Jedną z najważniejszych konsekwencji upadku religijności i upowszechnienia się postawy oświeceniowo-racjonalistycznej jest systematyczny wzrost oczekiwań wobec wyeliminowania wszystkich elementów niepewności z życia.
Społeczeństwa Zachodu są w coraz większym stopniu niechętne wszelkiemu ryzyku i oczekują od władzy konsekwentnego eliminowania tego, co niepewne i nieobliczalne. Każdy element życia powinien być zaplanowany i skalkulowany a ryzyko jak się da zminimalizowane. Właściwie doszliśmy już do etapu, w którym każda niepewność jest utożsamiona z zagrożeniem, co wymusza stosowanie coraz powszechniejszych i bardziej zaawansowanych systemów nadzoru. De facto, największym niebezpieczeństwem stał się dziś „wolny obywatel”, któremu – rzecz jasna – może „odwalić”. W związku z tym w wielu krajach Zachodu zabronione jest posiadanie już nie tylko broni palnej, ale w ogóle czegokolwiek, co może być uznane z broń. W Danii nie można mieć przy sobie nawet gazu pieprzowego. Coraz częściej słyszymy o planowanych systemach śledzenia ruchu pojazdów osobowych, automatycznych ogranicznikach prędkości i innych „poprawiaczach” bezpieczeństwa. Ograniczenia wolności słowa również uzasadniane są – oczywiście – względami bezpieczeństwa. Z powodów bezpieczeństwa mieliśmy wprowadzone lock-downy podczas epidemii COVID-19 i w ogóle coraz więcej nakazów i zakazów wprowadzanych jest za sprawą bezpieczeństwa zdrowotnego – ze słynnymi „strefami czystego transportu” włącznie. Wszechobecny „sejfizm” wkracza już nawet w obszar życia intymnego. Kobiety oczekują pełnej wolności seksualnej, ale z gwarancją, że jednak będzie bezpiecznie… Naginana pod to oczekiwanie jest nawet starożytna zasada domniemania niewinności.
Postawa umocowana religijnie ma wiele wad, ale jej wyraźną zaletą jest właśnie pogodzenie się tym, że są na świecie rzeczy, na które człowiek nie ma wpływu lub jego wpływ jest minimalny. Akceptacja „wyroków boskich”, nieprzeniknionego działania Fortuny.
Obraz Pete Linforth z Pixabay
Zostaw komentarz