Nazwiska faworytów zmieniają się z dnia na dzień, w zależności od plotki, jaką przekażą główni watykaniści.
Frakcje są jednak stałe.
Główne frakcje są trzy. To progresiści, konserwatyści oraz technokraci związani ze strukturami dyplomatycznymi. Każda ma swoich liderów i kandydatów, ale ci drudzy mogą się dynamicznie zmieniać.
Frakcją progresywną rządzą kardynałowie Reinhard Marx i Jean-Claude Hollerich. Jej adherentami są wszyscy ci kardynałowie, którzy oczekują zbliżenia Kościoła do świata współczesnego. Można ich znaleźć na każdym kontynencie, nawet w Afryce. Postulują zmianę roli kobiet, poluzowanie celibatu, demokratyzację, elastyczną moralność seksualną. Marx i Hollerich na pewno chętnie widzieliby na tronie papieskim kolejnego Latynosa, ale na to szanse są niewielkie. Mogliby poprzeć Matteo Zuppiego albo Luisa Tagle’a, choć ten ostatni nieustannie się kompromituje patologiczną wesołkowatością, co niemieckim progresistom musi działać na nerwy.
Frakcja konserwatywna jest zdominowana przez kardynała Kurta Kocha. To mniej znany hierarcha niż Robert Sarah, Gerhard Müller czy Raymond Burke, ale o zdecydowanie szerszych możliwościach „koalicyjnych”. Kurt Koch chciałby kontynuować dziedzictwo Benedykta XVI, zachowując zarazem pewną otwartość na dialog ze współczesnością, przy czym w jego ujęciu dialog nie oznacza akceptacji. Jako doświadczony kurialista Kurt Koch, który można znaleźć nić porozumienia zarówno z niewielką, ale istotną grupą tradycjonalistów, jak i z szerszą grupą umiarkowanych, ten szwajcarski kardynał staje się głównym rozgrywającym. Dla konserwatystów najważniejsze jest to, by zablokować kandydata Marxa i Hollericha oraz porzucić niebezpieczne eksperymenty i zmiany, które forsował Franciszek.
Frakcja technokratyczna skupia się wokół ludzi, którzy są związani ze strukturami dyplomatycznymi. Jej głównym reprezentantem jest sekretarz stanu Pietro Parolin, ale może liczyć na wsparcie takich ludzi jak Arthur Roche z Dykasterii Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów czy opisywany przeze mnie wcześniej Claudio Gugerotti. Technokraci myślą przede wszystkim o jednym: stabilności. Mogą odrzucać kontrowersyjne pomysły doktrynalne i moralne, jako że te prowadzą do chaosu. Jeżeli takie pomysły nie szkodziłyby jednak stabilności, a pomagałyby na przykład uzyskać dobre i stałe źródła finansowania – dlaczego ich nie poprzeć? Watykańska dyplomacja jest gałęzią Kościoła szczególnie dotkniętą problemem „lawendowym”. „Lawendowi” nie zawsze głoszą rewolucję; zależy im przede wszystkim na tym, by spokojnie żyć, względnie by karmić się władzą.
Z Rzymu słyszę, że frakcja konserwatywna może dziś liczyć na prawie 45 głosów, jest zatem na granicy zdobycia mniejszości blokującej. Ta grupa nie jest jednak spójna. Być może razem z technokratami zablokują szczególnie ekscentrycznego kandydata progresistów, ale nic więcej. Progresiści mogą dogadać się z technokratami: jeżeli zobaczą, że nie uda im się przeforsować z góry upatrzonego kandydata, jak to udało się w roku 2013, będą gotowi na kompromis. Mogą poprzeć kandydata technokratów, o ile tylko obieca, że da im spokój i nie będzie nękał we własnych diecezjach.
Technokraci mogą jednak równie dobrze porozumieć się z frakcją konserwatywną. Wiele zależy również od tego, jak kardynałowie będą postrzegać sytuację na świecie.
W 2013 roku, za panowania Baracka Obamy, liberalizm wydawał się totalnie dominować. Dziś jest inaczej. W Stanach Zjednoczonych rządzi Trump, w Niemczech i we Francji szybko rosną siły prawicowe. Technokraci mogą dojść do wniosku, że trzeba poprzeć kogoś, kto patrzy na liberalizm z rezerwą. To byłby dobry wybór również dla frakcji konserwatywnej. W grupie progresistów nie wszyscy są tak zagorzałymi rewolucjonistami, jak wspomniani Marx czy Hollerich. Nie sądzę, by prawdziwi radykałowie mieli więcej niż 25 głosów. Nie będą w stanie zatrzymać opcji kompromisowej.
Stąd, sądzę, dość prawdopodobnym kandydatem jest kardynał, który będzie się wstępnie prezentować jako centrowy.
Może mieć odchylenie ku kościelnej lewicy, ale jeżeli sytuacja międzynarodowa będzie sugerować stały zwrot ku konserwatyzmowi, takie odchylenie zostanie łatwo skorygowane przez watykański deepstate.
Dla niego kluczową kwestią jest swobodnie funkcjonować; a to zapewnia tylko dopływ gotówki.
Autor: Paweł Chmielewski
Dziennikarz, publicysta, autor książek o Kościele katolicki, w tym o pontyfikatach Benedykta XVI i papieża Franciszka.
Zostaw komentarz