Jeden z dyrektorów TVP zatrudnił sobie w stacji swoją…. partnerkę. I chyba nikt nigdy nie wpadł na głupszym pomysł, bo choć w telewizji jest mnóstwo miejsc pracy, to „bystry” pracownik obsadził ją w roli swojej osobistej…. sekretarki z godziwą pensją.

Nie, to nie żart. Na Woronicza (siedziba TVP w Warszawie) jedni pokładają się ze śmiechu a drudzy z wściekłości.

Pani Monika, bo tak nazywa się sekretarka rozpoczęła pracę w stacji w kwietniu bieżącego roku, choć jej partner już wcześniej starał się dla niej o lukratywny etacik. I może cała sprawa nie wyszłaby na jaw, gdyby nie wprawne oczy dziennikarzy, wydawców i operatorów.

Pan dyrektor jak przystało na dżentelmena od razu przywoził swoją sekretarkę pod schody budynku F. Kobieta wysiadała a pan dyrektor wyjeżdżał z terenu telewizji w ul. Woronicza, przejeżdżał kilkaset metrów i wjeżdżał na parking podziemny od ul. Samochodowej. I po kilku minutach spotykali się ponownie w gabinecie. Zapewne wypijali filiżankę aromatycznej porannej kawy.

Kiedy para zorientowała się, że to chyba nie jest najlepszy pomysł a pracownicy stacji zaczynają plotkować i wymownie się uśmiechać na korytarzach zmienili taktykę. Od tamtej pory dyrektor wysadza sekretarkę na przystanku autobusowym vis a vis budynku F, po czym już w samotności mknie do budynku B, no i dalej już państwo wiecie.

– Czego wstydzi się pan dyrektor albo co ukrywa, że boi się normalnie wjeżdżać do garażu ze swoją partnerką? – pyta mnie przekornie jeden z dziennikarzy.

Sam się nad tym zastanawiam i zasięgam języka w dobrze poinformowanym źródle w TVP.

– No wydaje mi się, że to dość nieudolnie skrywana tajemnica przed jego bezpośrednim szefem – słyszę.

– Pomysł mieli nie głupi. Oboje mają inne nazwiska. Zameldowani są pod innymi adresami. Może gdyby się nie przywozili i odwozili, to jeszcze długo nikt by o nich nie wiedział. No, ale początek był dobry a wykończenie jak zwykle – dodaje inny rozmówca.

Niewiele myśląc wysyłam pytania do TVP. Odpowiedź z Działu Komunikacji Korporacyjnej TVP dostałem bardzo szybko:

„Pani Monika S. pracuje w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej na stanowisku głównej specjalistki, a do jej obowiązków należy obsługa sekretariatu, w czym ma też wieloletnie doświadczenie. Nie możemy ujawniać szczegółowego wynagrodzenia, jednak jako pracownik zatrudniony w oparciu o umowę o pracę podlega stawkom określonym w regulaminie wynagradzania. Umowa o pracę jest jedyną umową, która wiąże ją z TVP. Nie posiadamy informacji o życiu prywatnym pracowników i współpracowników.”

Więcej ustalam nieoficjalnie. Dyrektor podobno od wtorku już kilkukrotnie się tłumaczył. Zapewnia, że pani Monika jedynie bywa u niego w domu. Czy oby na pewno?

Inny pracownik TVP zapewnia mnie, że pan dyrektor ma żonę a nie partnerkę i radzi żebym zweryfikował swoje źródło, bo ktoś mnie wpuszcza na minę. No więc sprawdzam, ale moje źródła potwierdzają a sam wiem, co widziałem. Natomiast jedno jest pewne. Nikt w TVP dokładnie nie wie czy pani Monika to żona, była żona, partnerka czy była partnerka. Albo inaczej każdy wie co innego.

Który to dyrektor, ile zarabia i jaką pensję zaoferował swojej partnerko-sekretarce? Lepiej zapnijcie pasy. Dlaczego nie mówi prawdy i co powiedział w wywiadzie o nowej TVP dowiecie się dziś o godz. 17.00 w podkaście „Bez maski” na kanale Piotr Krysiak na yt. Zapraszam.