Adwokat Przemysław Rosati na X:

„Sędziowie wydali zgodę na kontrolę operacyjną przy użyciu Pegasusa w 587 przypadkach. Dziś pojawił się też komentarz, że sędziowie rozpatrując wnioski o kontrolę operacyjną działają w zaufaniu do służb i do materiałów, które od nich wraz z wnioskami dostają. I tu właśnie jest sedno problemu. W zaufaniu.”

No właśnie. Jeszcze aplikantem będąc usłyszałem powiedzenie jednego z adwokatów, że w polskim sądzie postanowienie o tymczasowym aresztowaniu jest uroczystym potwierdzeniem wniosku prokuratura.

Onegdaj sam opisałem swoją rozmowę z Panią Prokurator z pewnego małego miasteczka na północ od Warszawy, która na moją uwagę o wzroście ilości osób tymczasowo aresztowanych rezolutnie odparła, że przecież nie zauważam, że „jest więcej wniosków!”. No tak.

Zastanawiam się czasem, czy ci polscy, rzekomo niezawiśli i niezależni sędziowie nie wpadli czasami w pułapkę sprawności? – wiadomo, człowiek aresztowany nie stwarza problemów na wolności. Ale gdzie tu jest sumienie? Gdzie bezstronność, gdzie sprawiedliwość? Przecież te elementy, należące wszak do kanonu sądownictwa w demokratycznym państwie prawa nie mogą być wyciszane, czy wręcz zagłuszane w postępowaniu przygotowawczym.

Pegasus też jest egzemplifikacją wyżej opisanego problemu. Teoretycznie powinno być tak: jeżeli sędzia nie ma pełnej wiedzy na co ma wydać zgodę, to jej po prostu nie wydaje.

No ale jakby to wyglądało? Zgody nie wydać? Przecież prokurator wnosi, a sprawa musi być bardzo poważna! I czy ja czasami nie będę miał potem problemów? A może to jest ta właśnie sprawa, która da mi awans?

Myśląc tak sędzia mentalnie ustawia się po stronie oskarżyciela i później ciężko jest go (ją) z tego stanu wybić. Dodatkowo polski system prawa karnego działa tak, że to nie prokurator, ale sąd dowodzi winy oskarżonego. Czego się więc można po polskim sądzie spodziewać?

Hanna Machińska w swojej znakomitej pracy „O niezawisłości sędziów i niezależności sądów w trudnych czasach” zauważyła:

„(…) należy podkreślić jeszcze jedną, nie zawsze dostrzeganą zależność. Istnieje silny związek między przekonaniem o braku niezawisłości sędziów a negatywną oceną pozostałych aspektów ich pracy. Jeżeli obywatele mają przeświadczenie o nieuczciwości sędziego, o wiele surowiej opiniują też jego wiedzę, sprawność i kulturę osobistą. W konsekwencji negatywny wizerunek sądów rozbudowuje swoją podstawę, obniżając jednocześnie efektywność każdego przedsięwzięcia na rzecz wzmocnienia wymiaru sprawiedliwości. (…). Jako osoby zajmujące wysoką pozycję społeczną są oni identyfikowani z większą odpowiedzialnością, ponieważ obywatele przypisują im szerszy zakres władzy, niż sędziowie faktycznie posiadają. Tak też stało się z przyporządkowaniem do sędziów innych problemów systemu prawa.”

Przed polskim ustawodawcą stoi więc niewykonalne zadanie: jak sprawić, żeby polski sędzia bał się tego, co myślą o nim obywatele i w ogóle nie przejmował się tym, co myśli o nim polityk. Wydaje się, że powrót do kontradyktoryjności procesu karnego (co już raz rząd Donalda Tuska wprowadził) oraz instytucja odrębnego urzędu Prokuratora Generalnego byłoby wstąpieniem na dobrą drogę prowadzącą do tego „ideału”. To ostatnie słowo wziąłem w cudzysłów dlatego, że w polskich warunkach to, co powinno być oczywiste, staje się czymś nieomal niedosiężnym.