Dziś sztuka jest „zaangażowana”, bo drogą ewolucji wpadła w kontekst teorii krytycznych. Jej funkcja „estetyczna” stała się zaś drugorzędna. Bardzo drugorzędna.

Chociaż „kontemplacja piękna” – sama w sobie wciąż egzystuje, to nie ona wyznacza ruch w sztuce. Artysta jest dziś raczej rozumiany jako specyficzny 'sensor’, który reaguje na stan społeczeństwa i wyraża ten stan poprzez swoje jednostkowe przeżycia.

Nic nie poradzę na to, że tak właśnie się stało. Taki jest dominujący dyskurs i wynika on z ewolucji kultury.

„Przeżywanie piękna” – jako takie – ma swoje miejsce, ale już nie wzbudza większych emocji, bo przez dwa tysiące lat ludzie natworzyli tyle pięknych rzeczy, że wszyscy mają na to już „wywalone”. Można sobie kupić taką piękną rzecz do domu i tyle. Pięknych rzeczy nadal tworzy się wiele – można wybierać – ale w obiegu kultury mało się o nich mówi, bo cóż jeszcze można o „pięknej rzeczy” powiedzieć, co nie było już powiedziane?

W dyskursie jest nieomal wyłącznie sztuka „zaangażowana” – stąd te wszystkie subwersje i transgresje „testujące” napięcia społeczne i pokazujące, gdzie jest „punkt ciężkości” kultury, gdzie są jej emocje.

Zatem sztuka współczesna jest z natury „polityczna” – a przynajmniej jej większa część – właśnie ta, która mnie interesuje.

Więc konserwatyści niech sobie malują piękne landszafty, ale prawica polityczna musi się na płaszczyznie kultury zaangażować a nie być głupkiem, który wszystko odrzuca. Bo jak nic nie tworzy, to jej nie ma. Nie istnieje i już. Świat toczy się dalej bez prawicy w kulturze.

Nic nie poradzę na to, że chrześcijańskie imaginarium nie przykuwa już uwagi, albo w bardzo ograniczonym stopniu. Ja z faktami nie dyskutuję – tak po prostu jest! Malowanie Jezusków frasobliwych nie ma szans na zaistnienie we współczesnej kulturze, poza jakimiś naprawdę wybitnymi ujęciami. Nowosielski malował ikony i zaistniał, ale ile jest takich Nowosielskich?

Prawica musi – na potrzebę współczesnej kultury – wytworzyć swoje własne imaginarium, które coś nowego wniesie a nie będzie tylko odgrzewać stare kotlety. Jak ktoś chce oglądać świętych, to jedzie do muzeum i ogląda Rafaela, Caravaggio czy El Greco i tyle mu wystarcza – mało komu potrzeba więcej. Sztuka dawna całkowicie zaspokoiła tę potrzebę. Sztuka konceptualna, z kolei, w zasadzie zaspokoiła potrzebę „surowej” estetycznej kontemplacji – dochodząc właściwie do granic buddyzmu Zen. I też jest już historią, chociaż bliższą i wciąż mającą swoich epigonów.

Tak, jak w muzyce zaistniał „punk” a potem „post-punk”, tak w sztukach plastycznych zaistnał Basqiat. Jego bohomazy są wyrazem tej samej wrażliwości. Każdy, kto słuchał Sex Pistols, P.I.L. czy Dead Kennedys powinien rozumieć o co chodzi w sztuce Basqiuata. Jojczenie prawicy, że „to nie jest żadna sztuka” jest żałosne.

Współczesna prawica polityczna jest – w moim mniemaniu kolejną formacją buntu. Jej „konserwatywny” odcień jest mylący. Konserwatywna „rewolucja” jest rewolucją a nie kontrrewolucją. Ma doprowadzić do kolejnej przebudowy społeczeństwa a nie to powrotu do „cudownych lat” młodości, bo to se ne vrati!

I jako rewolucja musi być rewolucyjna, bo inaczej będzie tylko mało istotnym interludium na drodze lewicy. A przynajmniej taka musi być w kulturze, żeby w ogóle zaistnieć. W tym sensie – musi być „modernizująca inaczej”. Inaczej niż lewica.

Prawicowa rewolucja estetyczna jest warunkiem sine-qua-non zaistnienia prawicy w kulturze. Inaczej, nawet jej sukcesy polityczne nie przełożą się na – nomen-omen – zmianę społeczną, na zmianę społecznej świadomości. Będzie jak z rządami PiS: prawica rządziła a karawana jechała dalej…

To wizja modernistycza związana z pewnymi aspektami programu prawicowego napędza dziś ruch społeczny na rzecz CPK a nie modlitewne uniesienia. Współczesna prawicowość domaga się odzyskania sprawczości i odrzucenia kultu ofiary a nie frasobliwej refleksji nad światem w duchu nauczania JPII. Te ostatnie jest już raczej balastem niż realną dźwignią prawicy i bardziej przeszkadza niż pomoga dziś prawicy w nawiązaniu kontaktu ze społeczeństwem – a przynajmniej z jego coraz liczniejszą wielkomiejską populacją.

Prawica polityczna musi stać się zdolna do przyciągania a nie odrzucania artystycznego fermentu spoza jądra lewicowej wrażliwości i obejmowania go ramami prawicowego dyskursu kultury.