18 lutego 2025 roku napisałem sarkastyczny tekst na temat „europejskiej odpowiedzi na zdradę Trumpa”. Wydawało się, że skala tej kompromitacji powinna dać do myślenia tym architektom autodestrukcji „Europy”. Nie dała…
Co więcej, ci architekci klęski postanowili wykorzystać ujawnioną na oczach świata głupotę Zełenskiego i dać wyraz swojej „solidarności” z Ukrainą. A przy okazji pokazać Trumpowi i Ameryce, że owa „Europa” lepiej załatwi sprawę z Putinem, bo wygra z nim wojnę i uczyni Ukrainę wielką.
Zapowiedzi i pogróżki trwały przez całą sobotę, bowiem w owym czasie wystarczało ponownie „wyrazić solidarność z Ukrainą” i rytualnie potępić Trumpa. Jednak już w nocy z soboty na niedzielę najpierw Starmer oświadczył, że bez USA nic się nie da zrobić, a w podobnym tonie w imieniu NATO wypowiedział się Rutte. Nasz przewodniczący „Europie” w tym półroczu tytan niestety nie wytrzymał starcia ze śniegiem i złapał kontuzję nogi. I jak tu przewodzić „Europie” z ortezą?
Niedzielny mityng w Londynie w poszerzonym składzie, okazał się jeszcze większą klapą niż poprzedni w Paryżu. Najpierw zaczęło się od wyliczenia żalów na to, kogo i dlaczego nie ma. I co z tego wynika. Jak już to ustalono, Starmer – będący świeżo po spotkaniu z Trumpem potwierdził, że „Europa” bez Ameryki nic nie zrobi. A projekcje, że bez Trumpa cokolwiek uda się z Ukrainą popchnąć, to raczej zły pomysł.
Także Rutte potwierdził wcześniejszą wypowiedź, że jakiekolwiek fantazje, iż NATO bez USA jest w stanie cokolwiek osiągnąć są mrzonką. I im szybciej wszyscy to przyswoją, tym lepiej będzie dla sprawy.
Nasz heroicznie walczący z bólem premier (przewodzący w tym półroczu „Europie”), reagował nerwowo. Bo jego ból miał podwójną naturę – fizyczną, wynikającą z kontuzji i duchową, wynikającą z ponownie pojawiającego się widma fiaska zmontowania krucjaty przeciw Trumpowi. Oba bóle były tak dojmujące, że nawet nie zdołał zauważyć, że jego europejski leadership został ponownie całkowicie ośmieszony.
Dzielni liderzy gorąco zapewniali Zełenskiego że są „solidarni” z nim i z Ukrainą, że brzydzą się brakiem szacunku dla niego ze strony Trumpa i Vance’a, ale – podobnie jak w Paryżu – kiedy doszło do konkretów, wszyscy nerwowo spoglądali na zegarki.
W pierwszym rzędzie poszło o pieniądze. W okresie od Paryża udało się wyjaśnić jeszcze lepiej, że „piniendzy nie ma i nie będzie”. Jedynie Anglicy zadeklarowali, że mogą udzielić Ukrainie kredytu, a Szwedzi są na to „gotowi”. Najbardziej wylewna była „Urszula”, która zadeklarowała „strumienie środków”. Jej deklaracja mocno zaniepokoiła obecnych na spotkaniu włodarzy państw unijnych, którzy nie mogli wyjść ze zdumienia i odebrali tę zapowiedź jako przestrogę. „Urszula” znowu komuś coś zabierze, bo przecież skądinąd „piniendzy” nie weźmie. Nasz wódz z goryczą przełknął ślinę – zrozumiał, że te miliardy, co to miał dostać za przyjęcie ukraińskich uchodźców wojennych (bo jego nikt przecież nie ogra), znowu poszłyyyyyy….
Tę część podsumowano ponownie optymistycznie – „Europa pozostaje solidarna z Ukrainą, a pokój musi być sprawiedliwy”. O pieniądzach porozmawiamy zaś jak się wyjaśni, czy Amerykanie tak na poważnie nie zechcą płacić. No bo może to było jednak tak pod wpływem emocji.
Ta spójna refleksja „europejskich liderów” (a, nie zapominajmy o synie Castro jeszcze rządzącym Kanadą) pozwoliła przejść do następnego punktu. Kto i ile wojska może wysłać „na pomoc Ukrainie” i zabezpieczenie rozejmu? Tu poszło wyjątkowo szybko – Anglicy mogą wysłać Gurkhów, a Francuzi swoich bohaterów wycofanych z Aryki. W sumie to samo co na poprzednim spotkaniu, tylko mniej konkretnie. No bo wtedy mieli być w towarzystwie Amerykanów, a teraz nie wiadomo. Więc trzeba ostrożnie deklarować. Reszta spuściła głowy – więc można było przejść do dalszych konkretów.
Wydawałoby się, iż sprawa skończy się tak jak w Paryżu (mimo że Scholz tym razem nie uciekał), ale do gry wkroczyła niezawodna „Urszula”. Oświadczyła, że „Europa” musi się na nowo uzbroić, a za to dozbrojenie odpowiadać ma Komisja Europejska. I ona ma już nawet gotowy plan i we środę go przedstawi, a reszta ma przekazać swoje pieniądze z powiększonych budżetów obronnych, do jej dyspozycji.
No i tu zapanowała w końcu prawdziwa „solidarność”. Dzielni europejscy liderzy od razu zrozumieli, że w ramach istoty owej „nowej europejskiej solidarności” w zakresie zakupów uzbrojenia, to doświadczona w dużych zamówieniach podczas pandemii Covida „Urszulka”, będzie teraz decydować. Razem ze swoimi powszechnie znanymi z uczciwości i transparentności urzędnikami Komisji. I co sił w nogach – tu nawet nasz wódz stosunkowo sprawnie kicał do samochodu – udali się do swoich stolic, aby szykować się do walki z „Urszulą”.
Na placu boju zostali Starmer z Macronem, a właściwie ten pierwszy, który poinformował o wielkim – a jakże by inaczej – sukcesie tego szczytowania. Tu proszę naprawdę o uwagę – ustalili, że będę (z dodatkiem jeszcze jednego – dwóch liderów) rozmawiać z Ukrainą o planie zakończenia walk/zawieszenia broni, który przedstawią Stanom Zjednoczonym. To jest ten „przełom” dokonany przez liderów europejskich.
Nie ma się co dziwić, że poza wspólnym zdjęciem, nic nie pozostało z tej hucpy.
Na dokładkę już dzisiaj okazało się, że kiedy Macron ogłosił jako punkt wyjścia owego „wielkiego planu” propozycję miesięcznego zawieszenia broni (nie bardzo wiadomo do kogo skierowano tę propozycję), to Brytyjczycy natychmiast ją zdementowali i oświadczyli, że to nie jest uzgodniona inicjatywa owych dwóch „państw wiodących”. Jak na początek to całkiem nieźle.
Tymczasem w najlepsze trwa podniecenie w zakresie budowania antyamerykańskiej i proukraińskiej odpowiedzi. Wzmożenie jest już wprawdzie mniejsze niż w sobotę, ale pragnienie jest nieuleczalne.
Chciałoby się powiedzieć, że to obraz Związku Sowieckiego z lat 1988 – 1992. „Europo” – posłuchaj samej siebie, przypatrz się swoim „dziełom” z ostatnich lat. I – cytując klasyka – nie idź tą drogą.
Autor: prof. Grzegorz Górski
Polski prawnik, nauczyciel akademicki, adwokat, polityk, samorządowiec, doktor habilitowany nauk prawnych, profesor nadzwyczajny Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, od 2011 do 2014 sędzia Trybunału Stanu. Więcej na stronie autorskiej: grzegorzgorski.pl
Zostaw komentarz