Położyłem się spać kilka minut po 23:00. Wcześniej sprawdziłem czy aby na pewno drzwi wejściowe są zamknięte. Były i to na trzy zamki. Zatem zasnąłem spokojnie. Około pierwszej w nocy usłyszałem chrzęst kluczy w zamkach i słowa – bardzo proszę, nie ma za co, jakby co to jesteśmy pod telefonem.
Do mieszkania weszli trzej mężczyźni, w tym jeden kamerzysta i poczęli rozkładać sprzęt na środku mojego pokoju. Kulturalnie nie włączyli światła tak, że wystarczało im to, które było w przedpokoju.
– Co panowie tutaj robią i kto was tu wpuścił? – zapytałem zszokowany.
– Hydraulicy mają klucze do pańskiego mieszkania i to oni nas tutaj zaprosili. – odpowiedział najwyraźniej szef grupy filmowej.
– Ale to nie ich mieszkanie, a ja nie małpa w klatce – zaprotestowałem.
– Być może, to się dopiero okaże. Kręcimy miniserial o śpiących naukowcach. W celu skompromitowania całego środowiska akademickiego. Dlatego celujemy w godziny nocne.
– Ale dlaczego akurat ja? – zapytałem.
– Bo hydraulicy powiedzieli nam, że mają klucze do pańskiego mieszkania i za drobną opłatą mogą niego wpuścić, o każdej porze dnia i nocy. To co było nie skorzystać? – zapytał szef ekipy.
– Dobra, dobra – powiedziałem zrezygnowany i zaskoczony kuriozalnością tej sytuacji – co mam robić?
– Nic, niech pan leży i śpi, a my to potem odpowiednio skomentujemy.
Po godzinie wyszli. Była druga w nocy.
Około trzeciej hydraulicy wpuścili mi do mieszkania przedstawicieli różnych towarzystw naukowych. Wszyscy byli nietrzeźwi. Gdakali jak kury na bazarze, trudno było spać. Wtedy jeden z nich nachyliwszy się na de mną zapytał z pretensją: – a składka na PTNP jest już opłacona?
– Nie – odpowiedziałem – czekam z nią na obiecane podwyżki.
Członkowie tych wszystkich rad i towarzystw naukowych siedzieli u mnie w kuchni. Wypili kawę, herbatę i wyżarli z kilogram salcesonu z lodówki. Naukowcy niby.
O czwartej przyszli miejscowi chłopi w drodze na protesty i strajki. A że ich z przekonaniem popieram, pozwoliłem im zająć przedpokój i kuchnię, ale pod warunkiem, że mogę dokończyć sen. Starali się oni nie hałasować, ale ten zapach świeżej cebuli, czosnku i salcesonu nie pozwolił mi zasnąć. Dołączyłem do nich. Mieli ze sobą gąsiora z samogonem. Fantastyczny w smaku.
P.S.
Człowiek na starość głupieje i pół biedy jak ma tego świadomość, bo wówczas ma niewielkie jeszcze szanse by zmądrzeć.
Zostaw komentarz