Wielokrotnie Wam pisalem o mediach (jak działają).
Spędziłem w nich ładnych parę lat życia i miałem okazję bardzo uważnie się poprzyglądać ludziom którzy do nich trafiali i którzy w nich i dla nich pracowali.

Wielu myśli, że tam jest jakiś „top intelektualny”. Swoją drogą o prawnikach czy lekarzach myślą podobnie zanim nie pozna się tych ludzi bliżej. Mam na myśli statystyczne spostrzeganie środowiska przez Grażyne i Janusza a nie pojedyncze osoby w których znajdziemy osoby wibitnie zdolne, dobre, ale i podłe łajzy z zagadką dla nas – jak się tam znaleźli i jak udało im się skończyć studia.

Kiedy płynie gęsty ściek, to czasem na powierzchni udaje się utrzymać komuś wartościowemu. Ba! Im bardziej gęsty ściek tym lepiej na nim zauważy się kogoś wartościowego. Zazwyczaj jednak jest tak, że z prądem płynie wszystko (wszyscy).

Zwłaszcza jak mieszkają w takiej warszawce czy Krakowie i mają kredyt na klitę za ponad milion. Sory, ale tak to działa, że „nóż na gardle skutecznie znieczula kręgosłup moralny”.

Więcej wartościowych dziennikarzy znajdziecie jeszcze w mediach lokalnych. Posiadają czesto lepszy warsztat i sprawdzają informacje, które otrzymują.

Pisalem Wam, ale przypomnę – skąd główne portale biorą i publikują informacje (jak to działa).

Większość tego co czytacie trafia z agencji prasowych, których jest niewielka liczba na świecie (wszyscy biorą z tego samego źródła i tylko przerabiają nagłówki i mieszają trochę w treści aby nie było tak samo jak u konkurencji).

Do agencji prasowych informacje natomiast trafiają z różnych źródeł i przez ilość materiałów, pośpiech, wyścig (aby podać je dalej) nie są i nie mogą być sprawdzane.
Zwłaszcza kiedy dotyczy to informacji „specjalistycznych” na których w agencji nikt się nie zna! Jak za covida przykładowo.

Myślicie, że wśrod dziennikarzy są lekarze, wirusolodzy, naukowcy?

Jak coś nie pasuje, to najwyższej dzwonią do kogoś „zaprzyjaźnionego/zaufanego”. Często są to te same osoby, które „na wszystkim się znają” i same czerpią wiedzę z tego co ktoś inny właśnie powiedział, opublikował – czyli ofiara dezinformacji kieruje się tym co inna ofiara dezinformacji też przeczytała przed chwilą.

Niestety moi drodzy, tak to działa, a Stanowski właśnie w pigułce to pokazał.

Agencje prasowe międzynarodowe są prywatne a to oznacza, że „kolega koledze pomoże jak będzie w tym interes”. Np. poprosi aby grillowano – weź kredyt bo przegrasz życie czy weź eliksir bo je stracisz.

Agencje nie są również wolne od osób, które „biorą” prywatnie, mają coś od służb itp.

Zawsze na końcu jednak jest naczelny i jego zastępcy w portalu, tv, …, który ma zdecydować czy zaczekać z publikacją (bo coś tu śmierdzi) czy dawać ją na pierwszą stronę.

Niestety dziś, ze względu na szybkość Internetu, każdy nie chce być tym ostatnim i publikuje najbardziej głupią rzecz bez jej sprawdzenia (bo nie ma na to czasu).