Problemy polskiego rolnictwa rozgrywane, bo nie rozwiązywane, są na kilku płaszczyznach.
Pierwszą jest Unia Europejska. Tu odpowiedzialność za wdrażanie tzw. Zielonego Ładu, niesłusznie uznawanego za szkodliwy głównie dla rolników, ale jednak w ostatnim czasie tak przedstawianego, jednakowo spoczywają na Zjednoczonej Prawicy, jak i Koalicji Obywatelskiej wespół z tzw. lewicą i PSL-em. Odpowiedzialność Pis-u polega na jego słabym oporze wobec tych rozstrzygnięć, bo i tak byłby przegłosowany, ale nie miałby na sobie odium za wdrażanie tzw. Zielonego Ładu. Nie oszukiwałby też Polaków, że coś robi, by się jemu sprzeciwiać. Jeśli w teraźniejszych wyborach do Europarlamentu nie wygrają przeciwnicy tego Zielonego Ładu, także w całej UE, to Polacy będą drogo za to płacili. Dosłownie. Przestańmy więc łudzić się i łudzić innych, że tzw. Zielony Ład to problem tylko rolników.
Drugą płaszczyzną, na której rozgrywany jest problem polskiego rolnictwa, to środowisko samych rolników – dzielenie ich na tych „umiejących sobie radzić” z problemami i „niepotrafiących” tego zrobić. Ale też oferowanie rolnikom krótkotrwałych rozwiązań, jak choćby wsparcie dla tych, którzy sprzedali zboże do 1 marca i dostaną wyrównane w postaci 200 zł za tonę tegoż sprzedanego zboża oraz tych, którzy sprzedadzą go do 31 maja tego roku i ci dostaną 300 zł za tonę sprzedanego zboża. A co potem? Te wszystkie doraźnie rozwiązania to krótkotrwałe gaszenie pożaru, ale nie wodą lub innym środkami, ale po prostu benzyną. Bo choćby ci rolnicy, którzy nie sprzedali zboża, ale je wykorzystują jako komponent pasz do własnej hodowli tracą na tym.
Trzecia płaszczyzna związana jest z rynkiem towarów w Polsce. Tu przeciwnicy rolników podkreślają, że sprowadzane z Ukrainy (nadal podkreślam, że w małej części należące do Ukraińców) surowce i produkty rolne są tańsze dla Polaków. Ale niewielu podaje, że są one, delikatnie rzecz ujmując, niezdrowe. Tu dowód wystarczający choćby już w postaci słynnego tzw. technicznego zboża.
Jeszcze gorsze od dzielenia rolników jest ich mamienie obietnicami i rozwiązaniami nie do spełnienia. Za takową należy z pewnością uznać tę, która pojawiła się przy okazji afery korupcyjnej ukraińskiego ministra rolnictwa Mykoły Solskiego. Inna sprawa, że nie tylko aresztowanie, ale też samo zwolnienie tego człowieka za kaucją ok. 2 mln dolarów, to nie tylko na warunki ukraińskie, ale i polskie jest aż nadto podejrzane. W moim przekonaniu to taka ustawka, że na Ukrainie władze walczą z korupcją i to nawet w swoim środowisku. Przecież stworzenie mu furtki dla wyjścia z aresztu, to danie mu szansy na niekończący się proces i manipulowanie świadkami. A poza tym dla nas ta kaucja może wydawać się wysoką, ale jeśli, byłemu już ukraińskiemu ministrowi rolnictwa, udało się ją niemal natychmiast zapłacić, to pewnie tym sposobem stworzono mu okazję, by specjalnie się nie odkrywał w zeznaniach i spokojnie sobie gdzieś tam żył. Ponadto wypowiedzi ukraińskich oficjeli, że takie przypadki jeszcze nieudowodnionej korupcji będą przez Rosje propagandowo wykorzystywane, świadczą o tym, że sprawa ta niebawem zniknie z pierwszych stron mediów (kiedyś pisało się, że gazet). Zresztą i w Polsce zrzuca się odpowiedzialność na Solskiego za to, że zboże z Ukrainy zamiast być dostarczone do głodujących w Afryce, zostało w naszym kraju sprzedawane.
I tu wkraczamy do sprawy owego mamienia rozważaniami trudnymi do spełnienia.
Andrzej Drozd wiceprezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej zaproponował, mając na uwadze korzystne dla Ukrainy unijne regulacje w zakresie wielkości tzw. kwot zbożowych, by w Polsce stworzyć hub logistyczny w celu tranzytu zboża z Ukrainy na podobieństwo tego, który jest w Rumunii. I by to zboże faktycznie przez Polskę tylko przejeżdżało. Problem w tym, że rumuńskie rozwiązania mają rządowe wsparcie. W Polsce takiego wsparcia nie było, ani też nie widać, by się faktycznie pojawiło.
Autor: dr hab. Józef Brynkus, prof. UP Kraków
Pracownik Katedry Edukacji Historycznej Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Pochodzi z rodu górali podhalańskich i orawskich. Polski historyk i nauczyciel akademicki, profesor UP Kraków, poseł na Sejm VIII kadencji.
Zostaw komentarz