Osobiście uważam, że im bardziej w Niemczech wygrywają partie skrajne, tym lepiej dla Polski.

Wzmocnienie pozycji ugrupowań skrajnych w Niemczech przełoży się tylko i wyłącznie na osłabienie pozycji Niemiec w Unii Europejskiej oraz na osłabienie Unii Europejskiej en gross. Prawdopodobnie zatrzyma idące jak walec tendencje federalizacyjne, wydziedziczające państwa członkowskie – zwłaszcza te peryferyjne – z narodowej suwerenności.

Szeroka obecność ugrupowań skrajnych w Niemczech przełoży się też na wzmocnienie pozycji Polski w UE – i to nie tylko pod rządami obecnej liberalno-lewicowej koalicji, ale ogólnie. Również w przypdku odzyskania władzy przez naszą prawicę byłaby ona w lepszej sytuacji na europejskich salonach.

W ogóle nie obawiam się „wpływów rosyjskich” wśród niemieckiej prawicy. Dlaczego? Bo wpływy rosyjskie są tak szeroko obecne w polityce niemieckiej, że wzrost znaczenia ugrupowań skrajnych doprowadzi jedynie do ich ujawnienia i spowoduje reakcję w pozostałych ugrupowaniach skłaniającą do zdecydowanego odcięcia się od nich. Dziś ta reakcja jest jedynie markowana, co widać po uporczywych działania rządu kanclerza Scholza – nader chętnego do podtrzymywania „business as usual” z Moskwą.

Co więcej – wzrost znaczenia ugrupowań skrajnych w Niemczech będzie miał wpływ na ograniczenie szaleńczych polityk klimatycznych Unii Europejskiej, które są dla Polski po prostu zabójcze.

Co ważne – szersza obecność patrii skrajnych w polityce niemieckiej będzie musiała odbić się na relacjach niemiecko-amerykańskich. Są one bowiem w większości zdecydowanie antyamerykańskie. Da to szansę Polsce na odbudowanie pozycji, która za kadencji Bidena została osłabiona właśnie na rzecz relacji niemiecko-amerykańskich.

Wcale też nie boję się „obniżenia poziomu stosunków” z naszym zachodnim sąsiadem. Te są złe od lat i są jedynie pudrowane przez głupio antypolskie nastawienie liberalno-lewicowych elit, które w niemieckich fundacjach znalazły możnego protektora.

Będę bardzo zadowolony z „urealnienia” tego stanu rzeczy w postaci ujawnienia niechętnego Polsce nastawienia dużej części niemieckiego elektoratu. Przynajmniej będziemy mieć jasność z kim tam mamy do czynienia. Skończą się durnoty opowiadane przez różnych Gduli czy inne lewactwo, że Polska powinna zrezygnować z jakichkolwiek roszczeń wobec Niemiec dla dobra „obopólnej współpracy”. Ta „obopólna współpraca” zawsze odbywała się naszym kosztem i czas to wreszcie głośno powiedzieć.

Rządzone przez ugrupowania skrajne Niemcy będą po prostu słabsze a słabsze Niemcy, to zawsze korzyść dla Polski, gdyż ich obecna dominacja po prostu nas przygniata i przez nią tracimy oddech.

Na pohybel SPD, na pohybel „Zielonym”. Niech szczezną!

Czytaj więcej.