Współczesny świat właściwie całkowicie zatracił umiejętność rozumowania spekulatywnego, z którego zrodziła się i religia i filozofia.
Skutkiem tego zapoznania jest również degradacja samej filozofii, która w powszechnej świadomości uległa redukcji do „mędrkowania”, w szczególności – w ramach poglądu nowoczesnej lewicy, do „mędrkowania starych białych mężczyzn”.
Za sprawą tej redukcji właściwie cały dorobek dawnej filozofii stał się dla przeciętnego odbiorcy niezrozumiały, niejasny i nieinteresujący – sprowadzony jedynie do skrajnie uproszczonych poglądów, zazwyczaj jedynie tych, które dały się przełożyć na język zagadnień społeczno-politycznych.
Konsekwencją utraty kompetencji w zakresie rozumowania spekulatywnego stała się też niezdolność do wyrażania się w symbolicznym języku alegorii i kompletna bezradność człowieka współczesnego w zakresie ich odczytywania. Patrząc na obrazy dawnych mistrzów, człowiek współczesny właściwie ich nie rozumie, zatrzymuje się wyłącznie na bezpośredniej warstwie estetycznej, ewentualnie na mniejszym lub większym „realizmie” obrazu, ale jego symbolika i hermeneutyka są przed nim na ogół głęboko ukryte.
Nawet w sumie dość współczesna sztuka romantyczna jest dziś odczytywana nieomal wyłącznie w prostych kategoriach „buntu estetycznego” i „poszukiwania sposóbu wyrażenia nowych oczekiwań społecznych”, podczas gdy będąca właściwie treścią życia wielu romantyków ezoteria i gnoza są wzmiankowane jedynie jako rodzaj ich prywatnego dziwactwa, mody epoki – zasadniczo jedynie nader pośrednio oddziałujących na ich dzieła.
Współczesny odbiorca staje wobec tego bezradny przed takimi „Dziadami” Mickiewicza, które jawią się jako dramat napisany przez na wpół obłąkanego człowieka, nie wiedzieć dlaczego obwołanego geniuszem.
W nader pojemnej dla współczesnego człowieka kategorii „głupot” znalazł się właściwie cały mistycyzm, którego zdumiewający wpływ na historię jawi się jako kompletnie niezrozumiały i każe uznać całość klutury człowieka na przestrzeni tysięcy lat za „ciemną”, jak gdyby dopiero europejskie Oświecenie wyciągnęło ją z „mroków średniowiecza”. Renesansowy mistycyzm i oświeceniowa ezoteryka są właściwie pomijane w nauczaniu historii, jako mało istotne „aberracje” na prostej drodze Postępu, którego zwieńczeniem są współczesny racjonalizm i nauka.
Nawet już całkiem współczesny dorobek filozofów spekulatywnych: Hegla czy Heideggera jest właściwie pomijany. Idealista Hegel został „odczytany” po marksistowsku w kategoriach czysto materialistycznych i od tej pory jego „głęboty” przestały być dla współczesnych interesujące. Heidegger zaś – wiadomo – sympatyzował z Hitlerem, więc nie należy go nawet wspominać.
Ponieważ jednak w przyrodzie nic nie ginie, stało się tak, że rozumowanie spekulatywne, jakże charakterystyczne dla „filzofii niemieckiej”, zostało przejęte przez współczesną „filozofię francuską”. W jej ramach istota rozumowania spekulatywnego została przesunięta w kierunku rozważań na styku lingwistyki, teorii znaku i psychoanalizy. Miejsce zajęte niegdyś przez objawienia mistyczne zostało obsadzone przez badania marzeń sennych i różnych niuświadomionych „symptomów” w zachowaniu człowieka, które interpretowane są – całkowicie przecież spekulatywnie – przez czołowych teoretyków tego nurtu.
Tak samo jak niegdyś dzieła mistyków wpływały na poglądy społeczne i polityczne dawnych epok, tak dziś mówi się całkowicie otwarcie o „polityczności psychoanalizy”, która dostarcza gotowej siatki pojęciowej, w ramach której można interpretować procesy społeczne. Zarazem – jest dość zdumiewające, że zasadniczo całkowicie spekulatywna, zamykająca się w nader pokrętnych i „ciemnych” (vide np. język lacanowski) interpretacjach procesów psychicznych, psychoanaliza tak „gładko” zastąpiła wcześniejszy mistycyzm. Odpowiedź może być tylko jedna: psychoanaliza jest mistycyzmem epoki materializmu! Jest metodą, która porusza się wyłącznie w domenie zamkniętej materialną bazą ludzkiego mózgu, który jest „czarną skrzynką” zamykającą świadomość. Nie stawia trudnych „metafizycznych” pytań, które współczesność uznała za fałszywe, odnoszące się do pojęć, które po prostu nie istnieją a są jednynie wyrazem wewnętrznych sprzeczności, na jakie napotyka świadomość interpretując samą siebie i otaczającą ją rzeczywistość. Świadomość, w ramach psychoanalizy jest więc procesem stricte materialnym, rodzajem programu komuterowego działającego w mózgu, programu nader skomplikowanego, który potrafi się tu i ówdzie „zapętlić”, co wyraża się w postaci odwiecznych aporii przekładanych na pojęcia metaficzyczne.
Strukturalnie jednak, kiedy Freud twierdzi, że jego pacjent, Siergiej Pankiejew, rysujący mu białe wilki na drzewach, które widział w marzeniach sennych musiał być we wczesnym dzieciństwie świadkiem stosunku płciowego rodziców – nie jest w sposobie interpretacji odległy od katolickiej interpretacji wizji Św. Jana Bosco, w których widział „dwie białe kolumny” w bezkresie wzburzonych wód. I tu i tam „wizje” poddane są interpretacji w ramach rozumowania spekulatywnego, stają się „alegoriami” wyrażającymi niedosiężną rozumowi praktycznemu rzeczywistość. Jednak o ile mistycyzm zakłada, że że chodzi o rzeczywistość transcendentną wobec podmiotu, niedostępną dla zmysłów, to psychoanaliza zakłada, że chodzi o rzeczywistość „wewnętrzną” – jakieś trudne do opisania, ale realne głębokie stany psychiki podmiotu.
W jednym i w drugim przypadku rozumowanie spekulatywne prowadzi do wyjaśnienie niepojętego w ramach pewnej gotowej, spójnej konstrukcji pojęciowej. Zarys tej konstrukcji zawsze poprzedza same rozumowanie – jest „gotowcem” w głowie podmiotu – czymś, do czego dochodzi on na drodze syntetycznej a nie analitycznej. W przypadku mistyków objawienia były jak pojedyncze zdjęcia, na podstawie których konkretyzowali swoje wizje odtwarzając nieuświadomiony wcześniej obraz tej konstrukcji. W przypadku psychonalityków – takimi „zdjęciami” są pojedyncze sny i „symptomy”, które wpisują oni w „diagramy” – jak Lacan piszący swoje zdumiewające równania mające opisywać dynamikę procesów psychicznych.
W ten sposób to właśnie język psychoanalizy stała się dziś podstawowym sposobem wyjaśniana trudnego do wyjaśnienia fenomenu, a mianowicie tego, że pomimo nieustannej racjonalizacji naszego świata, pomimo niewątpliwych sukcesów „metody naukowej”, pomimo rozwoju techniki i technologii – współczesne społeczeństwo wcale nie chce, jak wymarzyli sobie liberałowie, stosować się do zasad naukowego racjonalizmu, ale zdaje się wciąż ulegać dziwacznym trendom, zabobonom, modom, „fałszywej świadomości”, itd. To, co niegdyś było efektem działania „złego ducha” – Szatana, siejącego chaos w świecie, dziś stało się wynikiem „nieświadomych atawizmów” ludzkiej psychiki. To, co niegdyś „leczono” modlitwą i egzorcyzmami – dziś staramy się „leczyć” pigułkami i psychoterapią – w obu przypadkach w podobnym stopniu nie wiedząc co właściwie leczymy i jak to wszystko działa.
Zachęcam wszystkich do lektury zapisu wykładu, jaki wygłosił na seminarium poświęcony wpływowi myśli Jakoba Böhme na filozofię Georga Wilhelma Friedricha Hegela znakomity badacz i tłumacz Hegla – Światosław Florian Nowicki. Wykład ten jest ważny, gdyż po pierwsze przypomina na czym w ogóle polega rozumowanie spekulatywne i wyjaśnia w jaki sposób najwybitniejszy przedstawiciel idealizmu niemieckiego zaczerpnął podstawy strukturalne swojego systemu od wczesnorenesansowego protestanckiego mistyka-gnostyka ze Zgorzelca. Wykład ten pokazuje też, co ważne – jak to się dzieje, że rozumowanie spekulatywne nie daje się kompletnie wyprzeć i zastąpić metodą empiryczno-racjonalistyczną. Pokazuje, że siłą rozumowania spekulatywnego jest wgląd w inny poziom zrozumienia „natury świata”, który jest dla metody empiryczno-racjonalistycznej niedostępny a zarazem dostarcza ludziom dodatkowej wartości wyjaśniającej „sens” świata i ich miejsce w świecie.
Filozofia Hegla jest w tym samym stopniu „ateistyczna” co „religijna” – jest syntezą pierwotnych intuicji obecnych właściwie we wszystkich systemach mityczno-religijnych, lecz znosi pojęcie Boga. Jest zasadniczo „mostem”, który otworzył w latach późniejszych Zachodowi drogę do „duchowości Wschodu”, Buddyzmu, zwłaszcza Buddyzmu Zen. Można śmiało powiedzieć, że filozofia Hegla zwieńczyła intelektualną drogę Chrześcijaństwa na Zachodzie. Po Heglu wpływ religii chrześcijańskiej na rozwój kultury Zachodu ulega stałej marginalizacji – przestała ona dostarczać „dodatkową wartość” – stała się jedynie minonym etapem na drodze historii idei. Filozofia Hegla w ten sposób „zniosła” (w sensie: unieważniła) Chrześcijaństwo, że wpisała je w szerszą strukturę pojęciową bazującą na dużo bardziej pierwotnych intuicjach. Strukturę – nomen-omen – lepiej przystającą do „ducha” nowych czasów. Ironią losu jest to, że u jej źródeł leży właśnie chrześcijańsko-gnostycki mistycyzm.
Obraz Gerd Altmann z Pixabay
Zostaw komentarz