W Polsce dopuszczalne są wyłącznie opowieści gdzie „kacapy lub orki” są „miażdżeni” przez niezwyciężonych Ukraińców.
Tak bardzo chcemy, żeby tak było, że tracimy powoli kontakt z rzeczywistością, a ta jest znacznie bardziej złożona i niestety dużo gorsza od naszych marzeń i życzeń.
Każda inna, niż hurra-optymistyczna narracja jest uważana za sianie defetyzmu czy nawet działanie agenturalne na rzecz Moskwy.
Że nie mają czym walczyć,, że fatalne wyszkolenie ochotników i mobilizowanych żolnierzy itd., że korupcja bo za zwolnienie z wojska płaci się twardą walutą (w marcu 1500 $.)…
O ile jeszcze mogę zrozumieć propagandę wojenną na samej walczacej o zachowanie niepodleglosci Ukrainie – wojna informacyjna to w Polsce opowiadanie bajek niezależnie jak bardzo to źle świadczy o naszych mediach i dziennikarzach jest przede wszystkim czystą głupotą, której owoce muszą kiedyś okazać się zatrute.
Wojna jest tak blisko. Jesteśmy już w niej stroną. Musimy znać prawdę a nie karmić się choćby jak najbardziej słuszną nieprawdą.
Mały fragment z poniższego tekstu:
„Jednym z największych problemów są drony”, mówi „Ostap”, pseudonim zwiadowcy. „Cały czas słyszę Orlany [rosyjskie drony rozpoznawcze]. Ale prawie nigdy ich nie widzę. Są za małe i za wysokie. Zestrzelenie ich jest prawie niemożliwe.
Ale ministerstwo obrony twierdzi, że żołnierze zestrzelili setki rosyjskich dronów, mówię.
Wzrusza ramionami. „Nie wiem. Wierzę tylko w to, co widzę na własne oczy”.
Czytaj więcej tutaj.
Fot. ARIS MESSINIS/AFP/Getty Images – opublikowano na zasadzie prawa do cytatu.
Autor: Marcin Mamoń
Dziennikarz i korespondent wojenny, więziony w roku 2015 przez al-Nusra (syryjska al-Kaida).
Zostaw komentarz