Kto tutaj jest dziekanem? – zapytał Likwidator Uniwersytetu szatniarza, ale tego nowego, bo poprzedniego przypadkowo zastrzelił.

– Jak Boga kocham nie wiem – powiedział szatniarz wyprostowany na baczność w obawie podzielenia losu poprzednika. – Ja tu tylko kurtki i płaszcze, wie pan przechowuję. … Ale nie, dobra, powiem, bo przecież siedzę tu całą dobę, rozumie pan, dzień i noc mnie tu trzymają, bo dyrektor administracyjny powiedział, że nie ma sensu żebym do domu wracał, jak zaraz będę musiał z niego do pracy jechać. Swoje zatem widziałem. Ci dziekani się zamieniają. Nikt nim nie chce być, to jak gorący kartofel. Przerzucają tę funkcję jeden na drugiego, … drugą, poprawił się.

– Potrzebuję spotkać się z dziekanem Wydziału Malarstwa – powiedział w trybie rozkazującym Likwidator Uniwersytetu. Pragnę rozmowę odbyć z nim, …, nią, poprawił się Likwidator.

– Ale oni już od dawna nie malują, tylko piją. I to w miejscu pracy! Kiedyś to nawet malowali obrazy, ale tylko do połowy, bo potem pili. Teraz tylko piją. I co gorsza, prześladują tych, którzy nie chcą z nimi pić. W zeszłym tygodniu zwolnili jednego uporczywie trzeźwego. Ale jest w tym sporo racji, bo jak nie chciał się kolegować, to po co taki zawodnik na pokładzie? Przecież na jego miejsce można zatrudnić nowego, który nie dość że przyjdzie z własnym alkoholem, ale i innych poczęstuje.

– A dziekan też pije? – zapytał Likwidator.

– Dziekani co do zasady nie piją, bo są częste kontrole z ministerstwa. Zanim zaczną przeglądać dokumentację, to każą dmuchać w alkomat. Dlatego dziekani nie piją, i albo kisną, albo przedwcześnie umierają. Brak częstej dezynfekacji układu pokarmowego, wie pan, grozi chorobą lub śmiercią – powiedział szatniarz.

– Ma pan jakieś zdjęcia tych dziekanów, żebym wiedział jak ich znaleźć? – zapytał szatniarza Likwidator.

– Oooo panie Liwidatorze, to rzecz niemożebna. Dziekani bowiem wiedząc, że mogą być sfotografowani poruszają się po korytarzach Uniwersytetu szybko i chaotycznie. Nikomu nie udało się dotychczas zrobić wyraźnego zdjęcia jakiemukolwiek z dziekanów. Gdy przestają być dziekanami, chodzą już normalnie i wówczas można im zrobić zdjęcie. Ale wówczas już nie są dziekanami i kółko się zamyka – stwierdził szatniarz.

– Dobra dobra, podlej pan te kaktusy, bo więdną – powiedział na odchodne szatniarzowi Likwidator.
– Kaktusy nigdy nie więdną, co najwyżej zapadają się w sobie – odpowiedział bezczelnie szatniarz.

– Panem też się wkrótce zajmę, jak zakończę sprawy z dziekanami i dyrektorami – powiedział Likwidator.

– Spieprzaj dziadu – powiedział pod nosem szatniarz.