Bardzo duże nadzieje wiązałam ze zmianami w publicznej TV, oraz z jej nowym prezesem Jackiem Kurskim. Miałam nadzieję, że po zmianie władzy nareszcie nie będzie tematów tabu. Będą programy pokazujące rzeczywiste nastawienie Niemców do Polaków, a nie tylko lukrowane obrazki o wzajemnej „miłości i przyjaźni”. Waldemar Maszewski w artykule „Karnawał antypolskiej propagandy w Niemczech”, („GPc”, 11.02.2016) cytuje tekst znanego niemieckiego internauty i przedsiębiorcy Hansa-Martina Essera pt. „Karnawałowa propaganda w ZDF”, który na swoim blogu napisał: „Od 1945 r. nie mieliśmy w Niemczech do czynienia z tak dużą liczbą publicznych antypolskich występów, wypowiedzi i zachowań jak obecnie”. Za przykład podaje niewybredne żarty znanego satyryka i kabareciarza Larsa Reichowa w ZDF z Polaków. „Nie wiem, co Polacy wcześniej zażywali, może darmową wódkę w kabinie wyborczej, w każdym razie obudzili się z rządem narodowo-konserwatywnym PiS u. Posłowie PiS-u pewnie nazywają się „pisser” (zaszczańcy)”.

Z kolei w Dusseldorfie  podczas parady karnawałowej na jednej z platform przedstawiono „Polskę poniżoną przez Kaczyńskiego”. Był na niej styropianowy mężczyzna ubrany w mundur i ciemne okulary, w czapce z napisem Kaczyński, który przyciska butem do ziemi głowę klęczącej przed nim zapłakanej kobiety, mającej na koszuli napis Polska. Obok stało radio z napisem „Radio Maryja”. Wóz stanął przed miejskim ratuszem. W publicznej telewizji temat ten nie był nagłaśniany. Szybko zniknął z przekazu, bo po co tego typu informacje mają dotrzeć do całego społeczeństwa. Gro narodu ma w dalszym ciągu wierzyć, że wszyscy Niemcy nas bezgranicznie kochają.

Nie może być tak, że gdy trwają uroczystości związane z rocznicą Zaślubin Polski z Morzem z udziałem Pana Prezydenta A. Dudy, z uroczystości tej pokazywane są migawki, bo ważniejsze jest odczytywanie przez sędziego Sądu Apelacyjnego w Katowicach uzasadnienia uchylenia w części wyroku dotyczącego tragedii w kopalni Halemba, który zapadł rok temu.

W Internecie roi się od setek filmów, które pokazują jak muzułmanie dziękując za gościnę, dach nad głową i opiekę „wzbogacają zachodnią kulturę” niszczą cmentarze, napadają na kobiety, tworzą dzielnice, w których obowiązuje prawo szariatu, do których gospodarze boją się wejść. Myślałam, że prezes J. Kurski zainspiruje powstanie programu, który będzie to wszystko pokazywał, by dzięki niemu Polacy mieli wiedzę i świadomość, na co się decydują wpuszczając ludzi o nieprzystającej mentalności do naszej kultury.

Widzę, że prezes J. Kurski wychodzi z podobnego założenia, co Renata Kim z „Newsweek”, która usprawiedliwiała niemieckie media za zatajanie informacji o molestowaniu kobiet przez imigrantów muzułmańskich, po­nieważ podanie takich informacji byłoby m.in. podsyca­niem nienawiści. Wychodzi na to, że pan prezes również uznał, że po co nam ta wiedza. Lepiej dla Polaków by żyli w nieświadomości, a że kiedyś obudzą się po szyję w nocniku, to nie ma znaczenia, on już dawno przestanie zarządzać telewizją.

Gdy adwokat Marcin Dubienecki został oskarżony o kierowanie grupą przestępczą, wyłudzenie 13 mln zł z kasy Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, pranie pieniędzy, media bez przerwy przypominały, że jest on mężem M. Kaczyńskiej, mimo, że byli już w separacji. Natomiast ani słowa o tym, że Kajetan Poznański, który w brutalny sposób zamordował Katarzynę J. jest synem pani prokurator w jednej z prokuratur apelacyjnych. Zapanowała cisza Dziennikarze telewizyjni jakimś dziwnym trafem tego nie nagłaśniają.

Nie takiej telewizji oczekiwałam pod rządami J. Kurskiego. Miałam nadzieję, że pojawi się dużo nowych programów, ale się nie pojawiają. Dlatego mam pytania:

Gdzie są programy poświęcone propagowaniu naszej historii, naszych bohaterów, naszych pisarzy i poetów? Gdzie programy propagujące patriotyzm i chrześcijaństwo, które są spoiwem narodu? Gdzie programy prowadzone przez popularnych prawicowych dziennikarzy, które byłyby odtrutką na ośmioletnie promowanie ideologii lewicowo-liberalnej przez poprzednią ekipę telewizyjną?

Podobno telewizja miała być lepsza od tej, co była. Miała być, rzetelna, obiektywna, bez zakazanych tematów. Jak widać same zmiany w radach nadzorczych, zarządach, kierownictwie publicznej telewizji i radiu oraz odsunięcie kilkunastu antypisowkich dziennikarzy, to za mało by nastąpiła rzeczywista zmiana jakościowa w publicznych środkach przekazu. Poza poprawą jakości programów informacyjnych, tak naprawdę niewiele się zmieniło.

Liliana Borodziuk