Jechałam ostatnio z Panem Taksowkarzem, który okazał się moim krajanem nie tylko wśród tych 20% mieszkańców Warszawy, którzy byli urodzeni w stolicy, ale i wśród tych około 5%, których oboje rodzice urodzili się w tym mieście.
Rodzina Pana Taksówkarza, jak wielu warszawiaków, po wojnie mieszkała na Pradze, bo tylko tam miasto nie było zburzone. Okazało się, że mój rozmówca chodził do szkoły na ul. 11 Listopada…. Gdy mu powiedziałam, że mój ojciec chodził do szkoły po drugiej stronie torów kolejowych, na na Otwockiej, a mieszkał na Szmulkach, na Zachariasza, zaś mama na rogu Jagiellońskiej i (wówczas) Zygmuntowskiej – dziś Aleji Solidarnosci, to okazało, się że na Zachariasza Pan Taksówkarz miał szkolnego kolegę….
Dziadek mojego rozmówcy pracował, jako operator kotłów parowych w elektrowni na Powiślu, a mama czyli tego dziadka córka, była manikiurzystką w zakładzie fryzjerskim na Tamce. Po Powstaniu wywieziona do obozu pracy do Niemiec, wraz 6 koleżankami, z którymi juz do końca życia trzymały się razem ( jedna miala ksywkę Gruba Mańka, druga Chuliganka, wszystkich nie spamiętałam…).
Drugi dziadek pracował w Warszawskich Tramwajach, w zajezdni na Woli był dyspozytorem. Szczęściem, jego syna a ojca Pana Taksowkarza, Niemcy schwytali w jednej z pierwszych łapanek i wojnę przesiedział na robotach – przyjemne to nie bylo, ale w ten sposob przeżył, co w przeciwnym wypadku, na Woli, łatwo mogłoby mu się nie udać…
Na zdjęciach: tramwaj i kapliczka. Praskie bramy…
Autor: Agnieszka Maria Romaszewska-Guzy
Polska dziennikarka prasowa i telewizyjna, dyrektor Biełsat TV przez 17 lat do 2024 roku, od 2011 do 2016 roku wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zostaw komentarz