Polska bez Polaków? To nie przychodziło dotąd mi do głowy, ale to się dzieje właśnie. To jest program tych, którym dobrze jest w „tymkraju”, ale uwiera ich polskość – bo to przecież „nienormalność”.
Już nie bardzo mogą przeciwstawiać wspaniałość zasobnego życia na wymarzonym Zachodzie przaśności „polskiej prowincji”, gdzie tylko hubka i krzesiwo…
Wystarczy dziś rozejrzeć się po ulicach Krakowa, komfortowych osiedlach Wilanowa, Sopotu, Gdańska czy Wrocławia – i porównać to poczucie spokoju oraz dobrobytu, z doświadczeniem Saint-Denis – opanowanego przez dzikie gangi miasta królów Francji czy przerażających okolic Alexanderplatz w sercu Berlina, by wyleczyć się z jakichkolwiek kompleksów wobec tak – przez pryzmat dobrobytu i bezpieczeństwa – rozumianego Zachodu.
Teraz TU nie jest już gorzej niż TAM. Nie ma więc materialnych powodów do emigracji. Ale wciąż uwiera za dużo tej polskości w Polsce (jak kiedyś nieodżałowany Mieczysław Czechowicz mierzył zawartość cukru w cukrze); uwierają te wszystkie, jak to z pogardą powtarza pewien popularny aktor, „Sienkiewicze i Mickiewicze”. Nowa ministra edukacji idzie w sukurs i dezynfekuje podstawy programowe nauczania polskiego i historii z takiej nieprzyjemnej zawartości. Nie obciążać młodych umysłów jakimś rotmistrzem Pileckim, jakimś Pułaskim czy Kościuszką, jakimiś Legionami Dąbrowskiego, jakimiś przykładami bohaterstwa Polaków z wojny obronnej we wrześniu 1939 roku, albo roli Jana Pawła II, ani – z drugiej strony – przypomnieniem systemu terroru stalinowskiego w Polsce…
Wyrzucić z lektur Paska, Herberta, Reymonta, „Hymn do miłości ojczyzny” Krasickiego, „Konrada Wallenroda” Mickiewicza, opowiadania Żeromskiego o powstaniu styczniowym… Tego wszystkiego ma nie być!
Polska ma być dla ekspatów.
Nie dla objętych tym określeniem przybyszy z innych krajów, którzy tu chcą na stałe zamieszkać, bo tu żyje się dobrze. Nie, ekspat w Polsce, to człowiek tu urodzony, który nie chce być Polakiem, nie czuje żadnego związku z tą kulturą, z dziedzictwem Kadłubka, Kochanowskiego, Słowackiego, Matejki, Malczewskiego, Wyspiańskiego, Chopina, Szymanowskiego, Kilara – i wszystkich innych tu wymienionych współtwórców naszej i europejskiej kultury.
Nowy ekspat znad Wisły, Odry czy Wieprza to człowiek – cham. Nawet z profesorskim tytułem. Cham promowany przez najsilniejsze media, celebryta-prymityw, słynny dzięki temu, że umie wsadzić polską flagę w psie łajno. Jego hasłem (marzeniem) jest określenie „W Polsce czyli nigdzie” ze szkolnej sztuki francuskiego sztubaka „Król Ubu”. Sam jest właśnie jak Ubu – uosobienie chamstwa.
O tym przerażającym zjawisku mówię nieco więcej na kanale Białego Kruka. I zachęcam do pracy nad tym, by ekspat-cham Polski nie znijaczył.
Autor: prof. Andrzej Nowak
Historyk, publicysta, sowietolog, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, kierownik pracowni Dziejów Rosji i ZSRR w Instytucie Historii PAN.
Zostaw komentarz