Moja generacja zna tę piosenkę „Alibabek” z tekstem Agnieszki Osieckiej. Oto początek pierwszej zwrotki. „Jak dobrze mieć sąsiada, on wiosną się uśmiechnie, jesienią zagada, a zimą ci pomoże”. Tak, to kultowa „Jak dobrze mieć sąsiada”. Ja takich mam i kilka słów, z przyjemności ale i kronikarskiego obowiązku, skreślę w tym felietonie. Mam nadzieję, że jak przeczytają, to mi wybaczą ewentualne nieścisłości.
Tubylcami są sąsiedzi z naprzeciwka. Mieszkają na tej działce z dziada, pradziada. Zbyszek, Beata, na pięterku, a na parterze ich syn Rafał z żoną i dwójką chłopców. Trzy letnim Rysiem i 9 letnim Frankiem. Obaj zuchy na schwał. Sąsiedztwo nie ogranicza się tylko do codziennego „dzień dobry”, ale i drobnych uprzejmości i przysług. Dzisiaj Rafał, który ma barber shop, mnie ostrzygł. Wyglądam teraz jak amant, o dziesięć lat młodziej. Jakiś czas temu, Beata, wspaniała kucharka obdarowała moich gości drożdżówkami z makiem. Prosto z pieca. Były jeszcze ciepłe. Obie posesje oddzielają dwa płoty wokół naszych posesji, wzdłuż prywatnej drogi dojazdowej do czterech domów osiedleńców, o których za chwilę. Czasami podchodzimy jak Kargul z Pawlakiem do płota by zamienić choć kilka słów.
Po lewej stronie mego domu mieszkają Darek z Ewą i synem Adasiem. Młodsi od nas o ponad dziesięć lat. Pozostała dwójka dzieci już poszła na swoje. Darek, architekt, projektował nasz dom co sprawia, że łączy nas nie tylko sąsiedztwo. Do codziennego rytuału należy pieszczochowanie ich psa. Suczki Laxi, która uwielbia moje i żony pieszczoty. Kiedyś, widząc Ewę idącą drogą do domu, zażartowałem, że jak będzie piekła pizzę to poproszę kawałek. Za jakieś pół godziny zadzwoniła – „Antoni, Darek za chwilę przyniesie ci pizzę”. I faktycznie, po minucie, pod furtką stał Darek, z pyszną pizzą pepperoni. Palce lizać. Najwięcej kawałków zjadła moja 90 letnia teściowa, która – jak sama mówi- kocha jeść. Bardzo mnie oboje wspierali w czasie mojej choroby. Modlitwą i nie tylko.
Po prawej stronie, już przy asfaltówce, mieszka Pani Basia z wnuczką Kingą. Ilekroć ją słyszę lub widzę krzątającą się w ogrodzie witam się moim – „Cześć Pani Basiu”. W odpowiedzi słyszę – „Cześć panie Antoni”. Jest po udanej operacji wstawienie endoprotez w biodrze co znacznie poprawiło komfort jej życia.
Lubię samotność, ale przyznaję, bez sąsiadów trudno żyłoby się. Zwłaszcza na wsi. Dają, a może wszyscy sobie dajemy, poczucie bezpieczeństwa. Że kiedy się coś złego stanie możemy na siebie nawzajem liczyć. Przez te wszystkie lata jak razem ze sobą mieszkamy wytworzyły się silne więzy. Jest wspólnota, z jej minusami i plusami. Chwilami wzlotów i „cichych dni”. To normalne, jesteśmy ludźmi, nie aniołami bez skazy. Ze swoimi słabościami, humorami. Jednak tych pozytywnych stron jest zdecydowanie więcej. Jak w piosence „trochę słońca, trochę deszczu”. Każdego dnia piszemy naszą wspólną, sąsiedzką historię. I oby jak najdłużej. Fajnie, że są. Sąsiedzi. Wiem, bywa z nimi różnie, ale lepiej jak są bo „nikt z nas nie jest samotną wyspą”.
Obraz PublicDomainArchive z Pixabay
Autor: Antoni Styrczula
Opinii publicznej kojarzę się jako rzecznik prasowy Prezydenta RP, a także dziennikarz radiowo-telewizyjny i prasowy. Od wielu lat zajmuję się szkoleniami i doradztwem w zakresie public relations i marketingu politycznego. Jestem ekspertem w kreowaniu wizerunku firmy w e-przestrzeni i social mediach oraz zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych. W wolnych chwilach podróżuję. Przede wszystkim do Azji. Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl
Zostaw komentarz