Za każdym razem, kiedy słucham polskich ekspertów, zarówno tych prawdziwych, jak i pseudoekspertów, na temat stanu spraw wewnętrznych w Rosji, stanu jej przemysłu i gospodarki, nie mogę zrozumieć, skąd się bierze ten pogląd, że w Rosji wszystko ma się świetnie. Że Rosja przestawiła się tak dobrze na tory gospodarki wojennej, się zmobilizowała i może prowadzić wojnę niemal wiecznie. I to nie tylko przeciwko Ukrainie, ale i zmobilizowała się na tyle potężnie i tak skutecznie, że się już szykuje na wojnę z Zachodem. I że jej zmilitaryzowana skuteczna gospodarka, która swoją drogą jest tak bardzo odporna na sankcję, daje jej przewagę nad zachodnimi gospodarkami nic nie produkującymi i nie będącymi w stanie podążyć pod tym względem za Rosją.

Rozumiem to podejście, że w swoich obliczeniach mamy wychodzić z najgorszego dla nas scenariusza. Rozumiałbym też, gdyby te osoby wygłaszały takie oceny celowo, żeby zmobilizować opinię publiczną na Zachodzie. No, ale obawiam się, że w większości wypadków te opinie nie są wynikiem żadnych wyrafinowanych strategii wojny informacyjnej. Duża część osób wierzy w to i CHCE w to wierzyć, ponieważ tego typu oceny służą im jako podbudowa do tworzenia szerszego obrazu sytuacji geopolitycznej, który oni w swoich głowach namalowali i od którego odchodzić nie chcą.

Jaki jest główny problem tych opinii? Głoszenie poglądów na temat nieograniczonych niemal zdolności Rosji do kontynuacji wojny ani nie buduje obiektywnego obrazu, ani też nie dąży do szukanie najbardziej prawdopodobnego scenariusza rozwoju wydarzeń. Eksperci głoszący takie opinie wybierają po prostu te argumenty i te dane, które im pasują do budowania tej wizji, ignorując inne argumenty, które jej zaprzeczają.

Z mojego punktu widzenia podobne opinie graniczą z wiarą w cuda i czarną magię. Inaczej mówiąc, to jest ślepa wiara w oficjalne rosyjskie dane odnośnie stanu tej gospodarki, bez wdawania się w szczegóły odnośnie struktury tych danych i dynamiki rozwoju sytuacji. Poza tym to jest też ignorowanie komunikatów rosyjskich oficjeli bezpośrednio odpowiedzialnych za stan tej gospodarki. Oprócz tych deklaracji, które słyszymy na ten temat od Putina, Miedwiediewa i innych rosyjskich propagandystów, w Rosji, co nie jest dziwne, istnieje też fachowa dyskusja o problemach ich gospodarki i też istnieje szereg fachowców na różnych stanowiskach, którzy te problemy omawiają. Nagrania tych dyskusji można znaleźć, przy niewielkim staraniu, na rosyjskich stronach rządowych. Chodzi o takich ludzi jak Gref – szef Sbierbanku, Czemiezow – głowa korporacji Rostech, czy też pani Nabiullina – szefowa Narodowego Banku Rosji. Ta ostatnia o tych problemach mówi dość otwarcie nawet w rosyjskim parlamencie podczas swoich wystąpień.

Sytuacja Rosji pod względem gospodarczym jest w tej chwili dość prosta. Utrzymuje stabilność i będzie ją utrzymywać w krótkiej perspektywie. Natomiast w perspektywie dłuższej, strategicznie, sytuacja Rosja jest zła i nie może się polepszyć z wyjątkiem sytuacji, w której zacznie otrzymywać bezpośrednie finansowe wsparcie z zewnątrz. Dlaczego tak uważam? Struktura wzrostu rosyjskiej gospodarki od początku wojny jawnie wskazuje na to, że jest to typowy wzrost na bazie rozbudowania produkcji wojennej. Przemysł związany z tą produkcją rośnie, przemysł na potrzeby cywilne to stagnacja lub spadek. Oprócz tego jeszcze w ramach produkcji wojennej rośnie dobrze to, co jest proste. Produkcja amunicji na przykład. Natomiast produkcja rzeczy bardziej złożonych, sprzętu, rakiet, samolotów nie rośnie albo rośnie o wiele wolniej. Rosyjskie możliwości rozbudowania tego typu produkcji są ograniczone i nie mogą rosnąć wiecznie. Produkcja ta osiąga pewien szczyt ograniczony dostępnością podzespołów, dostępności linii produkcyjnych, dostępności kadr i dalej wychodzi na płaską. A w dłuższej perspektywie produkcja ta będzie też spadać, ponieważ w dużym stopniu Rosjanie sprzętu nie produkują od zera, tylko przywracają i modernizują korzystając z ograniczonego zasobu radzieckich magazynów sprzętowych. W wypadku czołgów, transporterów opancerzonych czy artylerii dobrze jeżeli 20% ogólnej produkcji to jest nowo wyprodukowany sprzęt. Absolutna większość to przywrócony do służby stary sprzęt. W porównaniu z produkcją przemysłową na Zachodzie, Rosjanie wprowadzają do służby nieporównywalnie większe ilości uzbrojenia. Jednak Rosjanie już osiągneli tutaj swój szczyt, a Zachód dopiero rozkręca swoją produkcję, robi to powoli i bardzo daleko mu jeszcze do szczytu możliwości. Natomiast budżety wojskowe rosną wszędzie, nie tylko w samej Europie, więc nie ma żadnych wątpliwości, iż ta produkcja będzie dalej się rozkręcała, bo w grę wchodzą zwykłe reguły rynku i chęć zarobku na wyścigu zbrojeń. Ta sytuacja już nawet nie jest związana wprost z wynikiem wojny na Ukrainie.

W kontekście stanu rosyjskiej gospodarki, liczenie produkcji wojskowej jako wskaźnika, że ta gospodarka rośnie i ma się dobrze, nie ma żadnego sensu. Bo to jest produkcja, która nie stwarza tak naprawdę żadnego zysku dla tej gospodarki. To nie jest sytuacja, w której Rosjanie stwarzają jakiś nowoczesny produkt, który ma dobre perspektywy i który jest masowo eksportowany. Oni produkują masowo zasób, który spalają na froncie wojny z Ukrainą. Wydają ogromne środki na tę produkcję, podnoszą pensje, mobilizują ludzi i nic na tym nie zyskują. Bo nie istnieją cuda na tym świecie. Nie możesz po prostu wyprodukować czołgu, spalić go na froncie wraz z załogą, której musisz opłacić kontrakt, a później odszkodowania rodzinie i uważać, że to jest jakiś zysk. To wszystko jest najzwyczajniej w świecie pompowaniem pieniędzy z budżetu państwa w tę gospodarkę, bezpośrednie lub pośrednie. A te pieniądze skąd trzeba wziąć. One nie pojawiają się w budżecie same z siebie. Swoje rezerwy Rosja już prawie spaliła w całości. I swoją droga to też jest dobry przedmiot do robienia manipulacji. Bo Rosjanie mają wciąż pewne rezerwy, ale to nie oznacza, że mogą je wykorzystać. Rezerwy walutowe mają zainwestowane i tylko ich część w walucie i złocie rzeczywiście mogą wykorzystać. I to z tej realnie znajdującej się pod ich kontrolą części rezerw nie zostało już prawie nic. Gospodarka rosyjska nie związana z produkcją wojskową, wcale tak nie rosła, jak ta bazująca na budżecie wojennym. No a skąd wtedy Rosja bierze pieniądze na opłacenie szeroko rozumianych wydatków wojennych? Oczywiście, że ze sprzedaży surowców. Sytuacja Rosjan nie jest dobra, ponieważ wylądowali tam, gdzie był już wcześniej ZRSR – są krajem sprzedającym surowce i za te pieniądze finansującym udział w wojnie i wyścigu zbrojeń. To jest prosty i jedyny realny obraz rosyjskiej gospodarki. Ktoś może powiedzieć, że o to właśnie chodzi. O to, jak dobrze sobie poradzili przebudowując swój handel na kraje globalnego południa i zrywając współpracę z Zachodem. Są odporni na sankcję. Tyle, że ich nowi klienci nie chcą płacić im tak, jak płacili Europejczycy. Oni chcą wykorzystywać trudną sytuację Rosji, żeby na niej zarobić. Oni chcą tanich surowców, chcą żeby Rosja sama zajęła się rozbudową infrastruktury transportowej i przesyłowej, którą mają bardzo ograniczoną na kierunku wschodnim. Żeby zrobiła to na swój koszt i to bez żadnych gwarancji, że w przyszłości ta budowa infrastruktury im się opłaci. Oni chcą kupować tanio, ale jednocześnie w taki sposób, by ta współpraca nie groziła im konsekwencjami w razie uderzenia sankcjami wtórnymi ze strony Zachodu. Więc ci „sojusznicy” Rosji za każdym razem utrudniają jej drogę dla tego eksportu, zmuszają do brania na siebie coraz większych kosztów związanych z coraz bardziej ryzykownymi i skomplikowanymi metodami na eksport tych produktów. Jak niby ta sytuacja ma w rzeczywistości zrekompensować Rosji utratę o wiele bardziej wygodnych dla niej i wiarygodnych klientów zachodnich?

Udawanie, że ta sytuacja Rosji jest dobra, to wiara w magię. To równanie ekonomiczne jest proste. Twoje wydatki potężnie wzrosły, twoje rezerwy się wyczerpały, a jedyne, co przynosi ci zysk, to sprzedaż zasobów, które jesteś teraz zmuszony sprzedawać komuś, kto chce dostać towar teraz, a zapłacić mniej i później. Ponieważ ten ktoś jednocześnie wie, że jest jedynym, który sprzeda niezbędne dla twojego przeżycia narzędzia. I jeżeli twój towar chce kupić tanio, to sprzedać tobie chce drogo. Czy to wygląda na dobrą i pełną wspaniałych perspektyw sytuację gospodarczą? Czy ten układ prowadzi do wzmocnienia Rosji? Rosyjskie zasoby finansowe są tak samo ograniczone, jak i ich zasoby sprzętowe. Rosyjska narracja o zdolności prowadzenia wojny w nieskończoność jest blefem skierowanym na uzyskanie lepszej pozycji podczas możliwych negocjacji. Po to, by naciskać na Zachód i wymusić na nim porozumienia na rosyjskich warunkach. W rzeczywistości Rosja nie może prowadzić wojny o takiej intensywności w nieskończoność.

Oczywiście zasoby ekonomiczne Ukrainy są znacząco mniejsze od rosyjskich. I ktoś może powiedzieć, że problemy rosyjskiej gospodarki nie mają znaczenia, skoro ona musi być jedynie silniejszą od ukraińskiej. Na Ukrainie tak samo rośnie PKB oparte, tak samo jak i w Rosji, na produkcji dronów, moździerzy, dział, rakiet. To jest tak samo fikcyjny wzrost. Produkcja rzeczy, które drugiego dnia spala się w ogniu wojny. Z tym, że Ukraina nie ma własnego oparcia na pieniądzach ze sprzedaży surowców. Czy to oznacza, że jej gospodarka jest słabsza? Gospodarka Ukrainy ma za to wsparcie ze strony gospodarek najbogatszych krajów globu, których zasoby łączne są kilkadziesiąt razy większe od rosyjskich. Nie 2, nie 3, nie kilka razy, lecz kilkadziesiąt. I oczywiście, jeżeli zachodnie kraje zdecydują porzucić Ukrainę, to jej gospodarka zbyt długo w starciu z rosyjską nie pożyje. Tyle że w praktyce, to wsparcie zachodnich krajów kosztuje setną jednego procenta ich PKB. Więc na ile jest prawdopodobne, że wszystkie te dwadzieścia parę krajów Ukrainę nagle porzucą? Więc czy naprawdę to jest takie oczywiste, że Rosja tu jest stroną finansowo silniejszą?

Nie umiem policzyć, ile razy słyszałem w Polsce, że sankcje zachodnie nie działają i Rosja sobie świetnie radzi. Osoby, które to mówią albo udają, albo nie interesują się głębiej tą kwestią. Sankcje zachodnie w rzeczywistości nigdy nie były ułożone w ten sposób, by miały powalić Rosję i zrujnować jej gospodarkę. Tego zachodni przywódcy boją się pewnie tak samo, jak i pełnej militarnej porażki Rosji. Ich realnym celem natomiast było ograniczenie zasobów finansowych Rosji i ograniczenie produkcji przemysłowej. I ten cel jak najbardziej został osiągnięty, bo nawet jeśli Rosja obchodzi bokiem te sankcje i sprowadza jakieś podzespoły za pomocą pośredników, to nadal zawsze kosztuje ją o wiele więcej, niż kosztowałoby bez tych sankcji. Każdy pośrednik, każda trzecia, czwarta, piąta strona uczestnicząca w tych skomplikowanych transakcjach, to dodatkowe wydatki, które w praktyce przekładają się na mniejszą ilość wyprodukowanej broni, niżeli mogło to być bez tych sankcji. Poza tym ten reżim sankcyjny jest cały czas modernizowany, a luki w nim likwidowane, więc Rosjanie też muszą ciąglę wymyślać nowe sposoby na ich obchodzenie.

Można oczywiście się użalać na to, że Zachód jest taki opieszały i działa tak wolno, podczas gdy każdego dnia na tej wojnie giną ludzie. Można sobie cynicznie uważać, że od samego początku celem Zachodu tutaj jest jedynie pozorowanie walki z Rosją, a w rzeczywistości grają oni na przeciąganie wojny. Ale ja osobiście w sytuacji, kiedy mam do wyboru pomiędzy wyrafinowanym planem, który ktoś sobie ułożył, a zwykłą głupotą ludzką, zazwyczaj wybieram tę ostatnią. O wiele częściej taka a nie inna polityka państw wynika z nieprzygotowania się i braku zrozumienia motywów przeciwnika, niżeli świetnie ułożonego planu w stylu szachów 4D. Wobec tego osobiście uważam, że o wiele bardziej prawdopodobne jest to, iż zachodnie kraje sobie po prostu racjonalizowały motywy Putina w tej wojnie i traktowały Rosję jak jeden z krajów ze swoich własnych szeregów. Więc i sankcje miały być takie, które będą motywować w ich rozumieniu do porzucenia planu podbicia Ukrainy i skłonienia Rosjan do rzeczywistych negocjacji i zakończenia wojny na podstawie jakiegoś realnego kompromisu. No bo każdy z krajów zachodnich, gdyby znalazł się w sytuacji rosyjskiej, byłby przerażony tego typu sankcjami i chciałby się ich pozbyć. A Rosja jest racjonalna, tyle że jej motywy i stawka w tej grze są zupełnie inne. Więc dla niej tego typu ograniczenia nie są żadnym powodem, by się zrzec tego, co jak ona uważa, jest kluczowa dla jej przyszłości.

Rosja i Zachód żyją w dwóch różnych równoległych światach i mierzą siebie nawzajem swoją własną miarą. Zachód uważa, że Rosja w końcu zrozumie, że nie osiągnie swoich celów, a więc o wiele bardziej racjonalnym byłoby się dogadać. A Rosja uważa, że Zachód jest słaby, więc jeżeli dość długo będzie cisnąć i nie ustąpi ani o krok, to swoje osiągnie tak czy inaczej. I dlatego wojna trwa.

26 lipca prezes Banku Centralnego Rosji, Elwira Nabiulina ogłosiła, że główna stopa procentowa w tym krjau zostanie zamiast planowanego wczesniej obniżenia, podniesiona. I to odrazu 16 do 18 procent. Pani Nabiulina dodała, że Rosję czekają kolejne miesiące wzrostu inflacji i że prawdopodobnie niezbedna będzie jeszcze ostrzejasza polityka Banku by ją opanować. Spadek inflacji, który Bank Centralny obiecał Rosjanom w tym roku, został przełozony na rok 2025. W chwili obecnej oficjalna inflacja w Rosji wzrosła do 9,2 % pomimo wysiłków ekipy Pani Nabiulinej.
Inflacji oficjalnej i inflacji ogólnej.

Natomiast istnieje w Rosji taka anltyczna grupa Romir, która od roku 1991 zajmuje się budowaniem i sprzedażą prognoz ekonomicznych dla prywatnych klientów w kraju. To jest największa i najstarsza tego typu firma w Rosji. I na ich stronie oni publikują wskaznik inflacji dla towarów i usług konsupcyjnych. Wskażnik ten jest budowany na podstawie obserwacji realnych potocznych cen na rynku detalicznym i realnych umów kupna-sprzedarzy na rynku hurtowym.

No i roczna inflacja na dobra konsupcyjne w Rosji wedlug Romiru wynosi 30,7 %.

______________________________________________________________
Zachęcam do wspierania mojej niezależnej publicystyki:
Patronite.pl: https://patronite.pl/Frontiersman
buycoffee: https://buycoffee.to/frontiersman
Patreon: https://www.patreon.com/frontiersmannews