Jak Pax Romana? Niezupełnie.
Czym jest ruski mir objaśniły mi opowieści Genia, o czym za moment. Wpierw muszę wyjaśnić, że Genio urodził się w łagrze. Życie zawdzięczał Opatrzności oraz inteligencji i zmyślności matki. Wpierw ratowała go przed chorobami piorąc szmatki-pieluszki we własnym moczu (woda była zanieczyszczona i zamarzała) a potem, pod pretekstem niekończącej się choroby, zapobiegła wywiezieniu do sierocińca skąd nikt nie wracał.
Po latach łagru skierowano ich do przymusowego osiedlenia w syberyjskiej głuszy. Matka uczyła go polskiego ale nie korygowała sowieckiej edukacji – polemizowanie skończyłoby się ponownym łagrem. Genio chodził do szkoły, gdzie już pierwszakom wpajano zasady, z których pierwszą była nauka jak nie drgnąć przez całą lekcję trzymając ręce w przepisanej pozycji na pulpicie. Ruskiego mira uczono od małego.
Kiedy otwarła się możliwość repatriacji, dziewięcioletni Genio wyruszył z matką koleją do Warszawy. Był z tego powodu bardzo nieszczęśliwy. Nawet pochlipywał w kącie. Żalem napawała go bowiem myśl, że opuszcza wielki, potężny Związek Radziecki żeby osiąść w malutkiej Polszy. Jakąś pociechą było, że Polsza jest przyjacielem Związku Sowieckiego. Jednakowoż nie największym – większym są Chiny – Polska była na miejscu drugim. Bo w ruskim mirze wszystko jest poukładane: Rosja jest najwspanialszym miejscem na ziemi, a jej przyjaciele i wrogowie skatalogowani. I hierarchię tę wszyscy znają. Nawet dziewięciolatki.
Mały Genio bał się nowej szkoły. Jego matka bała się jeszcze mocniej. Przecież to był transfer do innego świata: z nieopisanej nędzy do raju, z głuszy do europejskiego miasta, z sowieckiej edukacji do szkoły warszawskiej. Nauczyciele i uczniowie przyjęli go jak bohatera i męczennika – z entuzjazmem.
Lęki i obawy były zatem bezzasadne? Owszem, ale tylko z początku. Szybko miało się bowiem okazać, że dziewięcioletniego katorżnika ukształtowała tresura ruskiego mira. Chłopak zasiadł więc w warszawskiej szkolnej ławce z rękami ułożonymi na pulpicie, bez ruchu, za wyjątkiem gdy zgłaszał się do głosu, by denuncjować kolegów: Iksiński nie odrobił lekcji, Pipciński ściąga, a Ygrekowski podpowiada. Aureola szybko spadła z Genia głowy.
Koledzy mu ruski mir wybijali z głowy metodami właściwymi dziewięciolatkom, nauczyciele i matka – perswazją. Trzeba było miesięcy ale się udało skutecznie. Tak skutecznie, że Eugeniusz od 1968 roku działał w opozycji, a dziś wspiera Ukrainę. Niedawno przypomniałam mu jego opowieść. Zgodziliśmy się, że w tę historię wpisane są konstytutywne cechy ruskiego mira.
fot. z Ukrainy: dzieci ze szpitala położniczego w schronie.
Autor: Liliana Sonik
Urodzona 30 sierpnia 1954 r. w Krakowie – polska filolog, wychowanka DA Beczka, po śmierci Stanisława Pyjasa założycielka Studenckiego Komitetu Solidarności, publicystka, dziennikarka, publikowała w „Tygodniku Powszechnym”, „Rzeczpospolitej”, „Dzienniku Polskim”, „Głosie Wielkopolskim”, „Gazecie Wyborczej”, „Znaku”. Pracowała w Radio France Internationale i TVP.
Zostaw komentarz