Słowa prezydenta Dudy, że „Krym przez więcej czasu był w gestii Rosji” wywołały falę krytycznych komentarzy. Z historycznego punktu widzenia, niesłusznych. Z politycznego, zasłużonych. Ot, paradoks.

To prawda, że od roku tysiąc siedemset osiemdziesiątego trzeciego do tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego czwartego pozostawał we władaniu, Rosji a potem ZSRR. Do Ukraińskiej SRR został włączony w trzechsetną rocznicę ugody perejesławskiej, a po uzyskaniu niepodległości, do Ukrainy. Rzecz jednak w tym, że w sytuacji kiedy Ukraina broni się przed rosyjskim agresorem, takie słowa nie powinny paść z ust głowy polskiego państwa, bo to woda na młyn Putina i jego propagandy. Prezydent musi ważyć słowa w takich sytuacjach bo a. liczy się kontekst, b. mówi jako najwyższy reprezentant Polski. Jego wypowiedzi to nie głos w dyskusji publicystów czy historyków, ale stanowisko państwowe rodzące określone konsekwencje polityczne, zwłaszcza, że Polska od samego początku rosyjskiej agresji na Ukrainę, jest jej sojusznikiem. Dlatego może być postrzeganie zarówno przez Ukrainę jak i międzynarodową opinię publiczną, jako rażący dysonans w oficjalnej polityce Polski wobec wschodniego sąsiada. Stąd natychmiastowa, mocna reakcja ambasadora Ukrainy w Warszawie na tę wypowiedź.

Sam pamiętam niewinną w sumie wpadkę Prezydenta Kwaśniewskiego na spotkaniu w Łańcucie, prezydentów państw sąsiadujących z Polską. W swej wypowiedzi pominął Słowację w gronie państw aspirujących do NATO. Na co natychmiast zareagował obecny na szczycie ambasador tego kraju w Polsce, sącząc mi do ucha prośbę, aby prezydent natychmiast publicznie to skorygował. To pokazuje jaką „siłę rażenia” mają słowa głów państw.

A tak już na marginesie, z faktu, że ktoś dłużej siedział na danym kawałku ziemi jeszcze nie wynika, że ona do niego aktualnie należy. Liczy się własność potwierdzona aktami prawa międzynarodowego i bilateralnych układów, a tak było w przypadku Krymu. Przed Ukraińcami i Rosjanami byli Tatarzy – potomkowie Czyngis-Chana, Bizantyjczycy, Grecy, Scytowie, Chazarowie, Kimmerowie itd. Rodowód podobny do historii większości współczesnych państw na świecie. Na Ziemi nie ma etnicznie „czystego” miejsca, bo wcześniej, ktoś na nim mieszkał i gospodarował. Tylko nacjonalizm, czy to rosyjski czy ukraiński, w przypadku Krymu, nie chce przyjąć tego do wiadomości.

Antoni StyrczulaAutor: Antoni Styrczula
Opinii publicznej kojarzę się jako rzecznik prasowy Prezydenta RP, a także dziennikarz radiowo-telewizyjny i prasowy. Od wielu lat zajmuję się szkoleniami i doradztwem w zakresie public relations i marketingu politycznego. Jestem ekspertem w kreowaniu wizerunku firmy w e-przestrzeni i social mediach oraz zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych. W wolnych chwilach podróżuję. Przede wszystkim do Azji. Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl