Znajomym z Wyrzyska dedykuję
„Ścieżka przyciąga oko-również oko umysłu. Wyobraźnia natomiast podąża za linię biegnącą po ziemi – wybiega wprzód, ale również cofa się w czasie do historii szlaków i ich dawnych użytkowników”. (Robert Macfarlane, „Szlaki” WP)
To nie jest recenzja książki. Znakomitej zresztą o szlakach, drogach, ścieżynkach oraz o tych, którzy je onegdaj przemierzali. Oni wywierali piętno na krajobrazie, a krajobraz zmieniał ich.
To opowieść o mojej ścieżce, którą przemierzyłem setki razy. Z mojego drugiego domu w Wyrzysku, przy ulicy Grunwaldzkiej, do lasu w Polanowie.
Dzieciństwo
Zaczynała się tuż za domem. Obok placu zabaw, trzepaków i garaży mieszkańców. Przy okazałej lipie, schodziła w dół, do rzeki Łobżonki. Leniwej strugi wypływającej gdzieś z jeziora za Łobżenicą.
Latem, przy niskiej wodzie, płynęła leniwie miedzy brzegami porośniętymi wikliną, osikami i tatarakiem. Przed miejskim parkiem gwałtownie skręcała w lewo, w kierunku miejskiego stawu. Na łąkach wzdłuż niej porośniętych kuklikiem zwisłym, stokrotkami, mniszkiem lekarskim i pokrzywami w zacienionych miejscach wypoczywały w upalne dni rodziny z pobliskich domów spółdzielczych, które wybudował mój Ojciec. Nie osobiście, ale jako założyciel i prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Wyrzysku.
Od rana do wieczora plaże rozbrzmiewały głosami dzieci, rodziców i babć pilnujących niesfornych pociech. Niekiedy, pod wieczór „jodłowaniem” lokalnego pijaczka, któremu zebrało się na śpiewy.
By znaleźć się na drugiej stronie rzeki trzeba było przejść przez mostek dla pieszych. Potem wzdłuż prawego brzegu do parku, a dalej pod górkę. Do drogi przy stadionie i ogródkach działkowych.
Następnie, przed ogródkami, skręcało się w prawo, do polnej drogi wiodącej przez pola, do brukowanej kocimi łbami drogi z Krzyżówki, przez Polanowo, do Wyrzyska.
Zaraz za skrzyżowaniem zaczynała się największa atrakcja wszystkich urwisów z mojej miasteczka. Czereśniowa aleja posadzona jeszcze przed II wojną światową wiodąca pod sam las. Dokładnie nie pamiętam ile było tych drzew, ale myślę, że kilkadziesiąt. Niektóre poskręcane ze starości, ale rodziły przepyszne czereśnie. Zwłaszcza tzw. „sercówki”. W kolorze ciemnej purpury, z bruzdą pośrodku owocu przypominały serce, albo… „cztery litery”. Jak te szpaki obsiadaliśmy gałęzie gdzie było najwięcej czereśni i zajadaliśmy się nimi do bólu brzucha albo… rozwolnienia. Pamiętam, że ktoś pilnował tej alejki. Jakiś starszy człowiek, ale nie miał szans z nami gdy decydował się na pogoń. Ograniczał się jedynie do pohukiwania – „ja wam dam urwisy”. A wtedy my, ze śmiechu wręcz tarzaliśmy się na ziemi.
Powrót do przeszłości
Jeszcze przed śmiercią Taty przeszedłem się nią do lasu. Wiele się zmieniło zarówno na samej ścieżce jak i w jej otoczeniu. A może to ja patrzyłem z innej perspektywy. Wyższy i dojrzalszy od te ponad czterdzieści lat. Patrząc jak się wije nad brzegiem Łobżonki, wśród fioletowych firletek poszarpanych i niebieskich kuklików próbowałem przywołać obrazy z przeszłości. Te wesołe, kolorowe i te ciemne, złowieszcze, bolesne. Kiedy wracałem z Nim z grzybobrania z koszami wypełnionymi prawdziwkami, kozakami, czerwonymi zdunami. Zmęczony, brudny, czasami przemoczony, ale szczęśliwy. I licytowaliśmy się kto uzbierał więcej grzybów. Po chwili, kiedy tak pławiłem się w cieple tamtych, radosnych chwil, stara topola na zakręcie rzeki, ciemnej o tej porze roku jak smoła, niejako dla równowagi, wywoływała te gorsze wspomnienia. Kpiny kolegów w szkole z powodu mojej tuszy. Przezywali mnie „słonina”. Pierwsze uderzania hormonów, z którymi nie umiałem sobie poradzić. Niesnaski pomiędzy rodzicami, z mojego – oczywiście – powodu. Czułem się niezrozumiany, opuszczony, samotny. Ot, typowe, młodzieńcze cierpienia „młodego Wertera”, na które dziś patrzę z humorem.
Te ścieżki i te krajobrazy mnie ukształtowały. Jeszcze dziś, kiedy nie mogę zasnąć, w myślach przechodzę niektóre z nich. Są cząstką mnie, a na nich, tych fizycznych, są i będą moje ślady.
Autor: Antoni Styrczula
Opinii publicznej kojarzę się jako rzecznik prasowy Prezydenta RP, a także dziennikarz radiowo-telewizyjny i prasowy. Od wielu lat zajmuję się szkoleniami i doradztwem w zakresie public relations i marketingu politycznego. Jestem ekspertem w kreowaniu wizerunku firmy w e-przestrzeni i social mediach oraz zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych. W wolnych chwilach podróżuję. Przede wszystkim do Azji. Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl
Zostaw komentarz