Przedstawiony na stronie internetowej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych projekt Ustawy „Antyterrorystycznej” był długo oczekiwany. Regulacja kwestii działania instytucji i służb państwowych w przypadku zagrożenia terrorystycznego jest konieczna, co pokazują doświadczenia w tym względzie, jakie mają państwa borykające się z tego rodzaju problemem od wielu lat. Polska do tej pory tego rodzaju kompleksowego rozwiązania nie posiadała i nadszedł wreszcie czas by to zmienić.

                Ogólnie projekt w sposób przejrzysty ustala kompetencje poszczególnych służb i instytucji oraz wprowadza stopnie zagrożenia terrorystycznego. Kompetencje kierownicze w przypadku koordynacji działań anterrorystycznych i kontrterrorystycznych (obydwa pojęcia definiowane są w ustawie) są przekazane w ręce szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jest to rozwiązanie słuszne w tym sensie, że jasno określa zakres obowiązków oraz personalizuje odpowiedzialność za podjęte decyzje i ich skutki prawne i polityczne. Od polityków natomiast zależy, bo wyposażona w taką władzę osoba była do jej skorzystania merytorycznie i mentalnie przygotowana.

                Pewnym problemem jest brak w części wprowadzającej ustawy wyraźnej i klarownej definicji pojęcia terroryzmu. Jest jedynie odwołanie do art. 115/20 Kodeksu Karnego, który porusza tą kwestię w sposób bardzo ogólnikowy, mogący prowadzić do jej dość szerokiej interpretacji. Po Ustawie Antyterrorystycznej można było oczekiwać właśnie wprowadzenia precyzyjnej definicji pojęcia, charakteryzującej zagrożenie z którym ma się walczyć. Brakuje także definicji organizacji terrorystycznej, oraz definicji terrorysty. Może prowadzić to do dość dowolnego operowania pojęciami z Kodeksu Karnego przez odpowiednie instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo i porządek publiczny. W świetle doświadczeń z innych państw absurdalny jest przywoływany zapis art.115/20 KK „§ 20. (57) Przestępstwem o charakterze terrorystycznym jest czyn zabroniony zagrożony karą pozbawienia wolności, której górna granica wynosi co najmniej 5 lat, popełniony w celu”, gdzie w grupie terrorystycznej działają także osoby które mogą uczestnicząc w tej grupie czy działając na jej rzecz popełniać znacznie lżej karane (o ile w ogóle ) czyny, bardzo ważne dla realizacji zamachu.

                W dalszym ciągu widać niestety po tekście projektu ustawy, że w Polsce ma się bardzo dobrze patologia „Polski resortowej”. Ustawa umożliwia co prawda użycie Sił Zbrojnych w przypadku zaistnienia takiej potrzeby wynikłej ze skali zagrożenia terrorystycznego, jednak nadal widać tu wyraźne autorstwo projektu: to Policja ma kierować wojskowymi, gdyż Siły Zbrojne mogą być użyte „do pomocy” Policji… A to powoduje istnienie konfliktu interesów. Komendant Główny Policji zwracając się do MON (drogą służbową) o użyczenie np. JW. „Grom” będzie jakby przyznawać się do słabości swoich podwładnych, co może utrudnić korzystanie z tej opcji. Pomysł podporządkowania wykwalifikowanych specjalistów z Wojsk Specjalnych dowódcom policyjnym także wygląda dość egzotycznie. Uważam, że o wiele bardziej skuteczne byłoby odwrócenie tej hierarchii oraz zautomatyzowanie procedury np. w ten sposób że w razie wprowadzenia najwyższego stopnia zagrożenia terrorystycznego użycie wojska jest obligatoryjne, a przepisy regulujące powinny być bliższe rozwiązaniom stanu wojny z prymatem dowodzenia wojskowego nad policyjnym, bo też i cele i zadania w takim przypadku bliższe są zagrożeniu wojennemu, niż czysto kryminalnemu.

                Bardzo rozsądnie prezentuje się ustawowe „odblokowanie” możliwości użycia broni w celu zabicia terrorysty „jeśli zawiodą inne środki”, które przewiduje ustawa. Widać jednak w dalszym ciągu pewną nieznajomość skali zagrożenia terrorystycznego i przywiązanie do „wartości liberalnych”. Przypadek zamachów w Paryżu pokazał, że w walce z zagrożeniem terrorystycznym kluczowym elementem jest czas. Może go zabraknąć na przejście wszystkich procedur łańcucha dowodzenia w przypadku, gdy celem zamachowców jest eliminacja zakładników, czy osób postronnych. Proponowane odwołania do ustawodawstwa „policyjnego” w sposób oczywisty ograniczą możliwość użycia Wojska Polskiego, którego żołnierze są przecież szkoleni w zupełne inny sposób niż policjanci i inne są cele ich działań względem nieprzyjaciela: wojsko nie ma na celu aresztowania, lecz eliminację siły żywej przeciwnika. Zatem pracując nad ostatecznym tekstem ustawy powinno się rozważyć czy w walce z terroryzmem w jego obecnym wcieleniu wystarczą metody czysto policyjne wzbogacone o klarowny przepis umożliwiający zabicie sprawcy, lecz obwarowany szeregiem zakazów zmuszających decydentów do zwłoki na decyzję, czy nie należy przyjąć optyki wojskowej gdzie na pewnym etapie nie ma już czasu na dywagacje „co sprawca chce osiągnąć”.

                Podsumowując warto jeszcze raz zaznaczyć, że sam projekt jest jak najbardziej pozytywnym materiałem do dyskusji. Wydaje się on być jednak zbyt umiarkowany jeśli chodzi o charakter zagrożeń, jakim jest terroryzm islamski z którym zmagają się służby i instytucje państw Zachodu. Z kolei środowiska liberalne mogą być niezadowolone z braku nadzoru sądowego nad realizacją zadań wytyczanych wraz z ogłaszaniem kolejnych stopni zagrożenia i wynikającego z nich oczywistego ograniczania praw i wolności jednostki. Jednak chyba nigdzie na świecie nie udało się stworzyć idealnej ustawy, która w sposób zadawalających wszystkie strony dyskursu równoważyłaby dążenie do zapewnienia bezpieczeństwa (lub jego poczucia) obywatelom bez naruszania wolności osobistych

Tekst projektu TUTAJ.

Aleksander GłogowskiAutor: dr hab. Aleksander Głogowski, profesor UJ, Politolog, Katedra Historii Polskiej Myśli Politycznej INPiSM Uniwersytetu Jagielońskiego.