Jej nazwa pochodzi od niemieckiego „schneke” – ślimak i jest popularna w Wielkopolsce i na Kujawach. Dlaczego ślimak? Ano bo widziana z góry przypomina skorupę ślimaka. Wąskie paski drożdżowego ciasta zwijane koncentrycznie. Czasami przekładane makiem lub marmoladą i polane lukrem (glancem) oraz posypane złocistymi drobinkami kruszonki. Jeśli jej jeszcze nie jedliście, to kiedyś koniecznie spróbujcie.
Towarzyszyła mi od dzieciństwa aż do czasu kiedy na dobre opuściłem Wyrzysk, w dzisiejszym województwie wielkopolskim. W historycznej krainie nazywanej Krajną.
Mamy i babcie dawały ją często dzieciakom do szkoły, na drugie śniadanie. Stanowiła też doskonałą, szybką przekąskę w czasie naszych zabaw. W jednej ręce szneka, w drugiej np. palant. I można było grać pokrzepiając się jednocześnie.
Ale można też było ją jeść powoli, rozsmakowując się w puszystym lekko wilgotnym cieście.
Ucztę zaczynało się od zlizywania glancu, czyli lukru. Po takim lizaniu cała buzia była umorusana.
Etap drugi, wydłubywanie chrupiącej, maślanej kruszonki. Jeśli oczywiście była. Każdą taką drobinę chrupkiej słodkości trzymaliśmy w ustach aż jej słodycz rozejdzie się po całym podniebieniu. Dopiero potem ją połykaliśmy.
I na koniec, odwijanie od brzegów pasków ciasta. Albo w rękach, albo na murku przy wejściu do domu przy Kościuszki cztery.
Nikt wtedy nie przejmował się tym, że był on trochę opiaszczony. Nasze żołądki trawiły wtedy wszystko.
Każde z dzieci rozwijało na tym murku swoją sznekę i porównywało długość paska z ciasta. To, które miało najdłuższą wygrywało. Jak mieliśmy pieniądze, następną sznekę. A jak nie, zostawała jedynie satysfakcja i uznanie reszty „bandy”.
Dziś dla mnie szneka to nie tylko wspaniałe ciastko, ale i jeden z symboli czasów, które niestety już nie wrócą. Choć podjadając ją, w trzech etapach koniecznie, zawsze mogę przywołać tamte, pięknie dni. Dzieciństwo.
Na zdjęciu, to nie jest klasyczna szneka, ale też była pyszna.
Autor: Antoni Styrczula
Opinii publicznej kojarzę się jako rzecznik prasowy Prezydenta RP, a także dziennikarz radiowo-telewizyjny i prasowy. Od wielu lat zajmuję się szkoleniami i doradztwem w zakresie public relations i marketingu politycznego. Jestem ekspertem w kreowaniu wizerunku firmy w e-przestrzeni i social mediach oraz zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych. W wolnych chwilach podróżuję. Przede wszystkim do Azji. Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl
Zostaw komentarz