Przez dekady Niemcy jawiły się jako przykład państwa wyciągającego wnioski z historii – zdemilitaryzowane, przepojone pacyfizmem, świadomie pozbawione sztabu generalnego, uzależnione militarnie od decyzji NATO i amerykańskiej obecności. To była narracja pokutująca w Europie – Niemcy jako ekonomiczny gigant, lecz militarny liliput. Ale co, jeśli to wszystko było tylko etapem przejściowym? Co, jeśli dziś jesteśmy świadkami finalizacji długofalowego planu transformacji Niemiec z państwa powściągliwego w potęgę wojskową, która będzie nie tylko chronić siebie, ale także narzucać swoją „odpowiedzialność” całemu kontynentowi?
Retoryka, którą zaczyna się sączyć z Berlina, może niepokoić. „Musimy zadbać o własne bezpieczeństwo” — to brzmi jak zaklęcie, za którym może kryć się coś znacznie więcej niż tylko potrzeba modernizacji Bundeswehry. To może być przygotowanie gruntu pod coś znacznie ambitniejszego: odgrywanie roli militarnego lidera Europy, którego armia stanie się narzędziem wpływu politycznego i geostrategicznego. Czy nie jest znamienne, że Niemcy dopiero teraz, po dekadach zaniedbań, zaczynają inwestować miliardy w zbrojenia? Czy to naprawdę oznaka przebudzenia — czy może realizację długo skrywanego planu?
Można zaryzykować tezę, że niedoinwestowanie niemieckiej armii w ostatnich latach było częścią politycznego teatru — zmyleniem opinii publicznej i partnerów. Gdy nadejdzie moment, będzie można powiedzieć: Drodzy Europejczycy, staraliśmy się być pokojowi, nie chcieliśmy się zbroić, ale świat nas zmusił. Teraz musimy wziąć odpowiedzialność za cały kontynent. W ten sposób zbrojenie zostanie sprzedane jako przymus moralny — a nie geostrategiczna ambicja.
Tymczasem zza oceanu płyną głosy pełne obaw. Słowa senatora J.D. Vance’a są bezlitosne: „Jeśli Ameryka chce mieć spokój w Europie, musi trwale zneutralizować Niemcy”. To nie są słowa rzucane przypadkowo. To echo dawnej amerykańskiej doktryny powojennej równowagi — przekonania, że Niemcy w pełni suwerenne militarne są zagrożeniem strukturalnym dla Europy. I choć Vance wypowiada je dziś w kontekście kryzysu migracyjnego, jego diagnoza ma głębszy wymiar: Niemcy, które znów staną się mocarstwem – tym razem w mundurze – mogą zmienić układ sił nie tylko w Europie, ale i w relacjach transatlantyckich.
Może więc nie jesteśmy świadkami reakcji na zagrożenia, ale realizacji scenariusza, który dojrzewał po cichu. Niemcy już nie chcą być tylko „ekonomicznym silnikiem Europy”. Chcą być również jej tarczą — i mieczem.
Zostaw komentarz