Podobnie jak sektor bankowy również sektor wielkich sieci handlowych z wielką obawą oczekuje wyników jesiennych wyborówparlamentarnych czyli dojścia PiS i Ruchu Kukiza do władzy i opodatkowania ich działalności, bo – jak dotąd – unikały płacenia publicznych danin i przez lata wypompowywały grube miliardy na zachód. Zarówno PIS jak i Paweł Kukiz wyraźnie podkreślają, że według ich oceny należy opodatkować wielkie koncerny zarówno bankowe jak również handlowe, wyrównać szanse z małymi przedsiębiorcami i uszczelnić granice odnośnie wyprowadzania dużej ilości kapitału z Polski.

Paweł Kukiz niejednokrotnie podkreślał, że w tych mechanizmach istnieją potężne rezerwy finansowe, które powinny być zgodnie  z logiką i prawem zatrzymane w kraju dla urealnienia prowadzonej działalności gospodarczej oraz ukrócenia „grabieży Polski” przez wielkie lobby zagraniczne. Poprzez wprowadzenie takich mechanizmów zakończyłby się wieloletni proces okradania kraju i traktowania Polaków jak „pańszczyźnianych chłopów” i państwa trzeciego świata.

Jak wynika z wyliczeń, w 2014 roku zysk netto polskiego sektora bankowego wyniósł 16,23 mld złi był aż o 7 proc. wyższy niż rok wcześniej. Bankowe lobby w obliczu dojścia Kukiza i PIS do władzy zwiera szyki i rozpoczyna agitację mającą na celu zniechęcenie społeczeństwa do głosowania na zjednoczoną prawicę czy reprezentantów Pawła Kukiza. Zachowanie struktur banksterskich potwierdza jedynie ich silne obawy przed „uszkodzeniem” na jesieni wieloletniego systemu „drenażu z Polski kapitału” do krajów zachodnich, jak Francja czy Niemcy, które poprzez dobrze przemyślane mechanizmy wspierane działaniami struktur unijnych stworzyły z europejskich krajów satelickich swoje stałe źródło dochodu sprzedając produkty o niskiej wartości i często zawyżonej cenie; kredyty w Polsce są jednymi z najdroższych w Europie dzięki zmowie banksterskiej a produkty w sieciach handlowych nawet te chińskie są niższej kategorii co kilkakrotnie potwierdziło się na przykładzie porównawczym Tesco w Wielkiej Brytanii i Polsce.

Podobnie sprawa ma się z wielkimi sieciami handlowymi, które w Polsce podatków de facto nie płacą. Propozycja forsowana przez PIS i Pawła Kukiza obejmuje objęcie sklepów wielkopowierzchniowych podatkiem obrotowym. A Paweł Kukiz poszedł o krok dalej i zamierza obłożyć te sklepy w centrach dużych miast wysokim podatkiem katastralnym aby wyprowadzić je na obrzeża udostępniając miejsce rodzinnym firmom.

– Podatek obrotowy, którego wprowadzenia możemy się spodziewać od 2017 roku, będzie miał na pewno negatywny wpływ na wyniki dużych sieci handlowych, detalicznych i franczyzowych – mówi  Marek Czachor, analityk Erste Securities.

Wielkie sieci handlowe już straszą, że część kosztów nowego podatku zostanie przerzucona na klientów. Oczywiście jest to wierutnym kłamstwem. Po pierwsze ceny niektórych produktów wcale nie są niższe niż w Niemczech czy Francji, po drugie konkurencja pomiędzy sieciami sprawi, że ceny nie wzrosną. Czyli krótko pisząc chodzi o grube miliardy wypompowywane z Polski na konta zachodnie i w rajach podatkowych.

– Spółki będą szukały jakiejś możliwości ucieczki przed podatkiem. Zarówno Paweł Kukiz jak i PIS podkreślają, że dzisiaj mamy szereg mechanizmów, które zabezpieczą interesy obywateli przed zakusami przerzucenia na nich kosztów opodatkowania.  Z drugiej strony zawsze istnieje również możliwość, że jedna czy druga sieć handlowa może wyjść z Polski. Polska przy tak dużym potencjale nabywczym oraz wysoko rozwiniętej skali produkcji spokojnie poradzi sobie ze sprzedażą własnych „czystych” produktów. Towaru nam nie zabraknie!

„Solidarność” działająca w Jeronimo Martins Polska (właściciel sieci Biedronka) zwraca uwagę, że obecnie sieć płaci jedynie 0.5% należnego podatku i nie zapewnia odpowiednich wynagrodzeń oraz nie zatrudnia wystarczającej liczby osób w sklepach i centrach dystrybucyjnych. Krótko mówiąc nadal jesteśmy traktowani jak kraj trzeciej kategorii pod wieloma względami: najniższych płac przy żądaniach niemieckiego parlamentu o stawki minimalne dla kierowców /8 Euro/, najgorszych warunków pracy, najgorszej jakości produktów importowanych do kraju, lichwiarskich kredytów mieszkaniowych i wielkiego „raka” toczącego polski system finansowy pod egidą aktualnej ekipy rządzącej z Donaldem Tuskiem na czele.

Platforma Obywatelska przez 8 lat nie potrafiła … ba, nie chciała dokonać zmian aby poprawić jakość życia najbiedniejszych Polaków i zatrzymać „drenaż” Polski. Obecnie PO również ma zastępcze tematy: in vitro wzbudzające wiele emocji społecznych, związki partnerskie i ostatni HIT sezonu wyborczego – DOPALACZE!!!

Jedno jest pewne. Od tych zastępczych tematów nasze życie ogólne się nie poprawi.

W dobie szeregu tak istotnych zmian, których wprowadzenie zapowiadają dwie najpoważniejsze siły liczące się w kampanii wyborczej  czyli Ruch Kukiza i PIS nachodzi refleksja dotycząca szczególnego okresu w jakim znalazła się Polska. Otóż w zależności jakie będą wyniki dwóch zbliżających dat, czyli Referendum JOW i wybory parlamentarne zależy przyszłość szczególnie gospodarcza Polski. Proszę pamiętać, że właśnie lada moment uruchomione zostaną ostatnie największe programy pomocowe UE. To od rządu, który właśnie będziemy wybierać na jesieni zależeć będzie w dużej mierze sposób ich wykorzystania, inaczej mówić skala zmarnowania i grabieży. Później czyli po 2020 roku przyjdzie nam wyłącznie płacić przez wiele lat do kasy unijnej. Tylko z czego jeśli nadal pozwolimy się okradać i nie zmienimy zasad działania w Europie. Pozostaniemy na dziesiątki lat niewolnikami nowoczesnej Europy, nie w swoim już kraju.

Bo jaka jest różnica pomiędzy niewolnictwem fizycznym a ekonomicznym, które dotyka Polskę od długiego czasu? Tylko jedna – Polacy mają możliwość emigracji. Czy to nie jest właśnie nowoczesne niewolnictwo? Jeśli na jesieni wybierzemy źle to już przez długi czas nie podniesiemy się z kolan.

Autor Widmo / GłosGminny.pl