Mnie ciekawi nie niedziela wyborcza, ale to, co po niej. Jeśli wygra Nawrocki – nic się nie stanie. Jeśli Trzaskowski, z dużą przewagą także.
Ale jeśli z malutką SN może unieważnić wybory. Pół miliona złotych z zagranicy na lewą kampanię „Akcji Demokracja”, pozbawienie PiS subwencji z pewnością odebrało Nawrockiemu tysiące głosów, czyli miałoby wpływ na wynik wyborów, o czym mówi art 323 par 2 ordynacji wyborczej. Z tym nie ma co polemizować, bo z taką kasą każdy z nas wpadłby na pomysł, jak skłonić do określonego działania, głosowania kilka tysięcy osób.
Po takiej decyzji Sądu Najwyższego zaczną się schody. Władza jej nie uzna i choć z prezydentem Trzaskowskim zrobi sobie nowy sąd, który wybory przyklepie, to dzisiejsza opozycja będzie miała podstawy do kwestionowania demokratycznego mandatu Trzaskowskiego.
Do 2027 roku bez znaczenia, ale potem, jeśli zgodnie z sondażami PiS odzyska władzę, zacznie się wojna. I oby to była tylko przenośnia, bo kwestionowane będą nie tylko, jak obecnie nominacje sędziowskie nie-prezydenta Trzaskowskiego, ale także podpisane przez niego ustawy, umowy międzynarodowe itd. Może się okazać, że rok 2025 będziemy wspominać, jako czas stabilizacji i rządów prawa.
Uchronić nas przed tym mogą tylko zwycięstwo Nawrockiego, albo znokautowanie go przez Trzaskowskiego różnicą co najmniej pół miliona głosów. Im mniejsza będzie ta przewaga, tym większe kłopoty czekają Polskę.
Tylko jak, ktoś komu zależy po prostu na spokoju w Polsce, nudnych czasach, ma to wszystko przekalkulować?
Autor: Krzysztof Panek
Zostaw komentarz