Coraz częściej kontakt z ludźmi o liberalno-lewicowej orientacji odczuwam jako niesympatyczny. Zderzenie z ich poglądami ma skutek taki, że nawet najlepszy alkohol przestaje smakować.

Zacząłem odczuwać wręcz fizyczną przykrość, kiedy robię tzw. prasówkę i czytam, jak każdego dnia świat robi się coraz bardziej pochrzanionym miejscem za sprawą tych wszystkich „dobroduszników” kierujących się – jak mówią – najwyższym dobrem.

Na samo słowo „aktywista” już mnie trzęsie. „Autorytety” wywołują wymioty. „Celebryci” – niesmak…

Coraz częściej mam ochotę wyłączyć możliwość komentowania postów. Nie mam już ochoty po raz dziesiąty czy dwudziesty powtarzać tych samych argumentów. Mierzi mnie to, że od lat kręcimy się wokół własnego ogona a kluczowe sprawy są wciąż nierozstrzygnięte.

Liczę na wygraną prawicy i że ta wygrana pozwoli wreszcie na instytucjonalne uporządkowanie sądownictwa, edukacji, mediów.

Bez głębokich zmian instytucjonalnych nie da się dalej Polski wzmacniać. Suwerenność musi zostać odzyskana.

Nie da się rozwijać nauki siłami Akademii, której szacowne gremia są krynicą lewackich aktywistów.

Nie da się uleczyć sądownictwa, jeśli trwa w nim rokosz w obronie totalnej nierozliczalności sędziów.

Nie da się poprawić dostępności usług medycznych, jeśli szpitalami trzęsą profesorsko-ordynatorskie kliki.

Pewne spory trzeba wreszcie wygrać. Pewne środowiska wysadzić wreszcie z siodła. Ta trzecia kadencja będzie najważniejsza.

Poniżej stary tekst Antoniego Libery – wiele mówiący o tym, jak tę naszą Polskę budowano i jakie „autorytety” wciąż się tu panoszą (czytaj).

Fot. Facebook / PiS