Wybuch wojny na Ukrainie w 2022 r. doprowadził do załamania globalnego ładu geopolitycznego. Przywódcy Rosji wykorzystując naiwność i strukturalne słabości świata Zachodu podjęli w lutym 2022 r. ostateczną decyzję o całkowitej likwidacji państwa Ukraińskiego oraz całkowitej rewizji ładu bezpieczeństwa w Europie. Żądając jednocześnie od Stanów Zjednoczonych w miesiącach poprzedzających trwający konflikt ustępstwa strategiczne względem Europy Środkowo-Wschodniej, a w szczególności Krajów Bałtyckich, Polski oraz Rumunii. Putin w swoim orędziu do narodu rosyjskiego z wczesnych godzin 24 lutego 2022 r. zażądał wycofania się żołnierzy i sprzętu NATO, w tym przede wszystkim Stanów Zjednoczonych ze Wschodniej Flanki NATO wraz z całą infrastrukturą oraz ostrzegał przed ingerencją Zachodu w konflikt rosyjsko-ukraiński. Jak wiemy doskonale plany Putina całkowicie się załamały. Kijów nie został ostatecznie zdobyty, a Ukraina w ciągu kolejnych następnych dwóch lat zdołała odbić terytoria zajęte przez Rosję po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę m.in. Obwód Charkowski oraz przede wszystkim jedyne miasto – stolicę Obwodu Chersońskiego – Chersoń w 2023 r. Natomiast kontrofensywa wojsk ukraińskich na Południu całkowicie załamała się i od tamtej pory nie są już podejmowane żadne działania ofensywne wojsk ukraińskich na południowym froncie. Natomiast w ciągu kolejnych miesięcy aż do dziś upadały miasta w Obwodzie Donieckim. Rosja pomimo gigantycznych strat jest na dobrej drodze do uzyskania zwycięstwa w trwającej od 2014 r. bitwie o Donieck. Aktualny etap wojny na Ukrainie to nic innego niż „maszynka do mielenia mięsa” przypominająca niezwykle krwawe bitwy na polach I Wojny Światowej w Belgii w szczególności Flandrii, Francji, czy też słynną bitwę stoczoną na Półwyspie Gallipoli (w Turcji nazywana: bitwą o Çanakkale, której ostatecznym celem miało być zdobycie Istambułu, odblokowanie Cieśnin Tureckich w celu umożliwienia udzielania Rosji pomocy drogą morską przez mocarstwa Ententy oraz wycofanie się Turcji z wojny. Jak wiemy ta operacja zakończyła się klęską). Latem br. Kijów podjął bezprecedensową decyzję nie informując jednocześnie swoich zachodnich sojuszników o przeprowadzeniu operacji lądowej na terytorium Rosji. W sierpniu 2024 r. wojska ukraińskie przeprowadziły atak na Obwód Kurski, który został częściowo przez Ukraińców opanowany i zajęte obszary są utrzymywane przez Kijów do dziś pomimo rosyjskich wysiłków mających na celu wyparcie Ukraińców z tego obszaru. Jednak operacja ta nie zatrzymała Rosjan w Donbasie, który jest stopniowo zdobywany przez Moskwę. Wojna nie zostanie zakończona na gruncie militarnych tj. na polach bitew, lecz przy stołach dyplomatycznych. Warto jednocześnie podkreślić z całą mocą – nie będzie to pokój stały i trwały, lecz hybrydowy bardzo podobny do tego, który nastał w 2014 r. w wyniku Porozumień Mińskich. Zarówno Kijów, jak i Moskwa nie są w stanie zrealizować swoich celów podczas tej wojny. Kijów nie ma wystarczająco sił, środków i zasobów na to, aby mógł odzyskać kontrolę nad całym swoim terytorium. Moskwa nie jest natomiast w stanie opanować całego terytorium Ukrainy jak początkowo to planowała i właśnie dlatego podjęta została decyzja o przeprowadzeniu ataku na Kijów. Co więcej, Kijów jest uzależniony od pomocy państw ze strony Państw Europy Zachodniej oraz przede wszystkim Stanów Zjednoczonych w których kampania prezydencka wchodzi w fazę ostatecznej rozgrywki. Bez pomocy ze strony Zachodu Kijów nie będzie mógł się skutecznie obronić, a należy to podkreślić, że sytuacja społeczna w wielu krajach Europy Zachodniej znacząco się zmieniła od momentu rozpoczęcia wojny. W szczególności w Niemczech w których opinia publiczna jest coraz bardziej sceptyczna do kontynuowania polityki udzielania pomocy Kijowowi. Jednocześnie Berlin nie tak dawno temu podjął decyzję o zakończeniu udzielania Ukrainie dalszego wsparcia w sierpniu 2024 r. Co istotne, w Niemczech rośnie poparcie społeczne dla prawicowej partii Alternative fur Deutschlad (AfD), która negatywnie odnosi się do kontynuowania polityki wsparcia wysiłku militarnego Ukrainy oraz opowiada się za zakończeniem konfliktu, a także powrotu do współpracy z Rosją, która w perspektywy interesu geopolitycznego Niemiec jest ważnym państwem. W szczególności na polu współpracy energetycznej, która pomimo sankcji nadal jest kontynuowana, lecz za pomocą pośredników, którzy pozwalają omijać sankcje. Sam Kijów już po rozpoczęciu wojny o czym także pisałem nie tak dawno temu, przekazywał niezbite dowody kontynuowania współpracy przez niemieckie koncerny przemysłowe z Rosją. Ponadto, Kanclerz Niemiec Olaf Scholz wielokrotnie także nie pozwalał Kijowowi używania pocisków dalekiego zasięgu do atakowania celów znajdujących się na terytorium Rosji. Podobne stanowisko wyrażały przez długi – strategiczny okres wojny poszczególne państwa, takie jak: Stany Zjednoczone, Francja oraz Wielka Brytania. Warto dodać, że ta polityka była realizowana w obawie przed potencjalną eskalacją konfliktu do którego co ważne nie są przygotowane państwa Europy Zachodniej, a także Stany Zjednoczone, które nie chcą eskalacji wojny, gdyż to de facto doprowadziłoby do tego, że w pewnym momencie do wojny musiałby się włączyć Waszyngton. Warto jednocześnie podkreślić, że bez zniszczenia kompleksu przemysłu wojennego Kijów nigdy nie wygra tej wojny. Państwa Europy Zachodniej swoją polityką de facto odebrały Kijowowi zwycięstwo w obawie przed eskalacją konfliktu i potencjalnym wybuchem wojny jądrowej, która mogłaby przyjąć taki obród, gdyby Rosja zdecydowała się na krok ostateczny tj. przeprowadzenie ataku jądrowego na Ukrainie, co według szefa CIA i MI6 było bardzo blisko jesienią 2022 r.

Wojna na Ukrainie nie ma tylko i wyłącznie charakteru regionalnego i nie dotyczy tylko i wyłącznie Rosji i Ukrainy, ale ma przede wszystkim wymiar globalny, gdyż rezonuje na inne regiony czego dobitnym przykładem jest Bliski Wschód oraz prawdopodobnie za chwilę Półwysep Koreański i Indo-Pacyfik. Wojna na Ukrainie jak już to podkreślałem i powtórzę po raz kolejny zniszczyła ład światowy i doprowadziła do wybuchu polityczno-militarnej rozgrywki o ukształtowanie nowej globalnej rzeczywistości geopolitycznej. W tej wojnie coraz większą rolę odgrywać zaczynają mocarstwa pozaeuropejskie, takie jak Iran oraz Chiny, które są de facto sojusznikami Moskwy. Zarówno Pekin, który dostarcza Rosji niezbędną technologie oraz produkty podwójnego użytku cywilnego i militarnego niezbędnego dla rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. Teheran natomiast dostarcza Rosji drony oraz rakiety balistyczne. Warto podkreślić, że Chiny chcą de facto rosyjskiego zwycięstwa także z powodu często pomijanego w dyskusjach powodu wybuchu tej wojny – ukraińskich surowców rzadkich, takich jak Lit, który jest niezbędny dla przemysłu energetycznego i technologicznego. Ukraina ma jedne z największych w Europie zasobów metali rzadkich, które w większości znajdują się w regionach położonych po wschodniej stronie Dniepru, a najściślej precyzując w zagłębiu/odwodzie doniecko-ługańskim. Obecnie szacuje się, że złoża mogą nawet wynosić ok. 5 mln ton litu. Oprócz tego, jak donosiła Ukraińska Służba Geologiczna, Ukraina posiada także duże zasoby kobaltu, tytanu i pierwiastków ziem rzadkich o wartości około 7 mld euro. Natomiast wszystkie metale rzadkie, jakie znajdują się na terytorium Ukrainy mogą mieć wartość nawet 11,5 bln. Dolarów. Właśnie z tego powodu Rosja nieugięcie dąży do całkowitego zdobycia Donbasu i całej Ukrainy Wschodniej po to, aby zabezpieczyć w przyszłości te terytorium i zasoby surowców naturalnych, które znajdują się w tym regionie. Zdobycie tego obszaru pozwoli bowiem Rosji wykorzystać te zasoby w czym z pewnością pomoże Pekin i tym jest także zainteresowany z uwagi na rywalizację przemysłowo-technologiczną Pekinu i Waszyngtonu. Dlatego Pekin wspiera wysiłki militarne Rosji i co najważniejsze nie zamierza blokować swojego satelitę – Koreę Północną na drodze do wejścia do tej wojny. Warto przy okazji podkreślić, że Rosja oprócz intensyfikacji relacji z Pekinem i Teheranem odnowiła „stare” kontakty z Koreą Północną (kraj ten powstał w 1945 r. dzięki Stalinowi i gen. Sztykowowi) z uwagi na potrzebę pozyskania wsparcia militarnego (głównie amunicji poradzieckiej znajdującej się nadal wyposażeniu wojsk Korei Północnej). Korea Północna w ostatnich tygodniach i dniach zaczęła wysyłać do Rosji, a docelowo na Ukrainę swoich żołnierzy, co jest niewątpliwie bardzo istotnym sygnałem eskalacji konfliktu i bardzo możliwych jego reperkusjach na Półwyspie Koreańskim na którym narastają napięcia między Północą a Południem. Kim Dzong Un wezwał 15 stycznia br. w przemówieniu przed Najwyższym Zgromadzeniem Ludowym do uznania Korei Płd. w konstytucji za „głównego wroga” i usunięcia z ustawy zasadniczej niektórych terminów, takich jak „pokojowe zjednoczenie”. Ponadto, w ostatnich dniach dochodziło do szeregu napięć, a nawet agresywnych działań ze strony Północy, które przejawiały się m.in. wysadzeniem w powietrze 60-metrowych odcinków dwóch par pasów jezdni i linii kolejowych; tj. szlaków wzdłuż linii Gyeongui, łączącej miasto Paju na Południu z Kaesong na Północy oraz linii Donghae, biegnącej wzdłuż wschodniego wybrzeża półwyspu. Korea Północna wysyłając swoich żołnierzy na Ukrainę musi mieć ciche poparcie ze strony Pekinu, gdyż to państwo jest praktycznie chińskim satelitą, który wspiera Pjongjang ekonomicznie, militarnie i politycznie. Natomiast Korea Południowa to jeden z głównych sojuszników Stanów Zjednoczonych na Pacyfiku zaraz po, a może nawet przed Japonią z uwagi na bliską odległość do Chin. Pjongjang uznając „Południe” w swojej nowej wersji konstytucji za „państwo wrogie” wyraźnie przedstawia swoje polityczne intencje względem Południa. Decyzja o wsparciu Rosji przez Koreę Południową to jak już wcześniej pisałem bardzo wyraźny sygnał eskalacyjny, gdyż oznacza on oficjalne włączenie się głównego sojusznika Pekinu do wojny w Europie. W tle tego wszystkiego należy pamiętać o narastających napięciach pomiędzy Iranem a Izraelem, a właściwie trwającej wojnie między Jerozolimą a Irańskimi „proxy” w regionie Bliskiego Wschodu. Nie tak dawno temu wizytę w Teheranie złożył również Siergiej Szoju – Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego FR, która oznacza coraz większe zacieśnianie więzi sojuszniczych między Rosją a Iranem.
W Stanach Zjednoczonych trwa aktualnie kampania prezydencka, która zakończy się za niespełna 2 tygodnie. Jej wynik rozstrzygnie nie tylko dalszą przyszłość Stanów Zjednoczonych, ale wpłynie także na losy świata, gdyż od tego kto wygra wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych będzie zależał ostatecznie los wojny na Ukrainie. W mojej ocenie Ukraina będzie musiała się pogodzić ze stratą części swojego terytorium, które nie będzie wstanie odzyskać z uwagi a ograniczone zasoby militarne, ekonomiczne, a także coraz bardziej demograficzne. Warto podkreślić, że od momentu rozpoczęcia wojny na Ukrainie państwo to opuściło jak się szacuje nawet 10 mln obywateli. Nie wiemy także ile de facto Ukraina straciła swoich obywateli na polach bitew i w wyniku działań rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Rzeczywisty rozmiar tragedii tego narodu poznamy podczas powojennego spisu ludności, którego wyniki mogą przerazić prawdopodobnie wielu z nas tym bardziej, że Rosja już od samego początku swoich działań podjęła kroki z celu całkowitej eliminacji narodu ukraińskiego i przede wszystkim zniszczenia tożsamości ukraińskiej, co z kolei wpisuje się w cały mechanizm zbrodniczych działań i decyzji realizowanych przez Kreml od 2022, a de facto od 2014 r. Przez długie lata po wojnie wiele terenów nie będzie nadawało się do życia, tysiące wiosek i miast zniknęło bezpowrotnie, a powodzenie Rosji w Donbasie odbierze Ukrainie strategiczne pod względem ekonomicznym tereny, co wpłynie na całą ukraińską gospodarkę, która straciła miliardy dolarów po zajęciu przez Rosję Południowej Ukrainy z takimi miastami jak Mariupol włącznie oraz tysiące hektarów ziemi. Oznacza to, że po zakończeniu obecnej wojny i nastaniu „hybrydowego pokoju” Ukraina będzie uzależniona od Zachodu. Na dodatek sam Kijów nie rozwiązał gigantycznego problemu jakim jest powszechna korupcja, która niszczy to państwo od wewnątrz.
Prezydent Ukrainy zdając sobie sprawę z obecnej sytuacji podjął się kolejnej misji pokojowej na Zachodzie przedstawiając w głównych europejskich stolicach swój plan pokojowy. Plan ten składa się z następujących punktów:
1. Członkostwo Ukrainy w NATO
2. Wzmocnienie obrony Ukrainy
3. Odstraszanie strategiczne bez broni jądrowej
4. Gospodarcza presja na Rosję
5. Ukraińska armia jako gwarancja bezpieczeństwa w Europie
Oprócz tego, według doniesień medialnych istnieją także dwa tajne aneksy do tego planu, które zostały jedynie przedstawione Stanom Zjednoczonym, w tym dwojgu ubiegającym się o funkcje Prezydenta USA kandydatom, Wielkiej Brytanii, Francji oraz Niemiec. My – Polska nie zostaliśmy jak wynika z doniesień medialnych poinformowani o zawartości tych dwóch aneksów. Co ważne, nie zostaliśmy także zaproszeni do przedwczorajszych rozmów przywódców Zachodu w Berlinie z udziałem odchodzącego Prezydenta Stanów Zjednoczonych podczas którego omawiano możliwość zakończenia wojny na Ukrainie oraz sytuację na Bliskim Wschodzie. Według doniesień medialnych przedmiotem rozmów nie była sytuacja na Zachodnim Pacyfiku i dyskusja nad sytuacją dotyczącą Tajwanu i Chin, które w ostatnich tygodniach przeprowadziły kolejne manewry swojej floty, której celem było przeprowadzenie blokady wyspy. Ponadto, z komunikatów nie wynika także to, czy podejmowano rozmowy na temat narastających napięć na Półwyspie Koreańskim. Nie wiadomo także, czy zachodnie państwa na czele z samymi Stanami Zjednoczonymi poparły
„Plan Zwycięstwa” Zełeńskiego, który parę dni temu zszokował opinię publiczną tym, że „albo Ukraina będzie w NATO albo odbuduje potencjał jądrowy w kilka tygodni”. Jest to oczywiście element politycznego szantażu i granie kartą eskalacji konfliktu, którego Zachód nie chce bo nie jest do eskalacji przygotowany wystarczająco ani nie ma politycznej ochoty bezpośrednio włączyć się w konflikt na Ukrainie, co wyraźnie podkreślał szereg decyzji krytykujących Ukrainę za dokonywanie ataków na terytorium Rosji, odrzucenia koncepcji stworzenia strefy zakazu lotów na Ukrainą w 2022 r., odrzucenia koncepcji wspólnego zestrzeliwania rakiet nad Ukrainą, odmowy Kijowowi używania pocisków dalekiego zasięgu w celu dokonywania ataków na terytorium Federacji Rosyjskiej oraz aż do jesieni 2022 r. odmowy udzielenia pomocy militarnej Kijowowi poprzez dostarczanie Ukrainie ciężkiego sprzętu pancernego, a w kolejnych latach przekazywanie ilości niepozwalających stworzyć przewagi nad Rosją na polu bitwy. W konsekwencji pomoc dostarczana Ukrainie pozwala jej przetrwać, ale nie zwyciężyć i to się nie zmieni pomimo oficjalnej deklaracji kontynuacji wsparcia ze strony Rady Europejskiej i państw UE podczas ostatniego szczytu w Brukseli jaki miał miejsce 17 października 2024 r.
Niemcy w odniesieniu do Ukrainy grają w grę, której celem jest doprowadzenie do podziału Polski i Ukrainy, co ma obecnie miejsce. Pomimo tego, że to dzięki Polsce, która w pierwszych dniach wojny udzieliła jej strukturalnego wsparcia, stworzyła hub pomocy, przyjęła ponad 2 miliony ukraińskich obywateli, przekazała ze swoich zasobów (z linii) militarnych ciężki sprzęt, który liczył ponad 400 czołgów różnego typu oraz wiele innych rodzajów broni, NBP ratował kurs Hrywny także itd. Itd. Stosunki z Ukrainą znacząco się pogorszyły, a Kijów zamiast Warszawy wybiera Berlin jako swojego głównego sojusznika na którego liczy w Europie. Jeśli Kijów będzie podążał w tę stronę, to może się głęboko pomylić tak jak w 2014 r., gdy zgadzał się na stanowisko i propozycje składane przez Niemcy. Warto podkreślić, że zapowiadany szumnie w 2022 r. nowy traktat polsko-ukraiński utkwił w martwym punkcie tak jak rozwiązanie jednego z kluczowych tematów dla nas, jakimi są ekshumacje na Wołyniu i pochówek ofiar tej zbrodni. Sprawa ta ma wymiar niewątpliwie symboliczny i historyczny, ale jest on bardzo ważny z powodu tego, że ta nierozwiązana do dziś sprawa budzi w polskim narodzie poczucie goryczy i krzywdy oraz przede wszystkim brak zrozumienia dla upartej postawy Kijowa, który najwyraźniej obawia się tego tematu. Jednak bez tego szanse na dobre relacje polsko-ukraińskie i strategiczny sojusz regionalny zostaną po raz kolejny w historii zaprzepaszczone ku uciesze rzecz jasna Moskwy, a także Berlina dla którego silny sojusz ukraińsko-polski oparty na silnych fundamentach geopolitycznych stanowiłby zagrożenie. Kijów także najwyraźniej zdaje sobie sprawę ze strukturalnej słabości Polski, która oprócz zaoferowania kontynuacji wsparcia logistycznego i politycznego nie jest podmiotem wystarczająco silnym, aby móc wpływać na politykę europejską, a tym bardziej na zakończenie wojny na Ukrainie. Polska nie ma także zdolności do tego, aby ten konflikt zakończyć, a w perspektywie elit politycznych na Ukrainie może nawet podprogowo uważać, że zakończenie konfliktu na Ukrainie byłoby sprzeczne z interesem Polski. Tak mogą myśleć przywódcy ukraińscy, którzy nasz kraj przestali poważnie traktować, co wprost wynika z tego, że nas nie ma przy rozmowach na temat scenariuszy zakończenia tej wojny. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż sami się izolujemy tocząc w Polsce quasi polityczną wojnę domową, która osłabia nasze państwo wewnętrznie podobnie jak miało to miejsce w XVIII wieku. Wówczas skutkowało to w niedługim czasie rozbiorami, które doprowadziły do tego, że na ponad 2 wieki zniknęliśmy z map politycznych Europy. To co Niemcy chcą osiągnąć poprzez doprowadzenie podziału na linii Warszawa – Kijów, to zrealizowanie koncepcji Miteeleuropy w nowym wydaniu w którym Polska stanowi jedynie rolę kraju tranzytowego będącego jednocześnie regionem zbytu niemieckich towarów i krajem dostarczającym niemieckiej i zachodnio-europejskiej gospodarce taniej siły roboczej. Jednak aby osłabienie naszego kraju było skuteczne potrzebne jest również doprowadzenie do głębokich zmian społecznych, które będą możliwe za sprawą polityki migracyjnej i słynnego paktu migracyjnego, który może doprowadzić do tego, że Niemcy niedługo będą wysyłać do Polski nawet 40 tysięcy migrantów, co doprowadzi do destabilizacji sytuacji społecznej i w rezultacie politycznej w Polsce. Wątpliwe jest jednak to, czy zostanie to przeprowadzone przed samymi wyborami prezydenckimi. Już Niemcy osiągnęły taktyczne sukcesy w Polsce poprzez wytworzenie chaosu wewnętrznego i strukturalnych napięć politycznych, a także co istotne zatrzymały strategiczne inwestycje, które zagrażały Berlinowi i jego pozycji geoekonomicznej. Zatem droga do urzeczywistnienia Miteeleuropy została otwarta.
Zarówno Rosja, Chiny, jak i Ukraina i Niemcy będą czekać na rozstrzygnięcia wyborcze i polityczne w Stanach Zjednoczonych, które w perspektywie najbliższych lat mogą dokonać rewizji swoich sił w Europie na rzecz regionu Pacyfiku, co widać już powoli na horyzoncie. Nie wiemy także, jakie decyzje podejmie także sam Donald Trump, gdyby powrócił do Białego Domu, ale z jego słów jasno wynika, który region będzie strategicznie waży i nie będzie to jak nam się wydaje tutaj w Polsce Europa w której nam się wydaje, że Amerykanie oceniają nas jak kogoś wyjątkowego, którego trzeba wspierać. Nasze spojrzenie i ocena geopolityczna może zderzyć się ze ścianą, którą tworzą strategiczne interesy Stanów Zjednoczonych dla których dużo ważniejsza jest i będzie sytuacja na Morzu Południowochińskim niż wojna na Ukrainie. Trump może wybrać scenariusz nazywany przez niektórych „jastrzębim”, który będzie oznaczał wybuch wojny z Chinami do czego będzie potrzebował zakończenia wojny w Europie i przerzutu wojsk amerykańskich z Europy na Pacyfik. Z perspektywy Polski ten scenariusz byłby najgorszy z uwagi na to, że po raz kolejny stalibyśmy się strefą zgniotu między Niemcami poszukującymi szansy na powrót do resetu
z Rosją (vide planowana wizyta Scholza w Stambule) a Rosją, która już zapowiada stworzenie korytarza między Białorusią a swoją enklawą – Obwodem Kaliningradzkim/Królewieckim co zapowiedział nie tak dawno sam Putin. Przy takim rozwoju wydarzeń Kijów niemiałby innego wyjścia i musiałby zgodzić się na oddanie części swojego terytorium jeśli nie otrzymałby wsparcia od nowego amerykańskiej administracji. Wsparcia takiego, jaki Zełeński wyraźnie oczekuje. Kijów w mojej ocenie poprzez wyciąganie w przestrzeni publicznej argumentu „Jeśli nie będziemy w NATO, to sami wyprodukujemy broń jądrową” ewidentnie chce postawić kartę ukraińską niezwykle wysoko w rozmowach z przyszłą administracją amerykańską. Nie wiadomo, co de facto zrobi Trump w przypadku, gdyby został ponownie Prezydentem USA, ale z pewnością takie szantażowanie USA ze strony Kijowa nie spodoba mu się mówiąc delikatnie. Rosja natomiast hybrydowy pokój traktowałaby jako przygotowanie do rundy decydującej, którą będzie inwazja Rosji na Kraje Bałtyckie i przede wszystkim Polskę do czego rosyjska opinia publiczna jest już przygotowywana. W mojej ocenie Putin zrozumiał, że kluczem do pełnego opanowania Ukrainy jest całkowite wyizolowanie Polski i doprowadzenie do wywarcia na Warszawę wpływu, którego celem jest oderwanie Polski od pomocy Ukrainie. Jeśli Putin wprost już mówi o kwestii korytarza kaliningradzkiego, to jego intencje i cele są już oczywiste dla tych, którzy śledzą jego politykę i politykę Rosji od lat.

Ciąg dalszy nastąpi….

☕Jeśli podoba ci się moja aktywność analityczna i kontent, jaki tworzę, to możesz mi postawić kawę różnych rozmiarów. W ten sposób wesprzesz moją twórczość, co pozwoli mi w przyszłości rozwinąć cały projekt👍

https://buycoffee.to/arkadiuszstankowski