Dziś ponownie próbowałem słuchać posiedzenia sejmowej komisji śledczej. Pomijając już fakt, że tu nie chodzi o ustalenie prawdy i rozliczenie tych, którzy zawinili, pozwalam sobie zwrócić uwagę na JĘZYK, w jakim prowadzone jest przesłuchanie.
Język pełen przemocy i pogardy.
To język chamów i meneli. Bydlaków i cwaniaków. Żal mi, że doczekałem takich czasów na polskiej ziemi, która od wieków słynęła z kultury i szacunku, nawet dla największych oponentów politycznych.
To przykre doświadczenie, bo nawet jeśli by uznać, że PiS popełnił mnogie błędy i zawinił sporo, takie traktowanie byłego premiera przez pana posła Szczerbę, jest nie do przyjęcia.
Najwyraźniej jednak odezwało się pokolenie stalinowskich dzieci swoich rodziców, które nie potrafią rozmawiać językiem kulturalnym, tylko bić, usuwać paznokcie i wyrywać włosy.
W polityce można się nie zgadzać, nawet ostro spierać, ale nie wolno rzucać gównem po ścianach. A to się właśnie dokonuje.
Tymczasem jesteśmy na skraju wojny, z krajem, który dysponuje nieporównalnie większym potencjałem militarnym oraz doświadczeniem wojennym niż my.
Pod koniec XVIII wieku było podobnie. Czy naprawdę chcemy przeżyć swoją śmierć ponownie? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że politycy „ryzykują” życiem innych.
Jeśli to jeszcze możliwe, powróćmy do dialogu, a nawet kulturalnego sporu. Ale chamstwa w polityce nie zniosę.
świetny tekst – każde zdanie doskonałe