Musiałem ostatnie dni spędzić w szpitalu urologicznym. W mojej sali byli głównie pacjenci z nowotworem prostaty. W wieku powyżej sześćdziesiątki. Podobnie w całym szpitalu. Każdego dnia przybywali kolejni, z późnym rozpoznaniem.
Kiedy pytałem dlaczego tak późno dowiedzieli się o chorobie, odpowiadali, że nie mieli czasu na badania, albo, gdy już zrobili PSA to nie zaniepokoił ich podwyższony poziom tego markera.
Podobnie było z młodym chłopakiem, któremu rak zaatakował jądro. Całe szczęście pod wpływem kampanii społecznej zbadał sobie klejnoty i na jednym z nich wyczuł guzek.
Mężczyźni, nie wszyscy, traktują badania urologiczne: prostaty, jąder, prącia, pęcherza moczowego, jako temat wstydliwy.
No bo, „prawdziwy chłop” się nie bada i nie łazi do lekarza.
Badania bowiem stanowią – jego zdaniem- ujmę na dumie i honorze.
Szukają ratunku kiedy, na ogół, jest już za późno i występują już przerzuty.
A wystarczy tak niewiele.
Trzeba regularnie robić badania PSA. Jego podwyższony poziom powinien zaniepokoić i skłonić do wizyty u urologa. Bo rak wcześnie wykryty, jest w dużej mierze, uleczalny.
Gdy zaś chodzi o nowotwory jądra, można samemu, w czasie kąpieli , badać dotykiem swoje klejnoty.
Niby proste i łatwe, ale jakoś trudne do realizacji dla wielu mężczyzn.
Pojawienie się na nich wyczuwalnych zgrubień powinno zaniepokoić i zachęcić do dalszej diagnostyki i ewentualnie leczenia.
I nie ma się czego wstydzić.
Męskie przyrodzenie jest skarbem pod warunkiem, że jest zdrowe.
Autor: Antoni Styrczula
Opinii publicznej kojarzę się jako rzecznik prasowy Prezydenta RP, a także dziennikarz radiowo-telewizyjny i prasowy. Od wielu lat zajmuję się szkoleniami i doradztwem w zakresie public relations i marketingu politycznego. Jestem ekspertem w kreowaniu wizerunku firmy w e-przestrzeni i social mediach oraz zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych. W wolnych chwilach podróżuję. Przede wszystkim do Azji. Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl
Zostaw komentarz