„Opowieść z życia pszczół” („The Fable of the Bees”) holenderskiego filozofa Bernarda Mandeville’a z 1714 r., to historycznie pierwsze sprostrzeżenie działania praw cybernetyki społecznej w historii myśli Zachodu.

Dziś jest to dzieło zapomniane. Po polsku nie ma nawet artykułu w Wikipedii a ma przecież znaczenie fundamentalne! Napisane w lekkiej wierszowanej formie wskazuje na istotę gospodarki kapitalistycznej.

Teoria społeczna Mandeville’a i teza książki jest taka, że współczesne społeczeństwo jest zbiorem egoistycznych jednostek, które nie są ze sobą związane ani wspólnymi zobowiązaniami obywatelskimi, ani moralną prawością, ale, paradoksalnie, kierujących się często zazdrością, rywalizacją i skłonnością do wyzysku. Mandeville sugerował, że ludzie są hipokrytami, ponieważ opowiadają się za rygorystycznymi ideami cnoty i potępieniem występku, podczas gdy nie postępują zgodnie z tymi przekonaniami w swoim życiu prywatnym. Zauważył, że bardzo często ci, którzy występują przeciwko występkowi, nie mają żadnych skrupułów, by samemu czerpać z niego korzyści. Mandeville postrzegał wzrost społecznej zamożności bardziej jako skumulowany efekt indywidualnych wad a nie obywatelskich zalet.

Mandeville podważył powszechnie akceptowane wyobrażenie na temat moralności, w której tylko bezinteresowne, chrześcijańskie (dziś powiedzielibyśmy „empatyczne”) zachowanie było uważane za cnotliwe, zasługujące na powszechną pochwałę. Jego dzieło wywołało kontrowersje, które trwały przez cały XVIII wiek i wpłynęły na ukształtowanie zachodniej filozofii moralnej i ekonomii. W szczególności, jako próba odpowiedzi na publikację Mandevilla ukształtowała się anglosaska filozofia utylitarystyczna.

Nastawieni lewicowo twórcy, tacy jak Oliver Stone, dołożyli starań, aby obrzydzić tezę Mandevilla wkładając ją w usta postaci takich paskudnych, jak Gordon Gekko. A jednak nie da się ukryć, że coś w teorii Mandeville’a jest na rzeczy! Teoria Mandeville’a pokazuje bowiem, że mechanizm konkurencyjny jest w pewnym sensie moralnie agnostyczny. Prawa ewolucji są okrutne, ale jej ogólny rezultat – korzystny!

Jest jakimś moralnym paradoksem to, że motywowani moralnym sprzeciwem wobec okrucieństwa „darwinizmu społecznego” w wymiarze ogólnym powiększamy tylko wymiar powszechnego nieszczęścia: ratując życie obciążonych wadami genetycznymi pozwalamy tym wadom szerzyć się w społeczeństwie. Pozwalając przeżyć słabym i głupim – dopuszczamy do tego, że słabość i głupota stają się powszechne, itd.

Zachodnie koncepcje etyczne, umocowane w mniej lub bardziej uświadomionym dziedzictwie chrześcijańskim mają trudność z uwzględnieniem korzyści płynących z walki konkurencyjnej. Ich moralna wrażliwość jest stale wychylona w stronę „ofiary”.

Tymczasem, cybernetyka uczy, że model społeczny zapewniający największą adaptatywność, to model silnie konkurecyjny, lecz bogaty w nisze, w których mogą utrzymać się rzadkie cechy unikalne – bieżąco niezbyt przydatne, lecz w warunkach kryzysu przynoszące nieoczekiwane korzyści.