Jeśli policja by jej nie przeszukała a ta jednak później z jakiegoś powodu zmarła – to byłyby ataki na policję i lekarzy, że nie zadbali o życie i zdrowie pacjentki, bo pewno skoro mówiła, że dokonała aborcji, to PiS ma ją w dupie.

Jeśli jednak została przeszukana, to złamano tajemnicę lekarską a policja dopuściła się niegodnych czynów.

Jednym słowem – w każdej sytuacji lewactwo moralnie wygrywa.

Tymczasem prawda jest taka, że mamy tu kompletnie popapraną psychicznie osobę narcystyczną, żądną rozgłosu za wszelką cenę, która każdym swoim problemem obciąża wszystkich wokół. Osobę, której zachowanie jest „borderline” i która pewno nawet w żadnej ciąży nie była, a cała historia jest wymyśloną przez nią intrygą, która miała na celu przykucie uwagi mediów kolejną historią o „tym strasznym państwie PiS-u” wartą tyle samo, co słynne żółte tabliczki Barta Staszewskiego i los Ibrahima, który zimą sześć dni płynął rzeką uciekając przed zbirami z polskiej Straży Granicznej.

Tylko policjantów i lekarki szkoda, tym bardziej, że ta ostatnia sama wydaje się bardziej „liberalna” niż „katolska” czytaj tutaj.