Mityczny „wolny czas” i „czerpanie radości z życia” bez wkładu własnego. „System” ma zapewnić wszystko, co potrzebne do życia, ale jego powstawanie i utrzymanie jest – w ramach lewicowego imaginarium – czymś „z zewnątrz”.
Ten obrazek jest nader sugestywny. Odwołuje się do wewnętrznych sprzeczności gospodarki kapitalistycznej, ale całkowicie pomija wewnętrzne sprzeczności gospodarki socjalistycznej a właściwie – komunistycznej.
Współczesne kształcenie, opracowane w ramach tak zwanej teorii krytycznej, skupia się w całości na analizie i krytyce niedomogów kapitalizmu, sugerując, że ich pokonanie jest możlwie i przyniesie „nowy lepszy porządek”. Krytyka „nowego lepszego porządku” nie jest uprawiana, gdyż jest już poza przedmiotem zainteresowania.
Lewica nieustannie odtwarza utopie Renesansu. Każdy, kto przeczytał „Utopię” Thomasa Moore’a, „Nową Sołymę” Samuela Gotta, czy „Miasto Słońca” Tommaso Campanelli wie o czym mowa. Projekty takich utopijnych wspólnot są nieustannie suflowane przez lewicowych idealistów i wszystkie rozbijają się o naturę ludzką. Dlatego największą walką lewicy jest zawsze walka o stworzenie, poprzez różne programy inżynierii społecznej, utopijnego „Nowego Człowieka”, który przekroczy swoją naturę i dzięki „zrozumieniu” sprosta wymogom ideału.
Jest to program z gruntu gnostycki i jako taki – zawsze realizowany „odgórnie” – jest wprowadzany dzięki „oświeconej” elicie, która „zrozumiała” naturę świata i narzuca swój pogląd reszcie.
Program gnostycki jest zawsze wertykalny!
Sprowadza się do budowy hierarchicznej struktury wyznawców, którzy zajmują kluczowe stanowiska i wdrażają ów program wbrew woli ogółu. Demokracja jest zawsze w kontrze do tej metody, jest niekompatybilna. Zdaniem gnostyków – jest chaosem wynikającym z prymitywnego myślenia a przekonywanie mas jest czystą stratą czasu. Chodzi zawsze i wyłącznie o to, aby utopijny projekt elit przedstawić jako konieczność moralną.
Zaznaczam wyraźnie: MORALNĄ!
Wszystkie argumenty, które przeczą narzuconemu poglądowi moralnemu muszą zostać odrzucone nie dlatego, że nie stoją za nimi merytoryczne argumenty, ale dlatego, że wynikające z nich wnioski oddają nas od narzuconego jako konieczny celowi.
W świecie jaki znamy – nie zawsze sprawiedliwym i przyjaznym – jest jednak tak, że praca, jako źródło utrzymania może stać się tożsama z „pasją i powołaniem” jeśli dołożymy starań, aby „pasja i powołanie” stało się pracą. Ta droga, rzecz jasna, nie jest wolna od różnych społecznych przeciwności i ograniczeń. Społeczeństwa Zachodu dokładały jednak starań, aby dawać szansę coraz liczniejszym członkom społeczeństwa do tego, aby mogli wejść na drogę realizacji tego celu. Wypracowano mniej lub bardziej doskonałe procedury, które pozwalały na awans społeczny w ramach tak rozumianej ścieżki doskonałości. Tak – społeczeństwo nie jest idealne, niektórym oferuje drogę na skróty, czasem jednostki zupełnie niewłaściwe trafiają na pozycje, które powinny być obsadzone przez kogoś dużo bardziej odpowiedniego, ale co do zasady – taki świat chcieliśmy zbudować. W świecie, jaki dotychczas chciał budować Zachód, pasja i powołanie były wyłącznie subiektywnymi właściwościami, które miały być nieustannie weryfikowane przez przez wewnętrzną dyscyplinę pracy a awans uzależniony od konkretnych wyników. Był to system merytokracji.
Jednak lewica widzi to inaczej!
Lewica uważa, że „merytokracja” jest fałszem. Że nikt nie ma prawa oceniać czyjejś „pasji i powołania”. Że są one wartościami „samymi w sobie” i społeczeństwo ma wspierać jednostkę w realizacji jej „pasji i powołania” niezależnie od wyników. Stąd stygmatyzacja pracy zawodowej jako „niewoli” i idealizacja „czasu wolnego”, w którym – jakoby – jednostka może wreszcie „wyrazić siebie”, jeśli tylko będzie dysponować odpowiednimi srodkami, najlepiej dostarczanymi kompletnie za darmo – niezależnie od społecznej użyteczności. Ta przecież jest „przygodna” i jako taka – niepoddająca się obiektywnej ocenie. Każdy efekt „pracy” jednostki może kiedyś okazać się cenny, więc nie naszą rolą jest to oceniać w oparciu o bieżące uwarunkowania!
W ostateczność – prawdziwa „wolność” sprowadza się do możliwości przekształcenia swojego życia w „sztukę”. Sztuka jest tu rozumiana jako „styl” – coś kompletnie efemerycznego i abstrakcyjnego, coś, co podlega wyłącznie estetycznej, niepraktycznej ocenie.
Całe „praxis” świata jest w tej optyce „niewolą” a ultymatywnym celem jednostki jest „wyrażenie się” w aktach maksymanie niepraktycznych, niezwiązanych jakimikolwiek zewnętrznymi ograniczeniami – przekształcenie swojego życia we własny niepowtarzalny „styl”.
Celem „równych szans” społeczeństwa socjalistycznego ma być wypracowanie społecznego środowiska, w którym każdy będzie mógł – w miarę dostępnych dla wszystkich, takich samych możliwości, wyrażać się w taki sposób. Jak mu przyjdzie do głowy wymyślić nowy rodzaj maszyny – świetnie! Ale jak mu przyjdzie do głowy obsrać gacie w kratkę – jeszcze lepiej!
Zostaw komentarz