Pellegrini będzie nowym prezydentem Republiki Słowackiej. W jego sztabie wyborczym śpiewają i w ogóle rozkręca się dobra zabawa, obliczono już ponad 92 proc. oddanych głosów, Pellegrini ma ok. 55 proc., to oznacza, iż w drugiej turze wyborów pokonał kandydata liberalnej opozycji Ivana Korčoka. Korčok wygrał co prawda w turze pierwszej, ale po sporej mobilizacji (frekwencja wyższa niż w pierwszej turze) większość wyborców zagłosowała na kandydata obecnej koalicji rządzącej.
Ten triumf będzie w pewnym sensie kłopotliwy dla partii, której Pellegrini jest założycielem i dotychczasowym przewodniczącym – czyli dla partii HLAS – SD, która współtworzy obecny rząd, ponieważ ugrupowanie to założył właśnie Pellegrini i jak dotąd był jej jedyną wyrazistą (i rozpoznawalną) postacią kojarzoną z tą partią. Utrata lidera może być dla Hlasu dosyć trudnym momentem. W słowackiej historii taka utrata lidera bywała dla danych partii mordercza.
Wygrana Pellegriniego jest korzystna dla premiera Fica, ponieważ nowa głowa państwa nie będzie w opozycji wobec rządu, ale raczej będzie otwarta na wszystkie posunięcia rządu. Oznacza to, iż obóz liberalny ucierpiał kolejną porażkę i pozycja Roberta Fica wzmacnia się.
Nech Pan Boh ochraňuje Slovenskú republiku!
Tymi słowami (tłumaczenie nie jest chyba potrzebne) zakończył swoje krótkie przemówienie prezydent – elekt – Peter Pellegrini, który jednoznacznie wygrał drugą turę bezpośrednich wyborów prezydenckich. Warto zauważyć, że w o wiele skromniejszych warunkach, niż jakimi dysponował sztab jego przeciwnika, obok Pellegriniego stali premier Robert Fico oraz były prezydent Ivan Gašparovič, obaj w krótkich słowach gratulowali (zwracając się per ty) Pellegriniemu.
Należy odnotować bardzo konfrontacyjny ton przemówienia przegranego – Ivana Korčoka. Uznał on co prawda werdykt wyborców i z respektem akceptował wynik drugiej tury, którą w przeciwieństwie do pierwszej, przegrał. Jednocześnie nie ukrywał, że jest zawiedzony i rozczarowany, gdyż przegrał – jak to określił – w obliczu nietransparentnej kampanii, gdy obóz zwycięski wygrał stosując mowę nienawiści. „Zdecydowały strach, nienawiść”. „Tego nigdy wam nie zapomnę” – zapewniał Ivan Korčok – zbierając owację swoich sympatyków. Jak na byłego wytrawnego dyplomatę mówił bardzo emocjonalnie i ostro. Komentatorzy się teraz zastanawiają, co taki ton wystąpienia może oznaczać, czy jest to zapowiedź próby skonstruowania nowej siły politycznej na słowackiej scenie politycznej czy też jest to jedynie objaw niedojrzałości politycznej – jak sugerował Robert Fico.
Rozczarowanie Korčoka można zrozumieć, ponieważ według sondaży walka miała być wyrównana i analitycy przed elekcją zapewniali, że nigdy nie było w Słowacji takiej sytuacji, kiedy walka o fotel prezydencki była tak wyrównana. Sondażownie twierdziły, że rezultat trudno przewidzieć, gdyż różnice pomiędzy wynikami kandydatów będą minimalne. Zazwyczaj sondaże wskazywały na minimalne zwycięstwo Korčoka. Tymczasem Pellegrini zdobył dosyć sporą przewagę (prawie 7 proc.) przy stosunkowo solidnej frekwencji. Tego się nie spodziewał „nikt”.
Po wyborach parlamentarnych jest to więc kolejna polityczna klęska obozu liberalnego, oznacza to, iż pełnia władzy wykonawczej oraz ustawodawczej jest w rękach sił socjalistyczno-narodowych, co znacząco ułatwi im sprawowanie władzy.
Rząd i prezydent będą zatem mówić jednym głosem. Opozycja w swej kampanii stosowała mobilizacyjne hasło, zgodnie z którym wybór prezydenta traktowano jako swoiste referendum na temat rządu Roberta Fica. Skutek tego chwytu był odwrotny od zamierzonego – zamiast patowego rezultatu potwierdzającego równomierny podział obywateli na zwolenników i przeciwników obecnego rządu – obóz rządowy odniósł dosyć wyraźne zwycięstwo. Zauważmy, iż Pellegrini wygrał we wszystkich słowackich województwach, poza bratysławskim.
Peter Pellegrini nie jest charyzmatyczną czy w jakiś sposób super-wyrazistą postacią, która swoim blaskiem przyćmiewa innych polityków w tym kraju. Podobnie jak jego pokonany rywal (w końcu dyplomata) jest na swój sposób przyzwoitym „szarakiem”. Więc politycznych fajerwerków raczej nie należy się spodziewać. Dotychczasowy szef partii HLAS bywa określany jako „umiarkowana wersja Fica”, czyli socjaldemokrata i patriota słowacki, tyle, że w wydaniu soft. Być właśnie te cechy to dobra rekomendacja na fotel prezydencki. Słowacka głowa państwa zgodnie z konstytucją nie jest zbyt mocną postacią na scenie realnej polityki. Wyborcy po drugiej stronie Tatr dali do zrozumienia, że wolą spokój od politycznej walki na szczytach władzy.
Zostaw komentarz