Co więcej, wydawało mi się, że tam jestem bardziej sobą, niż u siebie. Przypominajkowe zdjęcie to podwójnie odgrzewny kotlet.

Nie ma co ukrywać. Ale po troszę takie właśnie są Bałkany. To przenoszone ciąże dzieci niczyich i podrzuconych po fakcie, to heroiczne wizje obrony twierdz po pijaku poddanych i obron po cichu zaniechanych, to potajemny chów świń przez rzekomych muzułmanów – islamskich wieprzowych skrytożerców. Kraina updałych aniołów bo im baterii zabrakło. Ojczyzna sprzedawców przydrożnej nibyrakii i oszukanego miodu. I sera owczego, mimo że owiec tam nie było od 700 lat. Wszystko to nieprawdziwe i dwa razy droższe niż w miejscowym GS-ie.

Prawdę poznaje się tylko nocując na lokalnych dworcach kolejowych. Tam nikt nikogo innego nie udaje. Ludzie nie mają na to siły. Walą z mostu, jak im jest źle i pytają jak to się stało, że w Polsce tak dobrze. że drogi takie proste, jabłka okrągłe i … takie piękne Katowice (do tej pory nie panimaju o co chodzi z tymi Katowicami, tak popularnymi na Bałkanach, zwłaszca w Kosowie i Macedonii).

Na Balkanach zawsze odczuwałem taki rodzaj odprężającego zmęczenia. Współcierpiałem z miejscowymi, a jednocześnie czerpałem z tego satysfakcję. Oni do pewnego stopnia też, ale wówczas uważałem ich za jeszcze większych nieszczęśników, niż początkowo zakładalem.

I absolutnie nie miało to nic wspólnego w łączeniu się w cierpieniu, wręcz przeciwnie.

To zdjęcie uświadomiłomi, że wszyscy od Tallina po Saloniki jedziemy na tym samym koniu, znaczy archaicznej lokomotywie (z USA sprowadzonej).

Na zdjęciach (Titov) Veles. Tyle nocy przespanych na tym przepięknym macedońskim dworcu… Niech żyje niepodległa Macedonia (niekoniecznie tylko północna).

Autor: prof. Radosław Zenderowski
Polski socjolog i politolog, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny w Katedrze Stosunków Międzynarodowych i Studiów Europejskich Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, kierownik tej katedry.