Dwukrotnie esbecja zakładała dla mnie – kwestionariusz ewidencyjny osoby podejrzanej o popełnienie przestępstwa, nie tyle z powodu niebezpieczeństwa wysadzenia w powietrze pociągu, czy torów kolejowych, bo w tej miejscowości, w której mieszkałem, najbliższy przystanek kolejowy był za granicą w Czechach, co z podejrzenia czytania i rozprowadzania przeze mnie bezdebitowych wydawnictw, co było dla socjalizmu równie niebezpieczne, co wysadzanie torów kolejowych.
” Główną bowiem formą działalności opozycyjnej w Polsce w latach 1976–1989 było uczestnictwo w niezależnym ruchu wydawniczym. Dywersyjnym zadaniem nielegalnie wydawanych pozycji książkowych i broszurowych było kształtowanie, pożądanej z punktu widzenia opozycji politycznej – świadomości społecznej. Kolportaż stanowił ważne ogniwo tej działalności. Ważność tego ogniwa była dwojaka. Z jednej strony było to docieranie niejawne do odbiorcy czy grona odbiorców, a więc przekazywanie wytworzonych czasopism i książek. Z drugiej – nielegalny kolportaż był czynnikiem tworzenia grona sympatyków opozycji politycznej. ” Jakoś  szczęśliwie udało się nam z przyjacielem przetrwać do Karnawału Solidarności w 1981 r, kiedy to  zdjęto  rozpowszechnianie, a przede wszystkim czytanie  tego, co dotąd było na esbeckim indeksie.  Jakoś  szczęśliwie udało się nam z przyjacielem przetrwać do Karnawału Solidarności w 1981 r, kiedy to  zdjęto  rozpowszechnianie, a przede wszystkim czytanie  tego, co dotąd było na esbeckim indeksie. Kolportaż  „bibuły” na krótko – przestał być przestępstwem.
Jednak – po wprowadzeniu stanu wojennego zgodnie z dekretem z 12 grudnia 1981 r. – za rozpowszechnianie nieocenzurowanych wiadomości również za pomocą druku, oraz sporządzanie, gromadzenie, przechowywanie, przewożenie, rozsyłanie pism groziły kary od roku do dziesięciu lat więzienia. Zrobiło się groźnie, były to już nie przelewki. W najbliższej komendzie MO wzmocniono kadrę, która dotąd zajmowała się śledzeniem i liczeniem Świadków Jehowy o czterech dodatkowych funkcjonariuszy  i postawiono przed nimi zadanie- wykryć, zneutralizować, wyciąć ze zdrowej tkanki pracowników szpitala dla wariatów, tych którym się ustrój nie podoba, a już szczególnie tych – co czytają to, co czytać nie powinni i dodatku tym  zarażają innych. jako jeden z głównych wytypowanych  podejrzanych, zostałem nazwany figurantem o kryptonimie „Tandeciarz” i między innymi technikami operacyjnymi zastosowano wobec mnie i moich bliskich działania określone jako praca W, co oznaczało potajemną kontrolę przesyłek pocztowych.
Terminem  enigmatycznie  nazwanym „praca »W«”   podaję za  alfabetem z IPN nazywano ” czynności operacyjno-techniczne stosowane w celu ochrony łączności pocztowej – w odniesieniu do obrotu listowego i paczkowego – przed wykorzystaniem jej do prowadzenia wrogiej lub przestępczej działalności skierowanej przeciwko podstawowym interesom obronnym, gospodarczym i politycznym PRL” Istotą pracy „W” było „uzyskiwanie przydatnych operacyjnie informacji, w wyniku prowadzenia tajnej kontroli wyselekcjonowanych przesyłek pocztowych. Praca »W«” polegała na notorycznym i nielegalnym nawet wg przepisów prawa PRL łamaniu tajemnicy pocztowej i manipulacji korespondencją, w celu przechwycenia korespondencji zawierającej krytyczne opinie wobec PRL (lub innych krajów bloku sowieckiego) i ideologii marksistowskiej, przesyłek z drukami i książkami wydanymi za granicą lub poza cenzurą, a w przypadku osób objętych inwigilacją w ramach spraw operacyjnych – kontrolowania całości ich korespondencji, także dotyczącej spraw ściśle prywatnych.”