„My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest honor” – podkreślał Józef Beck (5 maja 1939 r.)

………………………………………………….
Na początku XVI w. Ukazała się praca “Il Principio” (“Książę”), w którym Nicolo Machiavelli wyłożył swoje poglądy na temat władzy państwowej i sposobów uprawiania polityki. Uważał, że ludzie z natury są źli, a dobro występuje tylko jako kategoria etyczna i w polityce nie odgrywa istotnej roli. W niej decyduje „racja stanu” i władca (“Książę”) uprawiający politykę powinien używać wszelkich środków, także moralnie nagannych, jeśli dzięki temu osiągnie ważny dla państwa cel. Machiavelli twierdził, że względy moralne nie obowiązują w polityce, a władza polityczna stoi poza dobrem i złem i może popełniać czyny niemoralne. Moralność według niego odnosi się do relacji osobowych, między jednostkami, ale nie powinna wkraczać w sferę polityki. Dlatego autor “Księcia” uważał, że chrześcijaństwo szkodzi, chcąc ująć politykę w etyczne ramy.

Traktat Machiavellego ukazał się drukiem w 1532 r., doczekał się wielu wydań i był bardzo popularny w elitach Europy. Wskazania Machiavellego, recepcja jego myśli sprawiły, że w polityce europejskiej zaczęto używać powiedzenia o celu, który „uświęca” prowadzące do niego środki.

W przedmowie do polskiego wydania “Księcia” (2005 r.) czytamy: “Pomimo bardzo żywych stosunków kulturalnych między Włochami a Polską w XVI wieku ‘Książę’ nie wywarł tu żadnego wpływu na kształtowanie się pojęć politycznych i pozostał prawie nieznany”. Ten fenomen autor wstępu wyjaśnia: “Głęboka religijność panująca w Polsce sprawiła, że wszyscy bez wyjątku pisarze polityczni uważali moralność za konieczną podstawę wszystkich rządów”.

Feliks Koneczny w pracy “Polskie logos i ethos” (Poznań, 1921) wskazywał:„ … Ostatecznie stanęło na tym, że uczciwość przeszkadza polityce, i objawiono światu piątą ewangelię głoszącą nowe przykazanie: Bądź cnotliwym z wyjątkiem życia publicznego.” Koneczny konstatował, że Europa uznała, iż polityka nie ma związku z moralnością, gdy w przypadku Polaków “nie ma takiej siły, która by nas mogła oduczyć łączenia polityki z etyką” – podkreślał Koneczny.
Badając dzieje Polski i mechanizmy cywilizacji Profesor wykazywał, że naród nie ma celu wytkniętego z góry, np. przez Opatrzność, ale sam cel wybiera, działając w historii. Stąd też: “Celowość bytu narodowego stanowi ciężar, który się dobrowolnie nakłada na siebie i który może być w każdej chwili zrzucony”.

Pojawiają się dziś próby pozbycia się „sensu” polskiego bytu narodowego. Wielu chcę Polaków „oduczyć łączenia polityki z etyką” na początek „rewidując” spojrzenie na dzieje najnowsze i przekonując, że można/trzeba odrzucać „honor” i tym podobne etyczne dziwactwa, żeby ratować majątek i życie.
……………………………………………..
W PRL komuniści twierdzili, że przyczyną klęski II Rzeczypospolitej była „teoria dwóch wrogów”. Wróg przecież był jeden, Niemcy i trzeba było współpracować z ZSRS, czego zbrodnicza „sanacja” zrobić nie chciała. Przekonywano, że paranoicy z obozu Piłsudskiego wymyślili sobie, jakoby II Rzeczypospolitej zagrażało miłujące pokój sowieckie państwo Stalina i zamiast z nim sprzymierzyć się usiłowali kolaborować, oczywiście „antyradziecko”, z Hitlerem. Partyjny historyk Karol Lapter nawet napisał książkę „Pakt Piłsudski-Hitler”. Czytaliśmy, że minister Beck na polecanie Piłsudskiego kolaborował z Hitlerem, gdy trzeba było porozumieć się z Rosją i dywizje Stalina nie wpuściłyby „hitlerowców” do Polski.

Ta opowieść łamała się, gdy trzeba było przedstawić wojnę Polski z Niemcami w 1939 r. Sojuzniki Stalina mieli wówczas twardy orzech do zgryzienia, bowiem pojawiał się pakt Ribbentrop-Mołotow, sowiecka napaść 17 września i późniejsze sowieckie zbrodnie na Polakach z najgłośniejszą, mordem w Katyniu. Towarzysze wyczyniali cuda, aby to ukryć, przemilczeć, zakłamać. W PRL-owskich opracowaniach kampanii polskiej 1939 r. drukowano mapki walk pokazując Polskę tylko do Bugu i przekonywano, że „wejście” Sowietów 17 września nastąpiło, gdy armia polska została całkowicie rozbita przez Niemców, nie była zdolna do żadnego oporu, a Sowieci tak naprawdę ratowali ziemie zabużańskie II Rzeczypospolitej przed okupacją niemiecką. Opowiadano to tak często i tak długo, że nawet dziś, po upływie ponad 30 lat od zejścia ze świata nieboszczki PRL, są wierzący w tamte bajania.

W końcu XX wieku ZSRS zachwiał się, blok sowiecki zaczął rozpadać się, wojska rosyjskie wycofywać się, ostatnie z nich opuściły Polskę 17 września 1993 r. – dokładnie w 54 lata od napaści.
Powstała III Rzeczypospolita, Polska wstąpiła do NATO i Unii Europejskiej. Odtąd nic nie powinno przeszkadzać, aby odrzucić komunistyczne fałsze i przywrócić blask polskich dziejów. Pokazać dokonania i bohaterstwo Polaków, upamiętnić wszystkich tych, którzy zasłużyli się Ojczyźnie. Jednak nie. Stało się coś dziwnego. Pojawił się w publicystyce nurt propagujący „narracje” będące lustrzanym odbiciem tego, co propagowali komuniści. Tyle, że ZSRS zastąpiono III Rzeszą, a Stalina Hitlerem!

Mamy pogląd dość popularny, zwłaszcza wśród ludzi młodych, lub niedouczonych, że w 1939 r. Polacy powinni byli sprzymierzyć się z Niemcami i wspólnie uderzyć na Sowiety. Snują się opowieści jak to Polska uniknęłaby strat, a nawet mogła kończyć II wojnę światową jako mocarstwo kształtujące powojenny ład międzynarodowy (Piotr Zachowicz „Pakt Ribbentrop-Beck”).

Opisujący pożytki jakie miałaby Polska zostając sojusznikiem Hitlera odkurzyli opracowania pisane w II Rzeczypospolitej przez zaciekłego germanofila Władysława Studnickiego. Twierdzą, że on wszystko przewidział i gdyby Beck go posłuchał to ho, ho, ho!

Tymczasem Studnicki nie rozumiał jakie były niemieckie dążenia, i że na terenach, które miały być niemieckim Lebensraum nie było miejsca dla sojuszniczej Polski. Pokazywanie, że kolaborowały z Hitlerem Rumunia, Węgry więc i Polska mogła jest nieporozumieniem – wspomniane państwa leżały poza obszarem hitlerowskiego Lebensraum. Współpracujący z Niemcami nacjonaliści białoruscy i ukraińscy, Litwini, Łotysze, Estończycy, znajdujący się na terenie przyszłego Lebensraum, mimo uczestnictwa w niemieckich zbrodniach nie doczekali się własnych państwowości – kiedy Stepan Bandera w odebranym Sowietom przez Niemców Lwowie proklamował utworzenie państwa ukraińskiego, sojusznika Niemiec, natychmiast został aresztowany ze swoim rządem i do końca wojny przebywał w KL Sachsenhausen nota bene z aresztowanym przez gestapo gen. Stefanem Roweckim „Grotem”, zamordowanym przez Niemców po wybuchu Powstania Warszawskiego.

W interesie Polski było opowiedzenie się po stronie Anglii i Francji, jeśli Polacy nie chcieli – jak przestrzegał Beck – w razie niemieckiego zwycięstwa paść bauerom krów pod Uralem. Nie zapominajmy, że państwo polskie odrodzone po wiekowej niewoli było traktowane przez Europejczyków jako coś tymczasowego, „Saisonstaat”. W Paryżu i Londynie panowało przekonanie, że Polska odzyskała państwowy byt za przyczyną Ententy. Gdyby więc w 1939 r. opowiedziała się po stronie wrogów to po zwycięstwie nad Hitlerem Zachód nie miałby żadnego powodu, aby państwo polskie przywracać. Stalin mógłby Polskę włączyć do ZSRR i nie byłoby żadnego PRL-u. Estonia, Litwa i Łotwa należały do imperium rosyjskiego i były sowieckimi republikami, a Warszawa w carskim imperium była miastem peryferyjnym. Częścią imperium była też Finlandia, swoją twardą obroną odstraszyła Stalina, ale który przecież starał się ją opanować. W każdym razie kiedy Wanda Wasilewska domagała się uczynienia z Polski sowieckiej republiki Stalin, będący pod wrażeniem Powstania Warszawskiego odparł, że nikt przy zdrowych zmysłach nie wnosi do domu gniazda os. Przeszkadzała mu też bardzo obecność Polski w koalicji antyhitlerowskiej. Stalin musiał odpowiadać Churchillowi i Rooseveltowi, że nie będzie włączał Polski do ZSRR, zapewniał, że Polska zachowa odrębność państwową. Tych uwarunkowań by nie było, gdyby w 1939 r. Polska zdecydowała się zostać wasalem Niemiec!

Tego wszystkiego nie wiedział Studnicki, ale powstaje pytanie, dlaczego tego nie dostrzegają też jego dzisiejsi wyznawcy zachłyśnięci wizją defilady polsko-niemieckiej na Placu Czerwonym w Moskwie?

W recenzji książki Studnickiego „Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej” pisałem: „Współczesnych zwolenników sojuszu z Hitlerem opanowała ślepota historyczna i prawdy dostrzec nie potrafią. Anglicy mają powiedzenie: Among the blind one – eyed man is a king (Wśród ślepców jednooki jest królem). Jak wiadomo jednooki człowiek nie wszystko potrafi dostrzec i dlatego często odmawia się komuś takiemu prawa do prowadzenia samochodu. Przypadłość częściowego widzenia rzeczywistości dotknęła Studnickiego rysującego drogi wyjścia Polski z pułapki wojennej 1939 r. Natomiast to, że dziś ślepcy historyczni uznali go za „proroka” nie dziwi o tyle, że wśród ślepców wszak jednooki is a king.”
https://www.salon24.pl/u/szeremietiew/904014,jednooki-wsrod-slepcow
Po wojnie ktoś zapytał Studnickiego dlaczego nie sformował kolaboracyjnego rządu, a ten odparł – Niemcy nie chcieli!

Autor: prof. Romuald Szeremietiew
Polski polityk, publicysta, doktor habilitowany nauk wojskowych specjalista w zakresie obronności (habilitacja „O bezpieczeństwie Polski w XX wieku”), nauczyciel akademicki, m.in. profesor nadzwyczajny Akademii Obrony Narodowej i Akademii Sztuki Wojennej, więzień polityczny PRL, poseł na Sejm III kadencji, były wiceminister i p.o. ministra obrony narodowej.