Dzień Dobry,
Miałem przerwę z powodów osobistych i zdrowotnych. Będzie mnie mniej na FB, ale nie znikam. Dziękuję za zainteresowanie tym, którzy pytali co się ze mną stało i przepraszam za to, że nie odpowiadałem, ale tak musiało być. Muszę się teraz jednak więcej zająć sobą i rodziną niż polityką.
Co do tej ostatniej – jak patrzę na rozwój wypadków, to czuję narastające osłabienie. Jest niedobrze. Stoję na stanowisku, że jedynie wygrana Trumpa w USA może odmienić niekorzystny rozwój wypadków. W jakimś sensie wszystko, co obserwujemy jest wynikiem haniebnie słabej i destrukcyjnej polityki administracji Bidena – polityki, która przyniosła wzmocnienie Rosji, Niemiec, Chin i Iranu w chwili, kiedy kraje te były de facto wciąż na tyle słabe, że przejęcie przez nie inicjatywy strategicznej było trudne do pomyślenia. Ale właśnie tak się stało. Obecnie to już nie USA kształtują ład międzynarodowy – one jedynie ociężale reagują na rozwój wypadków. Reagują zarazem nieadekwatnie do nowej sytuacji pozostając związane śmiertelnym paradygmatem lewicowych aspiracji swoich elit i źle pojętego republikanizmu, który uczynił z rządów prawicy niebezpieczną aberrację a z każdego konserwatyzmu – faszyzm.
Szczerze mówiąc – wiem, że wiele razy wieszczono „śmierć Zachodu”, ale chyba jeszcze nie było w historii tak, że zasadnicza większość elit opiniotwórczych po stronie liberalnej właściwie tej „śmierci Zachodu” by sobie życzyła a tak właśnie jest teraz. Wizja „Nowego Wspaniałego Świata”, jaki malują lewicujące elity liberalne opiera się na zdjęciu nieomal wszystkich hamulców, wszystkich głębokich podstaw homeostazy społecznej w imię jakiegoś kosmicznego uniwersalizmu. Uniwersalizm ten – co po wielokroć zostało udowodnione – wysadza z ram poczucie więzi społecznej prowadząc do radykalnej polaryzacji. Uniwersalizm ten był niestety również wspierany przez część środowisk prawicowych, tzw. „neokonserwatystów”. Byli oni gotowi lekceważyć interes społeczny w imię źle rozumianej wolności gospodarczej – przede wszystkim wolności wielkich korporacji do niczym nieograniczonej „globalizacji” i niespotykanego wcześniej rozwarstwienia dochodów. W zasadzie – poza kilkoma postulatami „obyczajowymi” polityki prowadzone przez neokonserwatystów niewiele różniły się od polityk neoliberalnych zapoczątkowanych przez Tony Blaira i Billa Clintona.
W efekcie – przez kilka pokoleń utworzyła się sytuacja, w której akademickie elity intelektualne Zachodu podążały w stronę międzynarodowego socjalizmu i dominacji uniwersalistycznej etyki nad polityką, kontestując wszystkie działania, które nie mieszcząc się w tych ramach są jednak konieczne i wynikają z interesu politycznego. Efektem – kretyńskie polityki ciągłych „resetów” i „nowych otwarć” z reżimami, które czuły się niekomfortowo w zdominowanym przez USA świecie. Najbardziej chyba jaskrawym przykładem szkodliwości takiego nastawienia było dopuszczenie do przejęcia władzy nad Jemenem przez proirańskich Houtis. Amerykanie mieli wszelkie możliwości zapobieżenia takiej sytuacji a jednak świadomie do niej doprowadzili, gdyż demokratyczna administracja uległa głosom przeróżnych „prawnoczłowieczych” ośrodków wpływu – konsekwencje możemy niestety cały czas obserwować.
Te konsekwencje, są jednak dużo szersze i sprowadzają się do strukturalnej słabości Zachodu. Jej częścią jest także niemożność rozstrzygającego wygrywania wojen w realiach totalnej dominacji prawnoczłowieczej ideologii. Jeśli bowiem maksymalnym celem wojny ma być „przywrócenie demokracji” – nawet tam, gdzie większość społeczeństwa ma zdecydowanie wrogie wobec Zachodu nastawienie – tam o wygraniu wojny nie może być mowy. W Jemenie porozumienie „pokojowe” podpisane z Houtis w wyniku zaprzestania przez USA wsparcia militarnego dla legalnych władz w Sanie przyniosło jedynie okrzepnięcie islamskich radykałów i stworzyło im możliwości do obecnych działań paraliżujących ruch handlowy na Morzu Czerwonym.
Przeciwnicy Zachodu nie mają takich zahamowań i bezwzględnie realizują swoje plany. Polityka Rosji na Ukrainie czy polityka Chin wobec Tybetańczyków czy Ujgurów są wymownymi przykładami. Są to polityki okrutne, ale skuteczne, bo prowadzące do trwałych zmian demograficznych radykalnie zmieniających sytuację w objętych konfliktami obszarach. Rosjanie zapewno śmieją się czambuł, kiedy słyszą różne płynące z Zachodu głosy wzywające do przeprowadzenia na Krymie plebiscytu, który miałby przesądzić o przynależności półwyspu do Rosji lub Ukrainy. Możemy być pewni, że każdy plebiscyt ogłoszony teraz Rosjanie wygraliby w cuglach – etnicznych Ukraińców już bowiem na Krymie nie ma – jeśli w ogóle żyją, to zesłani do jakichś dziur gdzieś na Syberii.
W niczym nie przeszkadza to jednak propalestyńskim studentom wiecującym na amerykańskich i europejskich uniwersytetach wobec wojny Izraela z Hamasem występować z radykalnymi marksistowskimi hasłami, które w obaleniu Izraela i USA widzą nadzieję na powrót sprawiedliwości na świecie. Oni tymi protestami wyrażają jedynie nastawienie elit, którym nie wypada mówić tego bezpośrednio, ale które są bezpośrednio zaangażowane w polityczne i finansowe wspieranie takich postulatów i stojących za nimi organizacji.
Stoję zatem na stanowisku, że tym, co odróżnia obecną sytuację Zachodu od wcześniejszych jest właśnie to wszechobecne nastawienie elit, które zadurzone w uniwersalistycznych postulatach bez wahania godzą się na wewnętrzny rozkład własnych społeczeństw i pełną „dekonstrukcję” kultury, tracąc raz po raz instynkt samozachowawczy a za wszelkie wynikające z tego problemy obarczają winą rzekomych „faszystów” komplikujących im kolejny wspaniały plan.
A Polska? Sytuacja w Polsce jest pochodną słabości USA. Brak sukcesów amerykańskiej administracji przekłada się wzmocnienie pozycji najsilniejszych państw europejskich – Niemiec i Francji a obecny rząd koalicyjny jest prostą eksponentą ich interesów. Brutalnie wprowadzane są wszystkie polityki „antysuwerennościowe”, których jedyną rolą jest ostatecznie umocowanie Polski na pozycji klienta Berlina i Paryża. Dzieje się to za zgodą obecnej amerykańskiej administracji, która nie znajduje już sił i środków na utrzymanie dotychczasowej pozycji USA w Europie i prowadzi, co przyznał ostatnio wprost Elbridge Colby, politykę „stawiana na Niemcy”.
Wcale się nie zdziwię, jeśli dożyjemy delegalizacji PiS czy innych formacji prawicowych w Polsce. Nasza prawica popełniła wiele błędów, które dziś owocują tym, że zmierzamy wprost w stronę zamachu konstytucyjnego, czyli pełnego ignorowania urzędu Prezydenta przy podejmowaniu przez rząd decyzji leżących w zakresie jego kompetencji czy kontrasygnaty. Niebawem się z resztą okaże – jeśli rząd „oleje” sprzeciw Andrzeja Dudy wobec decyzji o powołaniu Jacka Najdera na nowego ambasadora Polski przy NATO a zostanie on, pomimo tego sprzeciwu, przyjęty jako ambasador przez władze Paktu, to będziemy mieli pełną jasność. Afera wokół „Funduszu Sprawiedliwości” jest tu jak woda na młyn liberałów. Zawsze mówiłem, że Zbigniew Ziobro jest problemem i będzie problemem prawicy. Jego ciężka choroba pozwala mi mu szczerze współczuć, ale nie zmienia oceny politycznej. Cena za utrzymanie prawicowej koalicji jaką PiS dziś płaci za działania prowadzonego przez kolalicjanta resortu jest ogromna.
Zapewne zapłaci ją prezes NBP Adam Glapiński, który stanie pod zupełnie dętymi zarzutami przed Trybunałem Stanu, ale obecna większość ma korzystną dla siebie atmosferę społeczną, która pozwoli jej na uwalenie jego prezesury. Otworzy to drogę do przyjęcia przez Polskę Euro, co będzie domknięciem naszej pozycji międzynarodowej jako kraju w pełni zależnego. Bruksela będzie miała wówczas tak potężne lewary, że żadna władza w Polsce nie będzie już mogła jej w niczym „podskoczyć” – co widzimy na przykładzie Włoch.
Zabawne, że próżno szukać w dziennikach głównego nurtu wiadomości o ostatniej wypowiedzi premiera Francji Gabriela Attali, który wprost przyznał, że „wreszcie udało się zmusić kraje wschodnie do przyjęcia paktu migracyjnego i odtąd francuskie miasta nie będą musiały przyjmować imigrantów, bo przyjmować ich się będzie tam a jeśli nie, to państwa te będą płacić horrendalne kary”. Media te są za to pełne kolejnych oskarżeń o „prorosyjskość” kierowanych pod adresem prawicy. Ich twarzą stał się szemrany generał Pytel, z którego robi się jakiegoś bohatera. Realia są kompletnie nieważne. Istotą posądzeń jest bowiem przede wszystkim krytyczne nastawienie prawicy wobec „postępu”. Skoro jest „antypostępowa”, to jest „antyzachodnia” a skoro jest „antyzachodnia”, to jest „prorosyjska” – oczywista oczywistość… Wszelka krytyka „liberalnej demokracji” jest w takich ramach „prorosyjska” i jest to argumentacja trafiająca do liberalno-lewicowego elektoratu. Niszczenie prawicy w Polsce dopiero się zaczęło i to właśnie ten proces będzie determinował polską politykę przez przynajmniej najbliższy rok. Cała reszta będzie implementacją napisanych w Berlinie i Paryżu instrukcji. Ten rząd nie ma innych pomysłów na Polskę.
Już dosłownie za kilka dni wybory do Europarlamentu. Życzę prawicy jak najlepiej, ale obawiam się o wynik. Prawica w Polsce jest dziś na tarczy a nie z tarczą i nie bardzo widać, żeby umiała sobie z problemami poradzić. Chociaż szemrają przedsiębiorcy, szemają rolnicy i jest spore grono niezadowolonych z obranego przez Polskę kursu – prawica nie umie z tego skorzystać. Jest wyalienowana i zepchnięta do narożnika. Zaś druga strona przełknie wszelkie niedogodności, byle raz na zawsze uporać się z „Ciemnogrodem”.
Zostaw komentarz