Upadająca gazeta z Czerskiej wespół z newsweekiem opublikowały informację, która miała wzburzyć część społeczeństwa.

Newsweek, 27 lipca 2017 r.:

Funkcjonariusze śledzą działaczy stowarzyszenia Obywatele RP i posła opozycji Ryszarda Petru, lidera Nowoczesnej. Skąd wiemy? „Gazeta Wyborcza” otrzymała nagrania, które mrożą krew w żyłach – pokazują, że policja, zamiast śledzić przestępców, od miesięcy inwigiluje opozycję. PiS odniósł się do sprawy.

Nagrania pochodzą z 21 lipca, gdy Senat procedował ustawę o Sądzie Najwyższym. Na zewnątrz gmachu trwały manifestacji. „GW” otrzymała nagrania e-mailem przez anonimową sieć TOR. Bohaterami nagrania są m.in. Ryszard Petru oraz działacze Obywateli RP: Wojciech Kinasiewicza i Tadeusz Jakrzewski, którzy co miesiąc biorą udział w kontrmanifestacjach smoleńskich.

Tajniacy informują się wzajemnie o lokalizacji inwigilowanych: „Informacyjnie: pan Petru, Wiejska 13, restauracja. Petru opuścił teren Sejmu przez to wąskie przejście”, „Słuchaj, pan Petru wszedł w Nowy Świat”, „Poszli do księgarni o nazwie Czytelnik, Wiejska 12a. Tam złączyli dwa stoły. Zjedli i ok. 12 osób siedzi przy tych stołach i obradują coś. Pan Jakrzewski przed chwilą dotarł tutaj do Obywateli RP, ale właśnie się oddalił”.

Funkcjonariusze śledzą działaczy stowarzyszenia Obywatele RP i posła opozycji Ryszarda Petru, lidera Nowoczesnej. Skąd wiemy? „Gazeta Wyborcza” otrzymała nagrania, które mrożą krew w żyłach – pokazują, że policja, zamiast śledzić przestępców, od miesięcy inwigiluje opozycję. PiS odniósł się do sprawy.

Nagrania pochodzą z 21 lipca, gdy Senat procedował ustawę o Sądzie Najwyższym. Na zewnątrz gmachu trwały manifestacji. „GW” otrzymała nagrania e-mailem przez anonimową sieć TOR. Bohaterami nagrania są m.in. Ryszard Petru oraz działacze Obywateli RP: Wojciech Kinasiewicza i Tadeusz Jakrzewski, którzy co miesiąc biorą udział w kontrmanifestacjach smoleńskich.

Tajniacy informują się wzajemnie o lokalizacji inwigilowanych: „Informacyjnie: pan Petru, Wiejska 13, restauracja. Petru opuścił teren Sejmu przez to wąskie przejście”, „Słuchaj, pan Petru wszedł w Nowy Świat”, „Poszli do księgarni o nazwie Czytelnik, Wiejska 12a. Tam złączyli dwa stoły. Zjedli i ok. 12 osób siedzi przy tych stołach i obradują coś. Pan Jakrzewski przed chwilą dotarł tutaj do Obywateli RP, ale właśnie się oddalił”.

Uzgadniają też szczegóły działania: „Czy odpuszczamy?”, „Słuchaj, pilnujemy go. I tam jak tutaj, jak Kinasiewicz wejdzie do auta swojego, wiesz, to też krótko pojedziemy za nim”, „Musiałbym ustalić z Grubym, w którym kierunku poszedł”, „Dawaj ogon za nim, jak możesz”. „No jeden niech wysiądzie, wiesz, z samochodu, a drugi samochodem musi się tam wiesz, kręcić, nie?”

http://www.newsweek.pl/polska/polityka/policja-inwigiluje-opozycje-w-tym-ryszarda-petru-nagranie,artykuly,413801,1.html

Zanalizujmy powyższą informację.

Gazeta Wyborcza a za nią Newsweek wypuszcza materiał oparty na rzekomo otrzymanym za pośrednictwem sieci TOR materiale. To oznacza, że za cholerę nie wiedzą, od kogo.

Zatem w jaki sposób redaktorzy z Czerskiej  zweryfikowali materiał z anonimowego źródła?

Jakim cudem ludzie Michnika uzyskali pewność, że są to nagrania rozmów policyjnych tajniaków prowadzonych za pośrednictwem krótkofalówek?

Nie, żebym się czepiał, ale w jaki sposób uzyskano informację, że materiał został wysłany do redakcji za pomocą sieci TOR, skoro odbiorca takiej informacji otrzymuje do wiadomości jedynie IP nadawcy wzięty z sufitu?

GazWyb i Newsweek opublikowały jako najprawdziwszą prawdę materiał pozyskany nie wiadomo od kogo, nie wiadomo czego i nie wiadomo, czy za pomocą sieci TOR.

Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że każdej imprezie masowej prócz policjantów ubranych w mundury towarzyszy bliżej nieokreślona liczba wtopionych w tłum tajniaków.

Widzieliśmy, jak to wyglądało podczas Marszów Niepodległości.

Jednak porozumiewanie się funkcjonariuszy podczas akcji odbywa się na falach niedostępnych zwykłym cywilom.

Do podsłuchiwania Policji trzeba mieć specjalny sprzęt.

Tym bardziej do jego nagrywania.

Mój informator twierdzi, że totalitarna opozycja, a przynajmniej jej ukryta część roboczo określana kryptonimem „komando” od dłuższego już czasu prowadzi nasłuch policji.

21 lipca miał być przełom.

Wcześniejsza próba uczynienia męczennika za sprawę z niejakiego Szumełdy spaliła na panewce.

Tym razem bity, a przynajmniej szarpany przez bojówki kaczofaszystowskie miał być Petru. Bo nawet wybicie wszystkich zębów (trzech) przydupasowi Frasyniuka nie zrobiłoby większego wrażenia.

Prowokacja miała mieć miejsce już po rozwiązaniu kontrmanifestacji, gdy tylko policja ochraniająca imprezę uzna, że nie ma już niczego do roboty.

Po to nasłuch.

Niestety, warszawska policja kontynuowała ochronę Petru i innych bardziej znanych uczestników lewackiej manify aż do opuszczenia przez nich strefy w której „przypadkiem” znaleźli się fotoreporterzy oraz kamerzyści „opozycyjnych” mediów.

Petru na ich oczach miał dostać po ryju a przekaz o akcji prawicowych bojówek miał iść w świat.

Policjanci nieświadomie wszystko spaprali.

Zostało tylko nagranie z nielegalnego podsłuchu.

Stąd bierze się pewność czerskich, że materiały są prawdziwe.

Wysłanie ich za pomocą TOR’a też jest pewne, gdyż użyto go po to, by utajnić IP nadawcy (wg mojego źródła szedł z Czerskiej na Czerską).

Niestety, zamiast Petru, który dostał z liścia, czerska „gadzinówka” musiała zaspokoić się fejkową informacją o inwigilacji opozycji.

W odróżnieniu jednak od lat minionych, gdy służby podległe rządowi Tuska podsłuchiwały dziennikarzy na potęgę ta inwigilacja polegała na pilnowaniu, by włos z głowy nie spadł totalitarnym opozycjonistom.

Tyle mój informator.

Swoją drogą też chętnie usłyszałbym odpowiedź na pytanie, dlaczego Michnik e tutti franti uznali prezentowany materiał za prawdziwy?

1.08 2017