– Mam tu dziś poprowadzić jakieś wykłady – powiedziałem szeptem na recepcji pracownikowi ochrony. – Ale nie pamiętam jakie, może pan sprawdzić w komputerze? – zapytałem, ściszając jeszcze bardziej głos.

– W sali 722 ma pan od ósmej do dwudziestej wykłady „O wszystkim, i o niczym”. Fajny tytuł – powiedział pracownik ochrony wydając klucze.

– Fajny tylko pozornie, bo przez cały dzień trzeba do nich mówić. Do studenciaków. Ale oni i tak wiedzą swoje zatopieni mentalnie w swoich smartfonach. Całe to gadanie jest na marne. Człowiek przegrywa sam ze sobą. Idiocieje. Masz pan może do odsprzedania tego waszego paliwa lotniczego? – zapytałem pracownika ochrony.

– Wczoraj przyszła dostawa spod Hajnówki, mogę promocyjnie poczęstować. A jak zasmakuje to na przerwie zapraszam. Litr za 70 złotych. Drogo, ale nie będziesz pan żałować. – powiedział ochroniarz chowając 5-litrową butlę za szafą.

– Polej pan, bo z rana nerwowy za bardzo jestem. Na ukołysanie nerwów – tłumaczyłem sobie. – Rektora pana dziś nie ma na obiekcie, prawda? – zapytałem.

– Nie ma i nie będzie, ale jest Kierownik Działu. On o wszystkim mówi Rektorowi panu. No i Woźny, ale on od wczoraj śpi na kartonach w garażu podziemnym. Zachlał się w nocy z piątku na poniedziałek. Ale do wtorku się wyprostuje i manifestacyjnie będzie walczyć z alkoholizmem. – powiedział pracownik ochrony.

– Jeszcze jedną polej pan, która jest godzina? – powiedziałem. – Żeby tylko nie spóźnić się za bardzo, pomyślałem.

Wkrótce poszedłem do sali wykładowej, w której siedziały dwie studentki i jeden student. Wszyscy w kurtkach, na wypadek ewakuacji i zagrożenia życia. Każde z nich w innym kącie sali. Zacząłem wykład „O wszystkim i o niczym”. I tak mówiłem przez dwie godziny nie kontrolując własnych słów, które rozbiegały się frywolnie w różne strony. Był to prawdopodobnie jakiś postmodernistyczny bełkot, określane w dawnych czasach jako „co ślina na myśl przyniesie”. Ale byłem z niego poniekąd dumny bo mówiłem z taką emfazą i pewnością siebie, że sam sobie zaimponowałem.

Na przerwie zapaliłem sobie na korytarzu papierosa bez filtra, zanurzając się we wspomnieniach z nieudanego dzieciństwa i młodości jako takiej.

– Tu nie wolno palić – powiedziała piękna Julia, studentka. – Poza tym to szkodliwe jest – dopowiedziała.

– Wiem, ale w moim wieku… W moim wieku cieszą niezwykle takie pieszczotliwe słowa przez panią wypowiedziane.

– A co w nich takiego nadzwyczajnego? – zapytała zaniepokojona i nieśmiała Julia.

– Pani usta, przez które wyrzeczono te słowa są przedmiotem mojego pożądania. Nawet nie wie pani, jak bardzo pragnę się przytulić i poczuć zapach pani włosów.

Wykłady trwały do dwudziestej. Z przerwami na papierosa. Mówiłem o tym, co aktualnie było w mojej głowie i zapowiadałem srogi egzamin z wszystkiego i niczego.

W pewnym momencie na wykładzie pojawił się Kierownik Działu, który trzymając nogę w drzwiach przysłuchiwał się wykładowi. Potem nagranie trafiło do Rektora pana, który nie miał czasu na jego odsłuchanie.

Dzisiaj można jednak wrócić do wczoraj.