Media ujawniają, że Ursula von der Leyen przejmuje pod swoją bezpośrednią kontrolę 400 miliardów euro przeznaczonych na unijną politykę spójności. Brukselscy urzędnicy nawet nie ukrywają, że celem takiego ruchu jest jeszcze większe uzależnienie państw członkowskich od woli „królowej Europy”. I zapowiadają zmiany w zasadach przekazywania środków. Wkrótce to Komisja Europejska ma decydować, na co dany kraj i region będzie mógł wydawać środki.

Nawet bez oficjalnej zmiany Traktatów Unia Europejska jest przekształcana w scentralizowane nadpaństwo, gdzie o życiu setek milionów ludzi decyduje grupa brukselskich biurokratów nie posiadająca żadnego demokratycznego mandatu.

Przedstawiciele setek samorządów z całej Unii protestują przeciwko oddaniu von der Leyen kontroli nad tak ważnymi środkami – ale Komisja Europejska sprzeciwem się nie przejmuje.

Jak to jest możliwe, może ktoś zapytać, że w rzekomo demokratycznej i praworządnej Unii Europejskiej jeden urzędnik może zarządzać miliardami euro (pochodzącymi przecież ze składek państw członkowskich), wykorzystując te pieniądze dla własnych celów? Cóż, jak widać, jest to możliwe. A von der Leyen nie natrafia na żaden sprzeciw. Wkrótce zostanie jeszcze nagrodzona kolejną kadencją na stanowisku szefowej Komisji Europejskiej.

Fot. Beata Szydło / Facebook

Autor: Beata Szydło
Polska polityk, etnograf i samorządowiec, w latach 2015–2017 prezes Rady Ministrów, obecnie europoseł do Parlamentu Europejskiego z listy PiS.