Nie wiem jak Państwu, ale mnie starość przytrafiła się po raz pierwszy. Stąd się bierze moja skłonność do roztrząsania tego, do czego ona właściwie jest mi potrzebna i jaka ona jest? Tymi dywagacjami się z Wami dzielę, oczekując, iż kolektywna mądrość skupiona w Internecie podpowie mi jak sobie z tą starością radzić? Wstydliwie przy tym się przyznam, że lubię być starym. Zresztą, wygląda na to, że będzie, a nawet już jest – najdłużej trwającym moim statusem. Jednak nie byłem w pełni do tego przygotowany, bo, stałem się starym jakby znienacka, głównie przez to, że zdjęto z moich ramion obowiązek zarabiania pieniędzy. Nie wiem, jak Państwa, ale u mnie to zarabianie po tym kiedy mnie, po 13 latach wyrzucono z powodów politycznych z pracy w szpitalu dla wariatów, obarczone było stałym stresem… że mnie powtórnie nie wybiorą, rynek zbytu się załamie, zbankrutuję, skończą się dotacje, stonka zeżre mi kartofle, wołki zagnieżdżą się w pszenicy itp. Miałem bowiem, na przestrzeni 40 pracowniczych lat aż 13 sytuacji zawodowych, wliczając w to okresy na bezrobociu . Teraz ZUS się owym zarabianiem z Szefem Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych zajął, a mnie przestały się już podobać cudze żony i cudze samochody. Rakiem też zacząłem się wycofywać z niemających racjonalnego uzasadnienia aspiracji, bycia kimś, kto coś znaczy w społecznym odbiorze. Zacząłem się cieszyć z samego istnienia. Najistotniejsze jest w tym to, że również przestałem cokolwiek oczekiwać, oczywiście nie myśląc o tym co jest nieuchronne, ale kwatery na cmentarzu jeszcze nie wykupiłem. Zostałem zapeklowany w galarecie trwania, którego czynnikiem konserwującym jest zdrowie. Na które prawdę pisząc, nie mogę specjalnie narzekać. Dzięki postępowi w medycynie wymieniłem pewne istotne fragmenty układu ruchu, z kostnych zwyrodniałych na zrobione z tytanu, inne dysfunkcje niweluję elektroniką w uszach, sztucznym tworzywem w ustach, pryzmatycznymi szkłami we spojrzeniu, gorsetem poprawiającym, jak u nieboszczyka Jaruzelskiego postawę, chodzę na czterech łapach, wspierając się kijkami Nordic Walking. Ostatnio młoda kardiolog się mną zajęła, wysyłając mnie na angioplastykę prawej tętnicy wieńcowej i ordynując mi redukcję masy ciała, mam się u niej zameldować w nowym wcieleniu w październiku, tym samym dała mi do zrozumienia, że dostrzega we mnie pewien potencjał, że do października dożyję. Nie chcę jej rozczarować i od miesiąca bladym świtem codziennie kuśtykam, przy pomocy rzeczonych kijków na kryty basen, który mam wprawdzie w pobliżu, ale jak pójdę później, to mogę nie mieć całego wolnego toru do pływania. Tak więc śmiało mogę powiedzieć, że mam mokrą starość.
Mokra starość
O autorze: Stanisław Wodyński

Urodzony w 1943 r. w Złoczowie działacz opozycji antykomunistycznej. Kawaler Krzyża Wolności i Solidarności, Samorządowiec, wieloletni radny, pierwszy wójt Branic, przez dwie kadencje członek zarządu powiatu głubczyckiego. Rolnik, działacz NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych, figurant w aktach "SB" pod nazwą "tandeciarz". Absolwent Państwowej Szkoły Medycznej ITZ. Założyciel pracowni ekspresji sztuki psychopatologicznej w szpitalu psychiatrycznym w Branicach. Odkrywca talentu twórcy art brut Mariana Henela. Autor licznych publikacji wspomnieniowych. Pasjonat genealogii rodzinnej. Odznaczony honorową odznaką "Za zasługi dla Województwa opolskiego" oraz honorową odznaką "Działacza opozycji antykomunistycznej lub osoby represjonowanej z powodów politycznych" (2019).
Podobne wpisy
This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.
Zostaw komentarz