Moje życie to ciągła jazda gołymi oponami po krawędzi, z której można wypaść i się zabić. Najgorsze, że mam zwyczaj przyśpieszania przed zakrętami. I za każdym jakimś cudem wychodzę z tych zakrętów. Bo wchodzę w nie z wyuczoną delikatnością i czułością. Z taką też literacką adnotacją.

Życie to poważna sprawa. Bo jak się nie żyje, to trudno to zrozumieć.

W życiu liczą się różne historie. Jedni gromadzą różnego rodzaju dobra, majętności, inni stawiają na przyjaźń, na budowanie relacji. Zresztą można jedno z drugim łączyć.

W moim życiu mam to szczęście, że mam wielu wspaniałych przyjaciół, a także osób, które udzielają mi pomocy/rady, ze strony których bym się tego nie spodziewał.

Jak się ma na karku pięćdziesiątkę, to patrzy się na świat innymi oczami.

Przede wszystkim jest wdzięczność względem tych, dzięki którym wzrastałem. To moi rodzice, nauczyciele, kapłani, trenerzy pływania. Bo kilkaset kilometrów przepłynąłem w tym czasie.

Chciałbym znów być młodym.