Na indyjskich ulicach wyciągają do mnie ręce i spierzchniętymi ustami proszą „Khana, sahib, khana”. Owinięte w brudne szmaty, wyrzucone poza nawias społeczeństwa niepotrzebne ludzkie „odpady”. Tylko w oczach jeszcze tlą się resztki godności ludzkiej. A na sytym Zachodzie marnują się setki tysiące ton jedzenia, którym można byłoby nakarmić dwa miliardy ludzi.

Uczono mnie w domu, że chleb jest świętością. Kiedy spadł okruch ze stołu, podnosiłem go i całowałem. Zawsze, przed krojeniem, na spodzie chleba czyniłem i czynię znak krzyża.
Bo jest on darem, a zarazem, owocem ludzkiej pracy.
Czymś więcej jak zwykłym jedzeniem.
Nigdy, żadna jego kromka się w moim domu nie marnuje. Stary, zeschnięty chleb trę na tartą bułkę, albo dodaję jako zagęszczacz do sosów.

Niestety zatraciliśmy poczucie sacrum chleba.
Wyrzucamy go setkami ton. Bo kupiliśmy za dużo, bo wolimy świeży, bo nieodpowiednio przechowujemy. Powodów są tysiące, jak ludzi.

Dziś znów, w koszu przed łomiankowską „Biedronką” pełno było resztek jedzenia. Pieczywo, jakaś zzieleniała już kiełbasa.
A to dopiero początek wielkiego marnotrawstwa Polaków, którzy już zapomnieli jak to jest być głodnym. Statystyczny Polak marnuje w ciągu roku, ponad sto kg jedzenia.

W przedświąteczne dni obserwowałem ludzi w sklepach z wyładowanymi po brzegi koszami. Zapytałem jedną z kobiet, po co jej pięć kilogramów schabu. Odparła – „bo była promocja to wzięłam”. Ciekaw jestem ile z niego trafi potem do śmieci.

To dobrze, że są „jadłodzielnie”, w których można zostawić to co nam po świętach zostało, ale jest ich niewiele i one raczej leczą skutek „choroby”, która nas toczy, a nie przyczynę.

Jedną z przyczyn zaś, jest tocząca zachodnie społeczeństwa choroba konsumpcjonizmu i powiązana z nią utrata poczucia sfery sacrum. Nie traktujemy już chleba jako „daru Boga”, jako chleba powszedniego, o który w Modlitwie Pańskiej Jezus nakazał nam prosić.

Nie mamy też szacunku dla ludzkiej pracy. Rolnika, piekarza, którzy ten chleb stworzyli. Nie mamy szacunku dla jakiejkolwiek pracy.

Żyjemy w świcie horyzontalnym bo ten wertykalny stracił dla nas wszelki walor.
A człowiek horyzontalny może iść tylko w przód lub w tył.

Nigdy w Górę.

Chłopiec z chlebem w Szirazie, Iran  Foto: Jolanta Styrczula.

Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl