12 czerwca 2024
Myśl Dnia (2024/164)
…Solidarność – to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni przeciw drugim. I nigdy „brzemię” dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich…
Z Homilii Jana Pawła II wygłoszonej w czasie Mszy św. odprawionej dla świata pracy, Gdańsk Zaspa, 12 czerwca 1987:
…”Przejdźmy jeszcze do drugiego czytania dzisiejszej liturgii. „Jeden drugiego brzemiona noście” – pisze św. Paweł do Galatów (6,2), a słowa te mają wielką nośność. „Jeden… drugiego”. Człowiek nie jest sam, żyje z drugimi, przez drugich, dla drugich. Cała ludzka egzystencja ma właściwy sobie wymiar wspólnotowy – i wymiar społeczny. Ten wymiar nie może oznaczać redukcji osoby ludzkiej, jej talentów, jej możliwości, jej zadań. Właśnie z punktu widzenia wspólnoty społecznej musi być dość przestrzeni dla każdego. Jednym z ważnych zadań państwa jest stwarzanie tej przestrzeni, tak aby każdy mógł przez pracę rozwinąć siebie, swoją osobowość i swoje powołanie. Ten osobowy rozwój, ta przestrzeń osoby w życiu społecznym jest równocześnie warunkiem dobra wspólnego. Jeśli człowiekowi odbiera się te możliwości, jeśli organizacja życia zbiorowego zakłada zbyt ciasne ramy dla ludzkich możliwości i ludzkich inicjatyw – nawet gdyby to następowało w imię jakiejś motywacji „społecznej” – jest, niestety, przeciw społeczeństwu. Przeciw jego dobru – przeciw dobru wspólnemu.
„Jeden drugiego brzemiona noście” – to zwięzłe zdanie Apostoła jest inspiracją dla międzyludzkiej i społecznej solidarności. Solidarność – to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni przeciw drugim. I nigdy „brzemię” dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza od solidarności. Nie może być program walki ponad programem solidarności. Inaczej – rosną zbyt ciężkie brzemiona. I rozkład tych brzemion narasta w sposób nieproporcjonalny. Gorzej jeszcze: gdy mówi się: naprzód „walka” – choćby w znaczeniu walki klas – to bardzo łatwo drugi, czy drudzy pozostają na „polu społecznym” przede wszystkim jako wrogowie. Jako ci, których trzeba zwalczyć, których trzeba zniszczyć. Nie jako ci, z którymi trzeba szukać porozumienia – z którymi wspólnie należy obmyślać, jak „dźwigać brzemiona”. „Jeden drugiego brzemiona noście”.
*****
Na fotografii poniżej: Papieski ołtarz-łódź w formie „barokowego okrętu” z gdańskiej Zaspy według projektu Mariana Kołodzieja i Leszka Zaleskiego, stylizowany na dawny żaglowiec floty gdańskiej – dzieło „jednego dnia”.
Autorzy zawarli w koncepcji wiele metafor. Ołtarz-łódź, a ściślej ołtarz-Galeon jak go wtedy nazywano, był metaforą Kościoła, wspólnoty wiernych. Widoczne z tyłu ołtarza i po jego bokach rusztowania, miały ilustrować Kościół, który nadal jest w budowie. Idea ta również nawiązywała do charakteru uroczystości, z udziałem papieża, która odbywała się w intencji świata pracy. Symbolika ołtarza nawiązywała również do miejsca – miasta Gdańska, a więc regionu nadmorskiego, jego historii, tradycji. Projektant w sposób mistrzowski, z właściwym dla scenografa wyczuciem przestrzeni, dostosował skalę całego ołtarza do rozmiarów placu, bloków osiedla, odległości najdalszego uczestnika od papieża – stojącego i siedzącego, za ołtarzami na tronie. Ta skala sprawiła, że i osiedle, według słów samego projektanta, dostało czegoś metafizycznego. Całość założenia była pomyślana w taki sposób, aby wywołać efekt teatralny. Tak też się stało. Zwieńczeniem kompozycji ołtarza były masywne, metalowe, trzy krzyże-maszty, które wychodząc z trzech różnych punktów, przechodziły u góry w zwartą formę Pomnika Poległych Stoczniowców – znak charakterystyczny dla Gdańska. Na przedłużeniach ramion krzyży, na górnych rejach umieszczono , proporce: dwa biało-czerwone, i jeden biało-żółty oraz dwie bandery: papieską i gdańską, które na wysokości blisko 40 m poruszały się dzięki wiatrom, sprawiając wrażenie ruchu całego ołtarza-galeonu. Efekt ten został dodatkowo wzmocniony przez przesuwające się po niebie chmury. Zgromadzeni na placu pielgrzymi uczestniczyli wówczas nie tylko w mysterium, ale również w spectaculum. Przestrzeń pokładu, rozmiary podestów i schodów tworzyły właściwą skalę, jaką znamy z wielkich renesansowych świątyń, i to nie tylko dla głównego celebransa, ale także dla innych – kardynałów, biskupów, kapłanów, akolitów, pocztów sztandarowych, procesji z darami. Stopniowanie „ważności” poszczególnych miejsc kumulowało się tam, gdzie stawał papież, i gdzie akcja liturgiczna zyskiwała właściwy sobie i niezwykły zarazem wyraz. Ołtarz-galeon po wizycie papieskiej został rozebrany. Drewniane elementy konstrukcji ołtarza zostały wykorzystane do budowy nowych kościołów.
Autor: ks. prof. Stanisław Tylus Sac
Zostaw komentarz