Przeczytałam wywiad braci Jacka i Michała Karnowskich z premierem Jarosławem Kaczyńskim, który ukazał się w „w Sieci’ (27.12.2016). Pan premier mówi w nim pięknie o wizji polskiej demokracji, odniósł się też do obecnej sytuacji politycznej w kraju, próby puczu i do preferowanych przez Kukiz i jego zwolenników Jednomandatowych Okręgów Wyborczych.

Przy sprzedaży tygodnika w ilości ok. 70 tys. (biorąc do obliczeń rodzinę trzy osobową) przeczyta go ok. 200 tys. Polaków. Przy populacji wynoszącej około 38 mln jest to bardzo niewiele. Tak ważny wywiad powinien być transmitowany w telewizji publicznej, ponieważ media elektroniczne nie tylko najszybciej docierają do wielomilionowej rzeszy odbiorców, ale najsilniej kształtują i wpływają na jej opinię.

Od momentu przejęcia władzy przez PiS w telewizji publicznej jej kierownictwo robi wszystko, by panował w niej pluralizmu, co było nie do pomyślenia w czasach ośmioletnich rządów koalicji PO-PSL. Mimo masowego zapraszania polityków opozycji i dziennikarzy zwalczających obecny rząd, na nic się to zdaje. I tak opozycja nazywa ją telewizją pisowską. Dlatego uważam, że nie zważając na ich oceny powinna ona zdecydowanie włączyć się do ukazywania wszelkiego typu przekłamań i manipulacji, jakie mają miejsce w wypowiedziach polityków opozycji i popierających ich mediach liberalno-lewicowych.

W pierwszym rzędzie należy, co chwilę przypominać słowa płk Adama Mazguły: „Nie powiem, oczywiście były tam bijatyki, jakieś ścieżki zdrowia, ale generalnie najczęściej jednak dochowano jakiejś kultury w tym wszystkim, w tym całym zdarzeniu. Ja przeżyłem już stan wojenny, byłem już dorosłym oficerem i nie pamiętam, żeby po ulicach działy się jakieś dziwne rzeczy, jakieś szczególne prześladowania. (…) Nie wolno teraz pokazywać, kto był większym albo mniejszym – jak to zostało określone? – oprawcą”, konfrontując jego wypowiedź z filmami archiwalnymi, na których widać jak milicja „kulturalnie” pałuje demonstrantów.

Należy przypominać wypowiedź jednego z funkcjonariuszy SB, który stwierdził, że: „za 2 tys. zł nie da się przeżyć” i równocześnie pytać ludzi żyjących na granicy egzystencji (mających mniej niż 544 zł na życie, a w przypadku trzyosobowej rodziny kwota ta to 440 zł miesięcznie na osobę) czy da się przeżyć za 2 tys zł miesięcznie. Jest z czego wybierać, ponieważ według GUS w takich warunkach żyje w naszym kraju prawie 3 mln osób.

Na słowa L. Wałęsy, który podczas swoich wojaży po Polsce zagrzewał do rewolty i zapowiadał, że „politycy PiS będą wyskakiwać z okien”, aż się prosiło, by przypomnieć społeczeństwu, co mówił gdy za czasów rządów opozycji odbywały się protesty: „od tego jest kartka wyborcza, a nie ulica” oraz pokazywać pochwałę agresji przez byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, który podczas manifestacji opozycji i KOD (18.12.2016) mówił: „Miałem wczoraj satysfakcję, oglądając jedną ze znanych pań posłanek partii rządzącej, gdy czmychała z polskiego Sejmu pod eskortą policji”, a w rozmowie z radiem RMF FM dodał: „Największą satysfakcję miałem, gdy czmychał Kaczyński, widziałem w jego oczach strach”.

Gdy w Boże Narodzenie w Sejmie poseł Platformy Obywatelskiej Rafał Trzaskowski zaprezentował tzw. „dekalog wolności” stworzony przez posłów opozycji, w którym domagają się wolności: „słowa, mediów i internetu, zgromadzeń, sumienia, organizacji obywatelskich, samorządów, kultury, nauki, gospodarczej, parlamentu”, spodziewałam się, że powstanie filmowy spot, w którym każdy z punktów tego dekalogu zostanie rozjechany poprzez zestawienie jak wyglądały te wolności za czasów ich rządów, a jak wyglądają obecnie. Powinien być on pokazywany non stop. Zamiast tego – cisza.

Dużo się mówiło w telewizji publicznej o tym, że kłamano, manipulowano, transmitowano za granicę fałszywe informacje dotyczące wydarzeń 16.12.2016 r. w Sejmie i przed nim. Czekałam na fakty. Miałam nadzieję, że pokazane będą przykłady kłamstw i manipulacji. Z manipulacji pokazano jedną, kiedy to Wojciech Diduszko sam położył się na ziemi pozując na ofiarę, a po kilku sekundach kilku uczestników manifestacji podbiegło do niego i sprawdzali jego tętno. Następnie bez problemu wstał i oddalił się. Jeden przykład to stosunkowo za mało, gdy mówi się o masowości kłamstw i manipulacji.

Wyłączenie TVP na przeważającej części Polski pokazało jak prosto można zablokować komunikację władzy ze społeczeństwem. Okazało się, że sygnał telewizyjny dla wszystkich ogólnopolskich stacji telewizyjnych nadających na multipleksie dostarcza obecnie amerykańska firma Emitel. Zamiast pokazywania społeczeństwu jak do tego doszło i kto za tym stał, by obcy podmiot został operatorem technicznym – cisza. Mało tego, w Polsce rozpoczął się proces cyfryzacji radia i Emitel ma dostarczać również radiowy sygnał cyfrowy. Stanie się monopolistą w dostarczaniu sygnału telewizyjnego i radiowego polskim mediom publicznym. Nie dziwmy się zatem gdy podczas następnej próby puczu dojdzie do kolejnego zerwania komunikacji rządu ze społeczeństwem.

Ponieważ ludzie odpowiedzialni za politykę informacyjna i wizerunkową rządu i PiS-u nie podnoszą rękawicy i po ukazaniu się kłamstw oraz manipulacji natychmiast ich nie obnażają, to w dłuższej perspektywie sama determinacja przy wprowadzaniu dobrej zmiany nie wystarczy do utrzymania silnego mandatu poparcia społecznego, a tym samym i władzy.