Kawa ma to do siebie, że lubi pobudzać szare komórki a one wywołują w głowie eksplozje myśli i pomysłów. Klęską nieurodzaju jest noc poświęcona na przeglądanie głupich wpisów na Twitterze, oglądanie Pudelka czy wkurzanie znajomych ciężko strawnymi żartami. Kawa posiada aromat atakujący nasze nozdrza i wiercący w głowie pragnienie kolejnego łyku. Parzona, rozpuszczalna czy sporządzona w ekspresie daje nam pozytywnego kopa. Czasami nazywam ją niecnym małym bazyliszkiem, trzepotam po niej skrzydłami i zamrażam wzrokiem tekst na stronie w Internecie. Wczorajsza kawa o pierwszej w nocy była jak wyciągnięcie zawleczki od granata, zagadałem prawie na śmierć trójkę znajomych na Facebooku i wkurzyłem kogoś jakimś komentarzem – zresztą później ADHD powiedziało mi skasuj to i tak zrobiłem. Gdy mój Bazyliszek zawiesił się na pierwszym portalu, czyli Interia.pl stwierdziłem: napiszę o czymś ważnym, co wielu z nas omija szerokim łukiem. Tylko o czym? Omijamy łukiem tak wiele rzeczy w naszym żywocie, że trzeba będzie wybrać z pośród wielu.
I to poplątane myślenie sprowadziło mnie do całkiem logicznego rozumowania. Mianowicie postanowiłem zawiesić Bazyliszka na większości portali, jakie znam i wybrać to co najbardziej mnie wkurzy. I tak Interia.pl przyniosła ,,Ewakuację samolotu na lotnisku w Los Angeles” (prawdopodobnie fałszywa informacja o podłożonej bombie), Atak na grupę migrantów w Niemczech oraz nową twarz wiadomości TVP- Zuzannę Falzmann. Piękną kobietę która kiedyś relacjonując ,,coś” dla Polsatu trzymała kurczaka pod ręką. Idąc metodycznie odwiedziłem kolejno: Wirtualną Polskę, Onet, wPolityce, TVN24 oraz Gazete.pl. Po między nimi było kilka mniejszych portali, dużo mniej popularnych. Michnikowska Gazeta nie zaskoczyła, na głównej stronie widniało zdjęcie Prezydenta Dudy wypinającego dumnie pierś podczas kolacji z Norweską Rodziną Królewską. We wszystkich portalach nie brakowało głównej atrakcji ostatniego półrocza rządów PiS, czyli Trybunału Konstytucyjnego oraz wypowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości. Mój tok rozumowania podpowiadał mi, że nadal nie jest to, to czego szukałem od samego początku a Bazyliszek nie zamroził swoim spojrzeniem niczego aby zostało porządnie nakarmione bakcylem aby można to później opisać. Postanowiłem otworzyć Facebooka i sprawdzić aktualności wśród najczęściej sprawdzanych profilów znajomych. Facebook oprócz oczywistej funkcji komunikowania się na prywatnych czatach oferuje jak wiecie opcje publikowania na własnych ,,ścianach” (z ang. wall), wchodzenia w grupowe konwersacje oraz zrzeszania się w grupy. Informacja, jaka w końcu zatrzymała na sobie moją uwagę i wewnętrznego Bazyliszka dotyczyła mojej znajomej, z którą dawno nie rozmawiałem. Jej znajoma postanowiła pomóc jej w zbiórce pieniędzy na jej chorego syna i założyła akcję na popularnym serwisie wrzutka.pl.
Historię poznałem dawno temu, ale rzadko, kiedy miałem okazję pomyśleć nad życiem i historią jej rodziny.

Mój Bazyliszek posmutniał w duszy i zrobiło mu się trochę niemrawo. Wielu z was jak i ja w tamtym momencie za zwyczaj przerywa czytanie. Nasz umysł nastawiony na wesołe historie, przyjemności i ucieczkę od smutku, ciężkiego szpitalnego klimatu oraz spraw trudnych po prostu woli zmienić klimat. Powaga nie jest modna, powaga nie daje radości i satysfakcji. Mój dobry kumpel ze studiów mawiał w takiej chwili: ,,kolejna osoba chce żebym dał jej mojej pieniądze”, ,,ci zbierają, tamci zbierają, zbierają fundacje, stowarzyszenia i setki wolontariuszy co roku. Dodatkowo na koniec roku można odpisać dla nich 1% z PIT. Na domiar złego w Internecie pojawia się wielu oszustów i naciągaczy. Przez co można się bardzo łatwo przejechać.” Tutaj kończąc to, co powiedziałby mój znajomy, wnioskuję stąd buduje się przekonanie o tym, aby nie dawać, nie interesować się i po prostu kliknąć inną stronę. Czytaj zabić dechami i zapomnieć. Idę o zakład, że część z was pomyślała przy okazji o Romach, żebrzących na ulicy, Cyganach zwijających towar ze sklepu czy biednych ludziach wyciągających rękę przed Kościołem. To są skrajności, nikt nie chce doprowadzać samego siebie do takiego stanu i nie robi tego z przyjemności. Nie jestem autorytetem moralnym ani etykiem, po prostu czuję to tak jak zwykły człowiek. Chcę zadać sobie i wam pytanie czy matka niepełnosprawnego dziecka dostająca trochę ponad 1300 złotych miesięcznie, może mieć za te pieniądze jakąś nadzieje na przyszłość? Dodam w pakiecie potrzeb dziecka znajduje się rehabilitacja, bateria leków oraz całodobowa opieka. W tym miejscu jako człowiek z sumieniem albo pomagasz, dzielisz się i dajesz przysłowiowe ,,co łaska”, albo uważasz, iż problem nie istnieje.

Temat jest poważny, dla części sztywny i drętwy tylko to nie brutalna scena z filmu a prawdziwe życie. Nie złapię twojego zainteresowania pisząc o politycznej wojnie o Trybunał czy jakiejś wielkiej sensacji tu nie o to chodzi. Nie daj Boże z pewnością nie spróbuję porównać Gry o Tron z grą o życie tego dziecka. To nie smaczne a wesołe internetowe obrazki nijak się do tego mają.
Dziś mój wredny, mały Bazyliszek chce przedstawić Ci Panią Anetę Szenderę kobietę walczącą. Dzień Pani Anety zaczyna się o 5:30 rano, o tej godzinie wstaje jej syn Maksymilian. Dziecko chore jest na dziecięce porażenie mózgowe, ma postępującą skoliozę a jego miednice należy zoperować, aby mógł normalnie chodzić. Mnie osobiście, jako istotę czującą i rozumną szlag jasny trafia, że nie mogę wiele dla niego zrobić. Dzień Maksa toczy się dalej, po godzinie siódmej rano Maks rusza z matką w miasto, jadą na zajęcia rehabilitacyjne na godzinę 8:00 – logopeda. Ulica, Korki to normalka o tej porze w Krakowie, problem pojawia się, kiedy dziecko ma potrzebę pójścia do łazienki. O tym Pani Aneta nie mówi, Maks odzwyczaja się od pieluchy, ale w podróży ją zakłada – sześciolatki zwykle ich nie noszą, ale Maks dopiero się uczy. To nie wstyd, to twarda szkoła bezwzględnego życia, za, którą jej osoba ma u mnie nie lada szacunek. Jeżeli nie uda się z logopedą Pani Szendera jedzie z synem dalej, na rehabilitację ,,ruchową” lub do przedszkola. To ostatnie to rzadkość, ponieważ Maks często choruje: zatoki, przeziębienie lub inna przypadłość – trudno stwierdzić, ponieważ Maksymilian nie mówi. Diagnoza takiego dziecka to rajd po kilku specjalistach, niekiedy od ośrodka do ośrodka. Kiedy jest chory wracają od razu do domu. Nawet klatka schodowa ma swoją historię, codziennie wchodzą po schodach na czwarte piętro. Maksymilian ma już prawie 7 lat, jego matka nie ma tak dużo siły, aby wnieść go po schodach, dlatego syn musi wchodzić po stopniach samodzielnie. Jeżeli zastawiacie się jak długo to trwa to pomyślcie o prędkości minus sto na godzinę. Dla niego to długa i żmudna wyprawa a dla matki uzbrojenie się w cierpliwość. Tak mija czas do południa, dalej Pani Aneta pilnuje dziecka i ma oczy dookoła głowy. Bo to dziecko jak każde inne jest bardzo ruchliwe. Jak w każdym domu dużo pracy przy domowych czynnościach wykonuje żona: sprzątanie, przygotowanie obiadu, pranie itp. Po obiedzie następuje wspólna wycieczka do sklepu i zrobienie zakupów. Jeżeli jest jeszcze czas i nie wybija godzina 17:30, o której przyjeżdża ojciec Maksa, następuje powtórka z poranka. Maks jedzie na rehabilitację, wizytę w przychodni lub idzie z mamą na spacer.
Dzień ten jest ciężką pracą o byt dziecka, to powtarzalność wielu czynności, ale to również wiele wesołych chwil spędzonych razem. W jak wielu domach w Polsce dzień ten wygląda podobnie? – W wielu. Iloma takimi domami w Polsce interesuje się polskie państwo?

Co mówi mi nam ta historia? 20 paro latek powie wulgarnie i prosto z mostu: ,,ona ma przerąbane”, 30 latek taki jak ja powie ,,to tragiczne, bardzo mi jej żal”, 40 latek powie ,,mam rodzinę i własne zmartwienia”, 50 latek zawoła żonę i powie: ,,zobacz jakie nasze państwo jest postawione na głowie – toż to absurd dopowie żona”, 60+ latek – ,,za naszych czasów też to było ale nie zrobi to na nim żadnego wrażenia”. Tak, tak było, jest i będzie tyko mamy XXI wiek i powinniśmy starać się wspierać tych rodziców, pomagać im tak, aby przyszłe dorosłe życie ich dzieci było prostsze, mniej absorbujące ich osobę i dające szanse, aby kiedyś dostały namiastkę umiejętności zrobienia czegoś koło siebie.
Nie chcę widzieć tragedii tych dzieci, chcę widzieć, że ich świat się zmienia. Łatwo jest skreślić niepełnosprawnego w społeczeństwie. Technologia idzie do przodu za 15 – 20 lat jak podają specjaliści, ludzie będą hodowali większość z organów potrzebnych na przeszczep. Czy nastąpi rewolucja wśród niepełnosprawnych i uda im się w ten sposób pomóc? Na pewno nie wszystkim, umysł nie jest czymś, co możemy wyhodować, ale z pewnością naukowcy kiedyś odkryją jak można go będzie rozwinąć czy odwrócić wynikłe w nim szkody. Tak naprawdę dziś jest to dla nas fantastyka, jasne chcielibyśmy tego i marzymy o tym, jednak nie możemy zostawiać niepełnosprawnych pośród naszych marzeń i słów ,,będzie lub nie będzie”.
Patrząc z drugiej strony skoro traktujemy tak innych ludzi, którym nie jest dane całkowite zdrowie w życiu, jacy tak na prawdę jesteśmy? Czy bycie sprawnym i idealnym człowiekiem jest wyznacznikiem naszego istnienia? Mniej kocha się kogoś nie w pełni sprawnego umysłowo i fizycznie? Taka logika prowadzi nas do stania się kimś mającym tak zwane ,,suche sumienie” – czujesz problem ale twoje sumienie nie płacze.

Wielu z nas sugeruje się przykładem Jurka Owsiaka. Wielkie sumy, jakie zbiera, co roku na pomoc dla ludzi są czymś, co ma wystarczyć. Dobrze Janie Kowalski, wpłaciłeś zgadzam się to dobry uczynek ale to nie jest nic w stylu ,,wpłaciłem i odbębniłem tym samym paciorek na pokutę dla własnego sumienia”. Nie można przez resztę roku nie widzieć problemów innych ludzi.
Problem jest widoczny u każdego z nas: raz przejawia się znieczulicą, raz beztroską, kiedy indziej zwykłą wygodą. Ale czy wpłata dla Jurka Owsiaka czyni nas lepszymi i daje nam prawo do świętego spokoju? Czy wpłata na jedno z tysięcy stowarzyszeń w Polsce zabrania nam czynienia innego dobra dla innych ludzi?

Matka Maksa z pomocą przyjaciół zbiera pieniądze na konsultacje u lekarza w Niemczech (link poniżej tekstu). Razem z mężem pragną zoperować syna, aby ten mógł normalnie chodzić. Operacja będzie kosztowała minimum 100 tysięcy złotych plus koszty konsultacji. Suma jest bardzo wysoka, jednak wiem, iż wiele osób włączyło się, aby w tym pomóc. Tak powstał pomysł zebrania od wielu znanych osób o złotym sercu przedmiotów na specjalną aukcje dla Maksa. Do tej pory udało się zdobyć rękawice bokserskie z podpisem Tomasza Adamka, Koszulkę z podpisami piłkarzy klubu piłkarskiego Cracovia, piłkę z podpisami siatkarzy Asseco Resovi Rzeszów oraz strój z autografem Mariusza Wlazłego. To dopiero początek, rodzice ciągle szukają kolejnych osób, które im pomogą. Jednak jest to solidny początek do walki o lepszą przyszłość dla Maksa.

Teraz już wiesz, kim jest Aneta Szendera i jej syn Maksymilian. Wiesz, że to matka, która zrobi dla swojego syna wszystko. Jeżeli chcesz znać szczegóły dołączam pod tekstem linki związane z samym Maksymilianem i jego historią.
Na koniec zostawiam do przemyślenia te piękne słowa:

Nie pytaj siebie, co potrzeba światu. Zapytaj się, co ożywia ciebie,
i idź, zrób to, ponieważ światu potrzeba ludzi żywych.
Gil Bailie

1.Link do aktualnej akcji na wrzutce.pl
https://zrzutka.pl/drgx8t

Link do aukcji, które niedługo się rozpoczną:
https://www.facebook.com/dlamaksa/?__mref=message_bubble

2. Link do profilu matki na Facebooku:
https://www.facebook.com/aneta.szendera?fref=hovercard

3. Link do profilu Maksymiliana Szendery:
https://www.facebook.com/MaksymilianSzenderaPomocDlaMaksia/?fref=ts

4. Wywiad z przed 3 lat z Gazety Krakowskiej
http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/1065892,zbyt-wczesnie-dostal-szczepionke-ma-porazona-polkule,id,t.html

5. Początki zanim akcja przeniosła się na Facebooka kilka lat temu:
http://maksymilianszendera.blog.onet.pl/