Jak wiecie – pomimo tego, że jestem ateistą – nie mam do religii stosunku wrogiego. Ale sprawa nauczania religii w szkołach jest skomplikowana.

Z jednej strony można zrozumieć rodziców dzieci uczęszczających na lekcie religii, którym jest wygodnie, kiedy zajęcia te są organizowane właśnie w szkołach.

Z drugiej jednak strony, obserwujemy silny trend spadkowy w zakresie religijności. W wielkich miastach religia w szkole jest właściwie „passe”. W klasie mojej cóki chodzi na nią dosłownie jedna osoba. Trudno się zatem dziwić dyrekcjom, które traktują ten przedmiot jak piąte koło u wozu i wypychają te lekcje a to na wczesne godziny poranne a to na późnie godziny popołudniowe.

Rozumiem też tych, którzy dostrzegają fundamentalny problem z włączaniem oceny z katechezy do średniej – w sumie bowiem jest to przedmiot konfesyjny wyłamujący się z koncepcji szkoły laickiej – przedmiot, który uczy wiary a nie wiedzy. Oczywiście – zwolennicy nauczania religii w szkołach twierdzą, że lekcje religii przekazują także wiedzę – np. na tematy biblijne, lecz – zauważam – wiedza ta nie jest poddana naukowej ocenie krytycznej.

I tutaj dochodzimy do istoty problemu.

Uporczywe forsowanie nauczania religii w szkołach przez Kościół i środowiska prawicowe doprowadziło do wielkiego problemu: do programu szkolnego nie weszło religioznawstwo i poza lekcjami religii dzieci i młodzież w ogóle nie możliwości zorientowania się w zakresie chrześcijańskich podstaw kultury.

Mówiąc krótko – dzieci w szkołach uczą się o mitach greckich, o kulturze starożytnego Egiptu, dowiedzą się o sumeryjskim micie o Gilgmeszu oraz o panteonie rzymskim, ale nie dowiedzą się niczego lub bardzo niewiele o najważniejszym micie Zachodu – czyli właśnie o chrześcijaństwie. Jest tak, ponieważ uznano, że wystarczające tu będzie nauczanie religii.

Dziś, kiedy społeczeństwo się sekularyzuje i coraz więcej dzieci i młodzieży w lekcjach religii nie uczestniczy – cała ta ważna dla naszej kultury część wiedzy jest właściwie zupełnie pominięta. Skutkuje to kompletną ignorancją w zakresie odczytywania artefaktów kultury chrześcijańskiej, niezrozumieniem podstawowych ideii Średniowiecza czy nawet Renesansu i w ogóle – przyczynia się do drastycznego zerwania ciągłości kultury.

Jestem pewny, że proces ten będzie się już tylko pogłębiał a ostatecznie religia zniknie ze szkół. To nieuchronne w sekularyzującym się społeczeństwie. Prawica zaś popełnia wielki błąd. Umocowana konfesyjnie nie jest nawet w stanie dostrzec tego, co pobieżnie zarysowałem powyżej. Dając się Kościołowi wmanewrować w katachezę traci całą kulturę.