Usłyszałem dzisiaj, że Pani Manowska w programie tv powiedziała Panu Romanowskiemu, że wojna w sądownictwie nie będzie miała znaczenia – jej zdaniem – dla przeciętnego Polaka.

Jako zwykły, „liniowy” obrońca pozwolę sobie nie zgodzić się z Panią profesor (nie piszę „prezes”, bo nie chcę być kontrowersyjny:-).

W sądach trwa wojna, coraz częściej dochodzi do podważania statusu ludzi, którzy podają się za sędziów.

Zanim o tym napiszę, pozwolę sobie na mały wstęp teoretyczny. W tym celu przybliżę tym z Państwa, którzy nie jesteście prawnikami, dwie instytucje prawne, które dotyczą wyłączenia sędziego.

Iudex inhabilis to sędzia wyłączony od rozpoznawania sprawy z mocy ustawy. Polski kodeks postępowania karnego przewiduje wyłączenie sędziego od orzekania z mocy prawa gdy np. sprawa dotyczy tego sędziego bezpośrednio albo jest małżonkiem, czy krewnym strony, albo był świadkiem, albo już orzekał w sprawie na wcześniejszym etapie. Iudex inhabilis jest wyłączony od rozpoznawania każdej sprawy z w przypadkach przewidzianych w ustawie.

Drugą instytucją, którą prawo przewiduje jest iudex suspectus, czyli taka sytuacja, w której sędzia ulega wyłączeniu jeżeli istnieje okoliczność tego rodzaju, że mogłaby wywołać uzasadnioną wątpliwość co do jego bezstronności w danej sprawie.

Tragiczne w skutkach „reformy” wymiaru sprawiedliwości wprowadzone przez poprzedni rząd doprowadziły jednak do tego, że ta druga instytucja (iudex suspectus) zaczyna być wykorzystywana w procesie karnym na niespotykaną skalę.

Coraz częściej pojawiają się wnioski o wyłączenie sędziów, tylko dlatego, że zostali powołani w drodze niezgodnej z Konstytucją (i aktami międzynarodowymi) procedury.

W jednej ze spraw, które prowadzę, taki wniosek został złożony na etapie odwoławczym. Wniosek powoływał się na to, że zastrzeżenia wobec niezależności i bezstronności sędziego są obiektywnie uzasadnione tym, że Pan sędzia nie przeszedł testu niezależności i niezawisłości w innych sprawach rozpoznawanych przez Sąd Najwyższy.

Powyższe wynikało z niewłaściwego powołania sędziego (w konkursie KRS po 17 stycznia 2018 r.) jak i z tego, ze po 2017 roku Pan sędzia pełnił liczne funkcje, których wykonywanie było uzależnione wprost od władzy wykonawczej (wniosek dla obrońców: warto sprawdzać dokładnie sędziów przed rozprawą!).

Wniosek podnosił tu więc coś, co nazywamy instytucjonalną bezstronnością, czy niezawisłością sędziego.
Argumenty wniosku:
1. Pan sędzia został delegowany przez Łukasza Piebiaka (mam nadzieję, że długo on już sędzią nie będzie – nie ukrywam tego) z Sądu Rejonowego do Sądu Okręgowego i delegacja była kilka razy ponawiana.
2. następnie Pan Piebiak podpisał nominację naszego Pana sędziego na Prezesa jego macierzystego Sądu Rejonowego.
3. Następnie Pan sędzia został członkiem Sądu Dyscyplinarnego dla sędziów (również z nadania Ministerstwa Sprawiedliwości.
4. Potem Pan Sędzia został powołany przez Pana Dudę na sędziego Sądu Okręgowego.
5. niedługo potem został prezesem tegoż sądu.

Zawrotna kariera, nie ma co! Czas jej krótki i to wzbudziło moje największe zainteresowanie, bo w sądownictwie tak spektakularna kariera zawsze jest podejrzana.

A jednak zdawać by się mogło, że powołując się na sam przebieg kariery sędziego, wniosek może nie mieć podstaw. Kariera to kariera, a bezstronność to bezstronność!

Sam Pan sędzia poczuł się chyba bardzo dotknięty wnioskiem (od czasu, kiedy, mając jeszcze adwokackie mleko pod nosem, usłyszawszy pod swoim adresem, że „wnioski obrony są bezczelne!” złożyłem pierwszy wniosek o wyłączenie sędziego, nie lubię spraw, w których taki wniosek jest procedowany i zawsze czuję się w nich jakiś sposób zażenowany) i napisał, ze wniosku tego rozpoznawać nie można, bo Trybunał Julii Przyłębskiej orzekł, że taki wniosek jest niezgodny z Konstytucją.

Poruszył też Pan sędzia to, co napisałem wyżej – jak można składać wniosek z powołaniem się na karierę i bez wykazania, ze w tej konkretnej sprawie będzie on stronniczy?

Intencje wnioskodawcy uznał Pan sędzia za grubymi nićmi szyte – nie chodzi mu o standard kontroli, tylko o politykę. Że to on niby sędzią nie jest, co??? Takie obrazoburcze tezy nie mieściły się w głowie Pana sędziego. Przecież jeżeli wnioskodawca będzie podważał jego – Pana sędziego – jako sędziego właśnie, to dojdzie do anarchii, bo byle „adwokacina” też to będzie robił, byle… Sąd Rejonowy (!!!).

A przecież wniosek nie wskazywał wobec kogo miałby być tu Pan sędzia stronniczy i dlaczego (wnioskodawca poszedł tu na „łatwiznę”).

Niektórzy sędziowie Sądu Najwyższego formułują tu fałszywe tezy – napisał Pan sędzia – a wnioskodawca je instrumentalnie wykorzystuje!

Pan sędzia podniósł jeszcze, że dopóki nie został Prezesem, doputy jego rozstrzygnięć nikt nie podważał i nikt nie uchylał. Podkreślił przy tym, że on wykonywał tylko „czynności administracyjne” ale „orzekając zawsze kierował się ustawą i sumieniem”. Odsunięcie go od orzekania będzie ze szkodą dla wymiaru sprawiedliwości, bo jest on prawidłowo powołany, prawdziwy, bezstronny i niezawisły.

W tym miejscu zacząłem mieć wrażenie, że Pan sędzia traci godność osobistą….

Mimo wszystko wnioskodawca nie mógł być pewny rozstrzygnięcia – nie wiedział co na to koledzy Pana sędziego, którzy będą wniosek rozpoznawać.
A koledzy… napisali, że wniosek zasługuje na uwzględnienie. Stwierdzili, że skoro Pan sędzia:
1. nie przeszedł testu bezstronności bo był wadliwie powołany i startował w konkursie łże-KRS;
2. pełnił liczne funkcje, których wykonywanie było uzależnione wprost od Ministra Sprawiedliwości (a więc był niejako jego podwładnym);
3. jego kariera była szybka i wynikała z tego, że Pan sędzia zaangażował się w politykę – aktywnie wsparł reformy sądownictwa o niedemokratycznym charakterze przy pełnej świadomości tego, ze reformy te są kwestionowane przez TSUE, i ETPCZ
to gwarancji bycia sprawiedliwym po prostu nie daje.

Koledzy uznali, że Pan sędzia może i o sobie pisać, że jest kryształowy, ale jest karierowicz i chętnie wije się u stóp możnych polityków, którzy dają mu awanse. Dlatego w ocenie normalnego człowieka nie może on być sędzią – nie przeszedł próby charakteru.

Jak dużo jest takich spraw? Czy myślicie Państwo, że obrońca nie wykorzysta takiej „furtki”, żeby odroczyć dzień prawomocnego wyroku dla swojego Klienta? Moim zdaniem popełniłby coś, co można byłoby nazwać błędem sztuki adwokackiej.

Pani Manowska ma o tyle rację twierdząc, że „wojna na górze” w sądownictwe nie wpływa na los przecietnego Polaka, że przecież „przeciętny” Polak nie ma sprawy karnej. Ale ciekawe co by Pani Manowska powiedziała pokrzywdzonemu, który przez tę wojnę musi czekać na rozstrzygnięcie sprawy przez prawidłowy skład? Przecież od tego zależą uprawnienia takiego pokrzywdzonego. Tytułem przykładu – prawomocne skazanie sprawcy za spowodowanie wypadku drogowego pozwala pokrzywdzonemu występować do ubezpieczyciela o odszkodowanie i zadośćuczynienie.

Zaczynam wątpić, czy sądownictwo da się w Polsce w pełni odbudować w tym pokoleniu.

Jak przekonać kolegów, którzy sądzili sprawę Pana sędziego, że Pan sędzia nagle stał się bezstronny, uczciwy i niezawisły od politycznych patronów. Przecież wielu z nich latami budowało i wciąż buduje swoje kariery i niektórzy z nich nie osiągnęli nawet połowy tego, co w tak krótkim czasie udało się osiągnąć Panu sędziemu. Bynajmniej nie dlatego, że są mniej zdolni czy pracowici.

Jak przekonać sędziów, którzy byli przez poprzednie władze sekowani, że w zasadzie to już z powrotem mamy demokrację i teraz trzeba o wszystkim zapomnieć? Oni zawsze będą się bali, że ta sytuacja się powtórzy.

Z kolei nie da się przekonać takich ludzi, jak nasz Pan sędzia, że ich miejsce jest poza sądownictwem, ze względu na brak pewnych przymiotów, cech charakteru tak potrzebnych w tym zawodzie? Oni zrobią wszystko, żeby przeczekać niekorzystne dla nich warunki i wrócą z nową siłą, z pragnieniem zemsty na tych, którzy dzisiaj wydają orzeczenia, że są niegodni bycia sędziami.

A obrońcy – czy będą mieli dość odwagi, żeby takie wnioski składać? Ilu z nich pomyśli w taki sposób, że za kilka lat, sędzia, którego dzisiaj próbuję wyłączyć, być może będzie orzekał w jakiejś naprawdę ważnej dla mnie sprawie? Zdecydowanie w lepszej sytuacji są tu adwokaci kończący już swoją drogę zawodową, ale co mają powiedzieć ci, którzy przeżyją jeszcze nie jedną zmianę władzy?

Polska zaczyna dryfować – nie jesteśmy dyktaturą, ale demokracja została zakażona poważnym wirusem jakim jest strach. Tam, gdzie strach nakręca strach nie mówimy już o państwie prawa. Spirala strachu nie powinna być dominantą ustroju demokratycznego. Albo się więc nasza demokracja wypala, albo nigdy jej tak naprawdę nie mieliśmy.

Po z góra trzydziestu latach od odzyskania niepodległości podważyliśmy zalążek, który konstytuuje każdą państwowość – jest nią społeczne poczucie sprawiedliwości, do której egzekwowania powołuje się państwo.

„Koncepcja sprawiedliwości jest stabilna, gdy publiczne uznanie jej realizacji przez system społeczny prowadzi do wytworzenia odpowiadającego jej zmysłu sprawiedliwości. Czy jednak tak się dzieje, zależy jednak od praw psychologii moralnej oraz dostępności ludzkich motywacji” pisał John Rawls w „Koncepcji sprawiedliwości”.

Tymczasem nasza, swojska „koncepcja sprawiedliwości” mocno się w ostatnich latach zachwiała.

W społeczeństwie pozbawionym cieszącego się uznaniem sądownictwa i procedur nadających władzy sędziego należne znaczenie także nasze prawa nabiorą z czasem charakteru fikcji.

Już tak się dzieje – czy możemy mówić, że np. prawomocny wyrok dla matki spastycznego dziecka, ofiary błędu lekarskiego, wydany po 12 latach od założenia sprawy, jest sprawiedliwy?

Trudno też mówić o też prawach podatnika pozbawionego praw proceduralnych, umożliwiających skuteczne korzystanie ze środków prawnych w stosunku do nadużyć ze strony urzędników państwowych.

A takich przykładów jest więcej niż tysiąc.
Trawestując Johna Witte (Reformacja praw. Prawo, religia i prawa człowieka w kalwinizmie u progu nowoczesności) siła oddziaływania praw okazuje się nikła w społecznościach pozbawionych etosu, w których naruszeniu praw nie towarzyszy etyczna praktyka okazywania wstydu, żalu samoograniczenia i szacunku.

A naszym sędziom tzw. „dobrej zmiany” nie jest wstyd. Oni nie wstydzą się nawet afery hejterskiej – przecież oni „realizowali tylko „czynności administracyjne” ale orzekając zawsze kierowali się ustawą i sumieniem.”

Jak zbudować etos? Jak zabezpieczyć system przed próbą jego obalenia (z zewnątrz – przez polityków i od wewnątrz – przez służalczych sędziów?).

Wydaje mi się, że jedyną szansę na to daje jak najszersza demokratyczna podstawa nowej reformy. W tym celu konieczna jest reforma systemu samego naboru do zawodu sędziego. Przede wszystkimpowinna to być korona zawodów prawniczych – sędzią powininna byc osoba, która w przeszłosci wykonywała zawód adwokata, radcy prawnego lub notariusza. Prokurator – jeżeli nie był uprzednio w innym zawodzie prawniczym, nie powinien być sędzią.

Być może należy zastanowić się nad rozwiązaniem znanym np. w USA – przez jakiś okres sędzia byłby wybieralny i kadencyjny. Byłaby to zapewne rewolucja, ale łagodzić jej skutki można bardzo długim okresem przejściowym.

Czy tak będzie? Czy reformy będą przełomowe? Pierwsze projekty reformy wymiaru sprawiedliwości mają się pojawić w tym miesiącu i będą dotyczyć następujących ustaw:
prawo o ustroju sądów powszechnych, prawo o prokuraturze, ustawa o SN i ustawa o uregulowaniu skutków uchwał neo-KRS.

Czekam z wypiekami na twarzy.