W tym dniu i tego wieczoru „Stańczyk” Matejki jest adekwatną odpowiedzią wobec tego, co dzieje się w polskim parlamencie i polskiej polityce, która najwyraźniej utraciła kontakt z realną rzeczywistością.
Na obrazie Matejki widać na jego drugim planie trwający bal na dworze w czasie, gdy na wschodzie Polska straciła właśnie Smoleńsk., Obrazuje to mapa znajdująca się na stole obok którego siedzi nadworny błazen – „Stańczyk”.
Tak dzisiaj w polskim parlamencie przebiega „bal” wzajemnych ataków i inwektyw, który zwieńczył haniebny i pod każdym względem odrażający akt antysemicki Posła Grzegorza Brauna. Tymczasem tysiące kilometrów na Zachód, a dokładnie w Stanach Zjednoczonych ważą się losy Ukrainy, która bez otrzymania kolejnych pakietów uzbrojenia z USA przegra wojnę z Rosją. Kijów doskonale zdaje sobie z tego sprawę i rozumie powagę swojej trudnej sytuacji. Podobnie Rosja, Stany Zjednoczone i inne kraje. Co istotne, nie tak dawno temu Putin podczas spotkania z wojskowymi na Kremlu wzniósł taki oto toast:
„Przemysł obronny Federacji Rosyjskiej nabiera tempa, praca staje się coraz bardziej kompetentna. Ukraina nie ma własnej bazy, ideologii, przemysłu i pieniędzy, co oznacza, że nie ma przyszłości, ale my mamy… za święto!”
Kwintesencją celów rosyjskiej polityki jest projekcja agresji, która ma doprowadzić do uniemożliwienia rozwoju cywilizacyjnego swoim wrogom. Dlatego Rosja zawsze stawiała na rozwijanie własnych sił zbrojnych i budowanie militarnej siły kosztem wielu innych codziennych sfer ludzkiego życia. Na tym polega natura Rosji i taka jest Rosja w praktyce. Jej „cywilizacyjną” misją jest nieustanna ekspansja, która ma wchłaniać kolejne ludy i narody, które mają być pozbawione własnej tożsamości na rzecz imperium rosyjskiego. W taki sposób Rosja osiąga swoją pozycję międzynarodową. Dlatego ona z tej drogi nie zejdzie. Wprost przeciwnie. Nadal będzie kontynuować tę politykę i będzie wychowywać kolejne pokolenia w duchu imperializmu i szowinizmu rosyjskiego wymierzonego w tych, których Rosja uzna za swoich wrogów.
Dlatego niech ten nasz polski „bal” trwa dalej tylko zadajmy sobie pytanie, czy warto to kontynuować? Czy polska racja stanu i niepodległość nie jest dla nas wszystkich priorytetowa?
Zamiast festiwalu wzajemnych inwektyw, prowokacji i igrzysk parlamentarzyści wszystkich opcji powinni dyskutować o tym, jak m.in. przygotować państwo oraz naród do wyzwań przed którymi stajemy i z pewnością staniemy w najbliższych latach. Świat nie stanie w miejscu na nasze zawołanie ani chciejstwo. Koniunktura międzynarodowa nie będzie przebiegać zgodnie z naszą wolą i interesem tylko może stać się dla nas wyzwaniem. Trzeba przygotować całe Państwo oraz cały naród do scenariuszy bardzo negatywnych. Najprawdopodobniej do obrony polskiej niepodległości po raz kolejny w historii również.
Bismarck mówił, że w sferze politycznej nie liczą się intencje tylko potencjał. Nie liczą się zatem również wartości i „prawa”, lecz twarda siła. Zatem jeśli w ciągu najbliższych kilku lat nie zbudujemy potencjału militarnego, który skutecznie będzie odstraszać Rosję, to przygotowana i zupełnie inna armia rosyjska wkroczy na nasze terytorium. Nie ulegajmy złudzeniom i nie liczmy na to, że w razie napaści obronią nas sojusze takie, jak m.in. Sojusz Północnoatlantycki (NATO). Fakty są natomiast takie, że poza ogromną przewagą NATO nad Rosją w sferze rozpoznania i lotnictwie pozostałe segmenty sił zbrojnych są w stanie opłakanym. Dla przykładu (krótko): W. Brytania ma mniej niż 150 sprawnych czołgów, i tuzin zdatnych do walki systemów artyleryjskich dalekiego zasięgu, Francuzi mają ich 90, Niemcy mają amunicji na 2 dni etc. (za: https://twitter.com/MBudzisz2/status/1734277914961580322). Stwierdzę więc dosadnie. NATO bez Stanów Zjednoczonych nie istnieje! Każdy polski polityk powinien to zrozumieć i zdać sobie sprawę z tego, że Polska musi posiadać siły zbrojne, które będą wstanie przez długi czas samodzielnie toczyć walkę z najeźdźcą.
Niech sobie każdy wysłucha (uważnie!) niedawno wypowiedzianych słów Prezydenta USA Joe Bidena, który ostrzegał de facto Amerykanów i przede wszystkim Kongres przed scenariuszem, który zmaterializuje się jeśli Kijów przegra obecną wojnę. To nie jest perspektywa dekad, a zaledwie kilku lat. Osobiście uważam, że od 2 do 3,5 lat w sytuacji, gdy Kijów przegra wojnę, a do tego dojdzie już 2024 jeśli Kongres nie zatwierdzi nowego pakietu finansowego Pentagonu dla Ukrainy. Rosja przygotowuje się do kilku dużych bitew, których celem jest i będzie wykrwawienie armii ukraińskiej. To ma zmusić Kijów do wycofania się z wielu kierunków i oddania de facto znacznych części ukraińskiego terytorium. Taka będzie zima dla Ukrainy jeśli USA nie będą kontynuowały dotychczasowej pomocy militarnej. Wówczas Kijów będzie musiał zdecydować o wycofaniu się z kilku kierunków, gdyż przy obecnie trwającej wojnie materiałowej zasoby (wszelkie) zużywają się bardzo szybko podobnie jak liczba żołnierzy, których Ukraina traci każdego dnia w tych niezwykle krwawych bitwach.
Tymczasem w Polsce dyskutujemy o tym, jak przez ostatnie osiem lat funkcjonowała wydumana „dyktatura” rzekomo niszcząca fundamenty państwa. Dyskutujemy o tym, że zamiast przyspieszać procesy zbrojeniowe polskiej armii potrzebne jest dokonanie przeglądu obecnych kontraktów zbrojeniowych, a być może ich częściowe unieważnienie. Ciekaw jestem tylko, co powiedzą ci wszyscy politycy w sytuacji, gdy Rosja zechce pewnego dnia sprawdzić reakcję NATO i przeprowadzi zmasowany atak rakietowy na polską infrastrukturę i stolicę państwa, którą będzie mogła w kilku atakach zrównać z ziemią? Powie się społeczeństwu, że przeszacowaliśmy, gdyż planowaliśmy budowę naszej obrony przeciwlotniczej i rakietowej na okresu dziesięciu lat?
Rosję można zatrzymać i pokonać. Jest jeden warunek. Potrzeba przestawienia priorytetów w Polsce (również w sferze mentalnej całej klasy politycznej). Lekceważenie i drwienie z Rosji to karygodny błąd. Oczywiście, nie można się jej bać, ale trzeba poważnie traktować ich zapowiedzi i groźby bo to, co odróżnia ich od nas to dążenie do celu aż zostanie zrealizowany oraz długookresowe plany. U nas plany mają swój żywot kadencyjny i w zależności kto aktualnie rządzi.
Rolą państwa, a zwłaszcza klasy politycznej odpowiedzialnej za tworzenie polityki państwa oraz wyznaczanie kierunków jest przygotowanie całego PAŃSTWA do najbardziej skrajnych scenariuszy. Ponieważ to całe PAŃŚTWO toczy zawsze wojnę, a nie jego wybrane elementy.
Ja tego będę oczekiwał od nowych rządzących. Tak jak tego oczekiwałem od poprzedników. Oczekuję więc, aby polskie państwo było na tyle silne, aby było wstanie przetrwać czasy zmieniającej się na niekorzyść światowej koniunktury bo nie chcę, abym ja, moje pokolenie, cały naród i kolejne pokolenia na nowo płaciły ciężką cenę jaką jest obrona lub utrata niepodległości. Nie chcę zobaczyć zdjęć i filmów z Białegostoku, Braniewa, Augustowa, Suwałk, Białej Podlaskiej, Siedlec, Mińska Mazowieckiego, Legionowa, Nowego Dworu Mazowieckiego, Płocka, Torunia, Grudziądza, Tczewa podobnych do tych, jakie oglądamy z wielu miast na Wschodzie Ukrainy. Nie chcę, aby Białystok i Braniewo było „polskimi” Mariupolami albo Bachmutami, a tak będzie za kilka lat jeśli Rosja wygra na wschodzie. Tego jestem pewien i pewne są również Stany Zjednoczone.
Dlatego w takich dniach jak ten rozumiem Matejkę. Jego ból i złość, która wypływa z obrazu „Stańczyk”. Rozumiem również Jadwigę Gajewską, która w 1914 r. z rosyjskiej Warszawy tak oto pisała w swoim pamiętniku:
„Ze wszystkich interesujących rzeczy na świecie najmniej zajmuje polityka”
Polityka w Polsce, a właściwie jej poziom coraz mocniej karze zastanowić się nad sensem jej śledzenia, a tym bardziej aktywnego uczestniczenia. Wiele osób uważa i idzie do polityki dla osiągnięcia prywatnych korzyści albo dla realizacji swojej próżności, którą chce się pochwalić przed własnym środowiskiem. Obserwowałem to wielokrotnie. Tymczasem polityka to jedna z najpoważniejszych sfer ludzkiego życia, które decyduje o wszystkim innym. Decyduje o dobru i losie drugiego człowieka i dlatego w niej nie ma i nie powinno mieć miejsca na „zabawę”, a tym bardziej osób, które idą do niej z własnej próżności i tzw. „nachapania” się. Polsce potrzebni są ponadpartyjni państwowcy i mężowie stanu podobni do tych, którzy doprowadzili do odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 r.
Zostaw komentarz